Deszcz spadał z nieba, płacząc wraz z nim. Małe krople, odbijały się od legowisk Wyprostowanych, dudniąc o konstrukcję. Bum, bum, bum - niosło się po całej okolicy. Zapach potworów był coraz słabszy, czuć było tylko ulewę. Pochylał się nad kałużą, wpatrując się w jeszcze świeże rany. Jego ojciec, potwór, kilka wschodów słońca temu, ukarał go za rozmowę z Kukułką. Teraz wzdłuż lewego oka ciągnęła się pionowa blizna, która miała przypominając mu o tym, że jeszcze jedna taka akcja, a straci oko. Całe ciało bolało go od uderzeń, o których wolał zapomnieć. Chłód deszczu zmywał z jego ciała zaschniętą krew. Z tego co słyszał od Nornicy był nieprzytomny przez trzy wschody słońca. Nic więc dziwnego, że był potwornie głodny.
Usłyszał trzask nad uchem. To Czermień wskoczył na niższą gałąź, która zaprotestowała na ten czyn. Miał nadzieję, że pęknie, a on złamie sobie kark. Niestety. Zawiódł się.
Nikt nie zatroszczył się o jego stan zdrowia. Sam musiał zmienić sobie pajęczynę, kiedy stara zaschła. Znalazł ją w pobliskich krzakach. Ból podczas tego był okropny. Jednak przeżył go i powrócił z powrotem na swoje miejsce.
Jakiś czas później Pajęczyna zgłosiła się na poszukanie jedzenia w wielkich kubłach Wyprostowanych. Miał iść z nią. Czuł podstęp, ale nie kłócił się z ojcem. Ruszył z siostrą przez czarną drogę, uważając na nadchodzące potwory. Parę razy zostali ochlapani, ale szli dalej, jak na samotników przystało. Nie straszny był im deszcz czy głód. Tylko pieszczochy na to narzekały.
Przez całą drogę Pajęczyna mówiła źle o Zgniliźnie. Widziała, że go to boli, dlatego się świetnie bawiła. Dopiero, kiedy dotarli na miejsce zmieniła temat.
- Słuchaj mnie szczurzy bobku. Ja włażę do tego czegoś, a ty masz pilnować moich tyłów, jasne? Jak jakiś drań tu zajrzy, to wydrap mu oczy, inaczej tata wydrapie twoje - miauknęła wywyższająco.
Obudził się w nim gniew, jednak nie zaatakował jej. Była wyszczekana i bardzo mocno przypominała mu Nornicę, której nie cierpiał. Usiadł w kącie i obserwował teren, kiedy kotka buszowała w resztkach. Dziwne pip, pip, pip, dotarło do niego, a na drogę wtoczył się wielki potwór. Zatrzymał się, buchając spalinami prosto w jego pysk. Dwaj Wyprostowani skierowali się do metalowych kubłów, chwytając jeden i wrzucając zawartość do potwora.
Czyżby tak karmili te monstrum? Powinien ostrzec siostrę, zrobić cokolwiek, ale nie zrobił tego. Umknął tylko przed Wyprostowanym, kiedy przechodził obok. Wdrapał się na płot, aby mieć dobry widok. Obserwując jak kubeł trafia do gęby potwora nie czuł nic. Kiedy za chwilę rozległ się przeraźliwy wrzask, uznał go za skrzek wrony. Nie czuł żalu po śmierci Pajęczyny. Dostała to na co zasłużyła. Nienawidził jej, tak samo jak nienawidził Nornicy. Wrócił do domu sam.
uwu piekna śmierć
OdpowiedzUsuń