— Chodź — rzuciła tylko — chyba powinnaś się położyć.
Migoczące Niebo ożywiła się, szybko kręcąc głową.
— Och, gadanie, mówiłam ci przecież, że nic mi nie jest — zaprotestowała. Jej
— Jest, czy nie jest, wydajesz się aktualnie być zmęczoną kupą futra, a to nie jest dobra forma do trzymania gardy dla klanu w razie ataku. Powinnaś dbać o swój wypoczynek — powiedziała i sama ruszyła w stronę legowiska uczniów, aby zanurkować pod ostrokrzewem i chociaż w ten sposób schronić się przed wszechobecnym słońcem. Migoczące Niebo westchnęła i podążyła za córką Białej Sadzawki.
— Nie przesadzaj — burknęła — i tak jest gorąco, tylko się rozleniwię.
Ciernista Łodyga uśmiechnęła się do przyjaciółki.
— To ja sobie pośpię, a ty ponarzekaj, zgoda?
Migoczące Niebo jedynie ciężko westchnęła, widząc, jak ta leniwa dupa, zwana mentorką jej brata rozkłada się w najlepsze. Może i Ciernista Łodyga była od niej o księżyce starsza, jednak kiedy się upierała zachowywała się, niczym kocię. W dodatku potrafiła zasnąć w przeciągu kilku chwil. Rudzielec obserwował, jak kocica rozciąga się, a następnie leniwie zamyka powieki i zasypia. Ten widok tylko bardziej ją znużył. Możliwe, że buraska osiągnęła swój cel, bo rozsiewając jeszcze bardziej senną aurę w pomieszczeniu, zmusiła i drugą do chwilowej drzemki.
~*~
Coś potrząsnęło nią. Raz. Drugi. Trzeci.
Z jej pyszczka wydobyło się niezadowolone mruknięcie. Kto śmie naruszać jej słodki sen?
Niechętnie uchyliła jedną powiekę, ukazując zaspane, zielone oko, tak bardzo podobne do oczu Cienistego Pazura. Przed jej oczami zatańczyła rudość i niebieska barwa, która powoli zaczęła składać się w całość.
— M-migocząąące Nieeebo? — wymruczała cicho. Jej przyjaciółka przewróciła oczami.
— Podnoś się, popielico — powiedziała lekko rozbawiona — idziemy na patrol z Deszczowym Porankiem.
— C-coooo... — Cierń niezgrabnie podniosła głowę — k-kiedy?
Oberwała szylkretową łapą w łeb. Prosto między oczy. To ją rozbudziło. Natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej.
— Teraz. Rusz się.
Bura westchnęła cierpiętniczo i wyczołgała się z legowiska, aby zaraz zauważyć swojego szwagra. Szwagra, nie do końca świadomego bycia jej szwagrem, ale wciąż szwagra. Skinęła mu uprzejmie łbem i razem wyruszyli z obozu. Nareszcie był wieczór i było chociaż odrobinę chłodniej. Kiedy syn Złotej Melodii wybrnął do przodu, Cierń uznała, że powinna poruszyć z Migoczącym Niebem temat jej zachowania sprzed paru godzin. Nadal ją to zastanawiało.
— Wiesz... — oznajmiła, powracając do poważnej, Ciernistej Łodygi, jaką zazwyczaj była — nie naciskam na ciebie w żadnym razie, ale jeśli poczujesz potrzebę pogadania ze mną o czymś, nie krępuj się. — Przez krótką chwilę pręgowana słała jej ciepły uśmiech, aby zaraz po tym na nowo przybrać swój nieprzejęty wyraz pyszczka.
<Migaczu? Pisanie o tej porze było świetnym pomysłem XDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz