Minęło już trochę czasu od zgromadzenia, ale Pylista nadal o nim rozmyślała. Za każdym razem kiedy przypominała jej się rozmowa jej mentora i liderki Klanu Burzy z Potokową Gwiazdą czuła jak zaczynają jakoś świerzbić ją łapy. Zastanawiała się czy faktycznie tamten terminator przekazał Liskowi - może już Lisiej Łapie? - jej słowa. Być może zbyt to wszystko przeżywała, bo przecież fakt faktem nie znali się tak długo, ale Pylista Łapa bardzo szybko przywiązywała się do kotów. Mimo tego, że nie była na niego zła czy cokolwiek innego za opuszczenie klanu, to nadal było to co najmniej smutne. W końcu ona opuściła plemię nie posiadając już praktycznie żadnych bliskich kotów, a on miał tu przecież rodzinę - mamę, tatę i rodzeństwo. Zmarszczyła brwi wpatrując się w swoje łapy.
- Hahaha! - Do uszu Pylistej Łapy dotarł głośny śmiech córki Brzoskwiniowej Gałązki, która teraz kulała się na ziemi. - Haha! Twoja mina była świetna! W sumie walczyłaś też niezbyt źle, ale wiesz, nie wiem czy do walki zaliczyć wymachiwanie łapkami!
Pyłek nadal nie za bardzo ogarniała co się stało, dlatego po prostu patrzyła szeroko otwartymi oczami na wojowniczkę. Nie potrafiła zrozumieć tak chaotycznych kotów.
- Hej, Pylista Łapo, zasypiasz na stojąco?! - Usłyszała jak ktoś krzyczy z oddali, dlatego momentalnie poderwała się, robiąc parę kroków w tył. Z początku z lekka przerażony wzrok skierowała w górę, ale widząc Fiołkową Bryzę uspokoiła się. Były aktualnie na porannym patrolu, słońce dopiero wychylało się zza pagórków. Trawa delikatnie poruszała się w rytm wiatru, który w równym stopniu mierzwił krótkie futerko Pylistej. Wczesne poranki podczas Pory Zielonych Liści były jedną z niewielu rzeczy, które kotka wręcz kochała. Jedyne czego najbardziej w tym nie lubiła to wszechobecnych pyłków kwiatów, które z niewiadomych dla niej przyczyn zawsze przychodziły i odchodziły wraz z okresem, kiedy miała wzmożoną częstotliwość kichania. I teraz również kichnęła mocno, zanim popędziła szybko do wojowniczki. - Nie zasypiaj tak, bo raz ci do buzi pszczoła wleci!
Terminatorka wzdrygnęła się mimowolnie, wyobrażając sobie z pozoru niewinne słowa półtwarzowej kotki. Dla niej każde zdanie brzmiało mocniej, tak jakby starsza nie mówiła żartu, a coś bardziej strasznego. Przełknęła ślinę i mlasnęła, jak gdyby sprawdzając czy przez ten czas faktycznie nie połknęła niczego niepożądanego. Trwało to może z kilka bić serca, ale wystarczyło, aby wojowniczka zaśmiała się. Nie był to śmiech wyśmiewający, prędzej z lekka rozbawiony, ale starczył, aby uczennica Czaplego Potoku wyprostowała się i ruszyła dalej - już nie mlaskając i nie wyobrażając sobie pszczół w buzi. Szły tak sobie powoli, przed siebie. Zapomniałam wspomnieć, że był tu też z nimi Deszczowy Poranek, ale właściwie równie dobrze mogłoby go tu nie być. Znaczy, nie myślcie, że jestem niemiła i nie chcę, aby tu był! Po prostu szedł jakiś dziwnie zaspany obok nich, wpatrując się pusto w przestrzeń. Był praktycznie przeciwieństwem córki Ciernistej Gwiazdy. Dla Pylistej Łapy było to wręcz przejście od skrajności w skrajność. Nie jej było jednak ich oceniać. Może po prostu Deszczowy Poranek się nie wyspał i tyle? Spojrzała na niego z ukosa, ale zanim zdążyło w ogóle minąć kilka bić serca, ponownie została wyrwana z zamyślenia. Poczuła momentalnie jak coś uderza ją w bok, a ona leci w bok. Pisnęła przerażona i niewiele myśląc szarpnęła całym swoim ciałem, aby powalić przeciwnika. Była o wiele za lekka, aby to zrobić, ale przez jej zamach obydwoje kotów straciło równowagę i pokulało się w bok. Szybko Pyłek dostrzegła, że zaatakowała ją Fiołkowa Bryza. Wojowniczka oczywiście nie miała wyciągniętych pazurów, a więc jej nie zwaliła, ale za to zielonooka prawie zeszła na zawał. Wpatrywała się teraz w kotkę z udrapniętym okiem ze sporym zdziwieniem. Jakoś tak stało się, że stała teraz na niej, ale za nim zdążyła zorientować się znowu co się dzieje, została już odepchnięta w tył. Zerknęła kątem oka na drugiego wojownika, jak gdyby licząc, że coś zrobi, ale on wpatrywał się pustym wzrokiem w kamień. Rozmawiał z nim czy co?!- Hahaha! - Do uszu Pylistej Łapy dotarł głośny śmiech córki Brzoskwiniowej Gałązki, która teraz kulała się na ziemi. - Haha! Twoja mina była świetna! W sumie walczyłaś też niezbyt źle, ale wiesz, nie wiem czy do walki zaliczyć wymachiwanie łapkami!
Pyłek nadal nie za bardzo ogarniała co się stało, dlatego po prostu patrzyła szeroko otwartymi oczami na wojowniczkę. Nie potrafiła zrozumieć tak chaotycznych kotów.
Fiołkowa Bryza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz