Kotka oblizała swój niewielki pyszczek od krwi jaskółki. Na jej jasnym futerku została blado-czerwona plama. Wstała i wygięła grzbiet w łuk, ziewając przeciągle. Zamlaskała parę razy i wzięła kostki owinięte w skórkę do pyszczka. Wykopała dołek i zakopała w nim resztki, dziękując zmarłym za pożywny posiłek. Uklepała podłoże łapą i wyrównała jednym pociągnięciem. Otrzepała futerko od ziemi i odwróciła się w stronę legowiska. Właśnie wychodziła z niego Nocna Łapa. Uczennica widocznie nie wyspała się tak bardzo jak jej koleżanka, która już po chwili podbiegła do niej i otarła się o jej bok, mrucząc wesoło. Szylkretka jedynie uśmiechnęła się lekko i ciężko usiadła. Westchnęła i położyła po sobie uszy.
- A tobie co znowu? - zapytała zaciekawiona kotka. Spojrzała na młodszą, której wzrok był dalej tak zaspany i zmęczony, że gdyby nie rażące słońce, zapewne zasnęłaby tutaj na miejscu. Liliowa usiadła obok i pocieszająco polizała ją po barku. Gardenia nigdy na serio nie zastanawiała się kim są dla niej dzieci Jaskółczego Śpiewu. Samą kotkę uważała za swoją opiekunkę, ale jej pociech za nic nie nazwałaby siostrą czy bratem. Jednak byli czymś więcej niż przyjaciółmi. Każdego z nich traktowała inaczej, każdy pomagał jej w inny sposób. Spopielona Łapa była idealną kompanką do ploteczek i rozmowy na bardziej "kotkowe" sprawy. Nocna Łapa zawsze ją wspierała i pocieszała w cięższym chwilach. Dlatego teraz właśnie Gardeniowa Łapa bardzo, ale to bardzo chciała z nią porozmawiać. Za to Wąsata Łapa różnił się od swoich sióstr znacznie. Oczywiście, że różnica płci była bardzo widoczna i nikt się o to nie będzie z liliową spierał, ale chodzi tu bardziej o to jaką rolę odgrywa w jej życiu. Zawsze ja rozśmieszał i spędzał z nią czas, kiedy wszyscy byli zajęci. Uwielbiała z nim spacerować i od pewnego czasu czuła do niego coś więcej, jednak była tak zajęta treningami z Borsuczą Gwiazdą, ze nawet nie miała kiedy o tym na poważnie pomyśleć. Wiedziała jednak, że kocurek podkochuje się w starszej uczennicy - Miodowej Łapie, która była bardzo śliczną, urodziwą i zdolną kotką. Gardenia nie chciała nic mówić uczniowi, ponieważ uważała, że nie jest pod każdym względem gorsza od swojej koleżanki z legowiska. Nie chciała niszczyć ich wspaniałej przyjaźni, nie wybaczyłaby sobie tego. Teraz uczennica walczyła ze sobą żeby nie palnąć czegoś głupiego w obecności Wąsatej Łapy, nie chciała się zdradzić. Niestety pręgowana tak bardzo lubiła rozmawiać z kocurem, nawijała mu do ucha bez przerwy, komentowała każdy moment swojego życia i opowiadała mu o wszystkim co robiła tego lub poprzedniego dnia, a kiedy kończyły jej się tematy zaczynała od nowa. Dlatego też postanowiła ograniczyć widywanie się z Wąsata Łapą, a zwłaszcza po wydarzeniach na polanie pełnej kwiatów. Zazwyczaj widywała się z nim pod koniec dnia, kiedy próbowała zasnąć. Czasami wychodzili razem na patrole, ale wtedy uczennica na siłę zaczynała rozmowę z jakimś wojownikiem, a Wąsik, jak na dobrze wychowanego kocurka przystało, nie chciał przerywać. Bolało to kotkę, ale nie miała innego wyjścia, uważała, że to najlepsza droga do odkochania się w rudasku. W końcu nawet nie wiedziała czy to już miłość czy młodociane zauroczenie, które przeminie tak samo szybko jak się pojawiło. Zapewne liliowa myślałaby o tym dalej, gdyby nie głośny głos Nocnej Łapy, która wręcz wrzeszczała jej do ucha.
- Na Klan Gwiazdy! Najpierw się pytasz co się dzieje, a potem zatracasz się w swoim świecie pełnym kwiatków i barwnych motylków. No miej trochę szacunku dla mojej umęczonej duszy Gardeniowa Łapo! - zdenerwowała się szylkretowa. Starsza kotka szybko się otrząsnęła i przepraszająco spojrzała na towarzyszkę. Westchnęła głośno i smutnym wzrokiem przyglądała się swoim łapom - Ej, stara, co się dzieje? Jeszcze przed chwilą hasałaś po obozie jak zajączek, który poczuł wiosenne uniesienie, a teraz jesteś bardziej smętna ode mnie, a po tym całonocnym patrolu trudno mnie przebić.
- Po prostu jakoś tak się zamyśliłam i przeszłam na mniej motylkowe i kwiatkowe części mojego umysłu, a o dziwo takie mam - powiedziała smętnie, jednak szybko ukryła zły humor za sztucznym uśmieszkiem. Szylkretka nie zauważyła tego, więc położyła głowa na barku koleżanki, jakby chciała powiedzieć "Nie martw się, każdy ma prawo mieć doła, ale jak coś to weź mi nie zepsuj świeżo wyczyszczonego futerka płacząc w nie"
- Wow, nie spodziewałabym się, że TY możesz mieć jakieś tajemnicze i mroczne oblicze, którego się wstydzisz. No gadaj co się tam dzieje w tej twojej główeczce, mały zbereźniku, pochwal się ciociuni - zaśmiała się uczennica, ale kiedy zobaczyła, że jej przyjaciółka nawet nie parsknęła śmiechem zaprzestała i spoważniała - No dobrze, jak nie chcesz nie mów, ale błagam nie rób takiej wymuszonej miny, bo mnie skręca jak to widzę.
Gardeniowa Łapa podniosła łepek i chwilę w ciszy napawała się promieniami słońca, które przyjemnie padały na jej pyszczek i przynosiły uspokajające ciepło, rozpływające się po całym ciele. Kotki siedziały obok siebie dłuższą chwilę, wsłuchując się w śpiew ptaków i rozkoszując się wspaniałą pogodą. Jednak ten błogi spokój przerwał o zgrozo Wąsata Łapa, który podbiegł do nich razem z Płonącym Grzbietem. Kocurek przebierał łapakami, a jego wesoły, radosny uśmieszek wskazywał, że znowu zostały wyciągnięty na patrol. Nocna Łapa również od razu wiedziała co się święci. Już wiedziała, że nie uda jej się odpocząć, ale czego się nie robi dla dobra Klanu Wilka, prawda?
- Gardeniowa Łapo, Borsucza Gwiazda poprosił mnie o zabranie cię na poranny patrol. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Nocna Łapo, możesz iść razem z nami, ale jako że wczoraj bardzo późno wróciłaś do obozu masz wybór - powiedział zastępca. Szylkretka wydawała się dalej bardzo wymęczona jednak pokiwała łebkiem na tak i wstała, otrzepując się z pyłu i piasku. Gardenia za to strasznie się ociągała. Nie chciała iść na patrol, zwłaszcza, że znowu nie będzie mogła rozmawiać z Wąsikiem. Musiała ogarnąć swój umysł i serce, bo dłużej tak nie pociągnie. Kiedy w końcu była gotowa, razem z koleżanką podbiegły do wyjścia z obozu, gdzie czekali na nich wojownicy razem z rudym uczniem. Obchodem granic przewodził Burzowy Kwiat razem z Płonącym Grzbietem, ale z wojowników była tam jeszcze mentorka młodszej uczennicy - Szepczący Wiatr. Na przodzie szedł najstarszy kocur, zaraz za nim dumnie kroczył zastępca, razem ze swoim terminatorem u boku. Za nimi dreptała liliowa, dalej prowadząc ożywioną rozmowę z czarno-pomarańczową. Pochód zamykała pręgowana wojowniczka, która za pewne była tak samo zadowolona ze swojej obecności na tym patrolu jak jej uczennica. Kotka co chwile zamykała oczy i próbowała się wyciszyć, słuchając dźwięków przyrody, ale śmiechy młodszych towarzyszkę i głośne zrzędzenie staruszka bardzo jej przeszkadzały. Na początku starała się to ignorować i nie zwracać zbytnio na to uwagi. W obydwu przypadkach było to zrozumiałe. Młode miały prawo rozmawiać ze sobą, a Szepczący Wiatr sama dobrze pamiętała czasy, kiedy to śmiała się i plotkowała ze swoimi koleżankami, więc rozmowa nie przeszkadzała jej aż tak bardzo. Jednak co do Burzowego Kwiatu nie umiała tego wytrzymać. Ciągle tylko, że coś jest źle, że za jego czasów było lepiej, że trawa nie tak zielona jak być powinna, że słowik wydawał jakoś mało słowikowy dźwięk, a potok obok ma bardziej kamieniste dno niż na ostatnim patrolu. Wydawało jej się, że wszyscy tego nie słyszą, albo ona po prostu za rzadko chodzi gdzieś z tym staruchem i nie jest na to odporna. Kiedy usłyszała po raz kolejny "Kiedyś to było" jej sierść sama się nastroszyła. Zmrużyła ślepia i wlepiła swój przerażający wzrok w wojownika. Próbowała się opanować, ale nie było tutaj niestety Burzowego Futra i jej magicznych uspokajających chaszczy. Głośno wypuściła powietrze, zwracając na siebie uwagę reszty, nawet nasz przewodnik zaprzestał opowiadać o tym jak kiedyś wyśmienite były wiewiórki, a teraz to jedynie kawałek mięsa bez smaku i aromatu.
- Burzowy Kwiecie wiem jak bardzo ten świat się zmienia, ale mógłbyś proszę zamknąć pysk chociaż na chwilę? Nie każdy tutaj chodzi spać zaraz po zachodzie słońca i nie wstaje normalnie przed jego wschodem. Błagam cie zamilcz, bo osobiście odgryzę ci język i zakopie razem z moim obiadem - wysyczała groźnie wojowniczka, na co starszy wkurzył się jeszcze bardziej. Jego futro na grzbiecie stało niemal pionowo, a pysk wykrzywił w tak okropnym grymasie, że wyglądał jakby chciał wszystkich zabić, jednocześnie wydalając śniadanie, wykorzystując wszystkie dziury swojego ciała. Płonący Grzbiet tylko wpatrywał się w swoje koty błagalnym wzrokiem. Wąsata Łapa próbował się nie zaśmiać, ponieważ staruszek i bez tego strasznie go nie lubi. Nocna Łapa i Gardeniowa Łapa cofnęły się nieznacznie, a kiedy zauważyły, że stoją między wojowniczką, a zrzędliwym grzybem prawie nie wybuchły płaczem. Zaczęły przesuwać się powolutku w tył.
- Ty smarkulo! Jak śmiesz się tak odzywać do starszego wojownika! Nie w sobie ani krzty szacunku do starszych i bardziej doświadczonych kotów! Radze ci się odsunąć trochę dalej, bo jak na takiego starucha przystało mam czasem problem z trzymaniem czegoś, a wole cie nie pobrudzić - wycharczał złośliwie Burzowy Kwiat, na wzmiankę o problemach z moczem Gardenia prawie zwróciła na trawę swoją jaskółkę, a była na prawdę bardzo smaczna. Szylkretka siedząca obok jedynie wykrzywiła pysk z obrzydzeniem szepcząc ciche "ohyda". Rudy prawie płakał próbując się uspokoić, a zastępca zapewne zastanawiał się nad okropnym poczuciem humoru swojego ucznia oraz czy jest możliwość żeby go wymienić.
- Na Klan Gwiazd! To było obrzydliwe. Weź najpierw się zastanów co tam chcesz wycharczeć, a nie sepleń o wszystkim, miej że w sobie chociaż trochę rozumu. Ja rozumiem, że to tam powoli wysiada na stare lata, ale nawet kociak nie mówi na głos, że się moczy we śnie - obrzydziła się wojowniczka, mrużąc oczy w cienkie szparki. Spojrzała po kotach wokół siebie. Płonący Grzbiet posłał siostrze błagalne spojrzenie i pokręcił lekko głową jakby chciał powiedzieć "Błagam cie, nie ciągnij tej rozmowy o problemach starszych kotów, wole nie wiedzieć, że mnie to czeka", ale co to by było za rodzeństwo gdyby się siebie słuchało. Liliowa kotka przytrzymywała się na swojej koleżance, bo aż się jej słabo zrobiło - Widzisz co robisz stary grzybie. Ten młody zaraz nam zejdzie, bo oddychać nie może, a tamta powoli mdleje, bo postanowiłeś się podzielić z całym światem swoimi problemami, weź idź z tym do Burzowego Futra, my nie mamy wykształcenia. Chyba powinnam zmienić legowisko, bo nie chce być na twoim celowniku nocą.
- Uważaj, bo Wierzbowy Nos pluje kłaczkami na odległość, podobno już raz kogoś nim zabiła - wysyczał kocur, ale tym razem Wąsata Łapa przegrał walkę z swoim okropnym poczucie humoru i opluł sobie cały pysk. Zawył głośno i wręcz upadł na ziemie śmiejąc się jak opętany. Widać było, ze bardzo się powstrzymywał, a teraz musi się wyszaleć, bo inaczej by sobie nie wybaczył, że przegapił taką okazję. Burzowy Kwiat spojrzał na niego z mordem w zgniłych ślepiach, a Szepcząca nawet nie odwróciła w jego stronę łba. Płonący Grzbiet zaczął chyba już układać jakąś modlitwę do Klanu Gwiazdy, żeby mieli jego ucznia w opiece. Uczennice uśmiechnęły się na widok kolegi, który wręcz tarzał się w trawie, dalej wesoło rechocząc. Kiedy po dłuższej chwili wstał i otrzepał się z pyłu, nawet nie zauważył mordu błyszczącego w oczach starszego kocura.
- Ah. To było śmieszne - powiedział delikatnie kocurek, uśmiechając się głupkowato. Czwórka kotów wpatrywało się w niego jakby już wiedziało, że widzą go po raz ostatni, jednak nikt nie miał zamiaru ratować go przed starym, rozsierdzonym burasem. Wąsik spojrzała po wszystkich kotach, a na koniec zatrzymał wzrok na wojowniku, który widocznie pragnął jego śmierci - Panie mentorze, czy mam pozwolenie na bardzo szybką i nieprzemyślaną ucieczkę przed Burzowym Kwiatem?
- Tak, masz moje pozwolenie.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)
Gardenia to miłość
OdpowiedzUsuńGardenia to życie
Wąsu ukocha
Uwielbiam XDDD
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń