Wślizgnął się do leża terminatorów. Wchodząc tam poczuł się tak... dziwnie. Jakby nie był tutaj od setek księżyców, a przecież minęły może ze cztery. Znalazł swoją przyjaciółkę, która samotnie leżała skulona na swoim posłaniu. W jego sercu zagościło bolesne ukłucie żalu. On nie znosił zostawać sam. Czuł się wtedy tak... źle. Po prostu, źle. A przecież Jagodowa Łapa była sama od księżyców, a do przybycia Lodu i Ognia nie było nawet żywej duszy w leżu terminatorów! Sama zasypiała i sama się budziła. To musiało jeszcze bardziej uświadamiać ją w stratach minionych księżyców. Jak bardzo brakowało jej teraz brata, oraz Lwiej Łapy? Niebieski wiedział, że nigdy nie będzie w stanie zastąpić jednego z nich, a co dopiero oboje, jednak zależało mu, aby kocica wiedziała, że jest tutaj, zaraz obok. I że za nic w świecie jej nie opuści. Z wolna podszedł do niej i położył pożywienie obok niej. Miał już odwrócić się do wyjścia, kiedy koteczka z wolna otworzyła swoje żółte oczęta i spojrzała nań, uśmiechając się delikatnie.
— Srebrne Poroże? — Ziewnęła przeciągle, wyciągając łapki przed siebie — Co tutaj robisz? I co tak pięknie pachnie? — Jej wzrok powędrował do ptaka, leżącego tuż przed nią. Uśmieszek na pyszczku przyjaciółki vana poszerzył się. — Och. Dziękuję.
Cętkowany potrącił ją lekko łbem.
— Nie dziękuj tylko wcinaj, śniadanie do legowiska się więcej nie powtórzy! — oznajmił, śmiejąc się cicho. Jagódka zawtórowała mu i zaczęła jeść, raz po raz patrząc na boki, czy aby na pewno jej towarzyszki śpią. Pewnie domyślała się, że słońce dopiero raczy wychylić się zza horyzontu, a na niebie znajdują się jeszcze nieliczne gwiazdy. Jej bliscy, którzy bacznie obserwowali tę dwójkę. Na tę myśl Srebrny poczuł dreszcz. Nie chciał by być obserwowany przez Lwa! Co prawda, utrzymywał usilnie że kocur żyje i pewnie zwyczajnie układa sobie to życie gdzieś indziej, tak jak to zrobił Srebrny, jednak czasami w jego głowie pojawiały się myśli, że może to nie prawda. Może były terminator Żwirowej Ścieżki jest teraz na Srebrnej Skórce?
Jagodowa Łapa wstała, mierząc swego przyjaciela wzrokiem.
— Póki nie świta... nie masz może ochoty pójść ze mną zakopać kosteczek? — zapytała. Srebrny uśmiechnął się lekko.
— Po co się ograniczać? Chodźmy na spacer. I tak ci ze Żwirką zastępczo "mentorujemy", nikt nie zwróci uwagi, że wyszłaś — wraz z tymi słowami puścił doń oczko. Chyba za dużo czasu spędzał ze Spienioną Falą. Identyczna myśl pojawiła się w głowie jej terminatorki, widząc to. Koteczka zachichotała cicho i chwytając resztki swego pokarmu wybyła z leża.
Uderzyło w nich chłodne powietrze, a pod łapami zachrzęścił śnieg. Tak, to już, a ta świadomość nie wydawała się dla nich w ogóle przyjemna. Nawet tak młode koty, jak oni wiedziały, że starta dwójki wojowników tuż przed porą Nagich Drzew nie jest niczym dobrym. Srebrnemu zresztą nie trzeba było tłumaczyć okrucieństwa śnieżnej pory. To w końcu podczas niej opuścił swój dotychczasowy "dom", aby jako mały kociak poszukać własnego miejsca na ziemi. Pamiętał doskonale chłód, jaki przelatywał przez całe jego futro. Pamiętał, jak bardzo chciałby je wówczas zrzucić, aby tylko nie musieć ogrzewać jego przemoczonych włosków własnym ciałem. Pewnie nigdy do końca tego nie zapomni. I pewnie nigdy nie będzie tego żałował.
Uderzyło w nich chłodne powietrze, a pod łapami zachrzęścił śnieg. Tak, to już, a ta świadomość nie wydawała się dla nich w ogóle przyjemna. Nawet tak młode koty, jak oni wiedziały, że starta dwójki wojowników tuż przed porą Nagich Drzew nie jest niczym dobrym. Srebrnemu zresztą nie trzeba było tłumaczyć okrucieństwa śnieżnej pory. To w końcu podczas niej opuścił swój dotychczasowy "dom", aby jako mały kociak poszukać własnego miejsca na ziemi. Pamiętał doskonale chłód, jaki przelatywał przez całe jego futro. Pamiętał, jak bardzo chciałby je wówczas zrzucić, aby tylko nie musieć ogrzewać jego przemoczonych włosków własnym ciałem. Pewnie nigdy do końca tego nie zapomni. I pewnie nigdy nie będzie tego żałował.
— Jak się czujesz? — zapytał, kiedy opuścili obóz. Jagódka westchnęła ciężko.
— Ci wojownicy... nie byli dla mnie nikim bliskim, to fakt. Fiołkowy Podmuch był moim wujkiem, ale nie rozmawialiśmy wiele. Z Błyskającym Niebiem czasem wymieniałam uprzejmości i tyle. Jednak... źle mi z tym, że nie udało nam się ich uratować, wiesz? Może gdybym była szybsza, tak jak ty, nadal by tutaj byli? — Spuściła smętnie głowę, na co Srebrny potrącił ją lekko w bok.
— Gadasz bzdury, kupo futra! — zawołał — zrobiłaś co w twojej mocy i wcale nie jesteś powolna! To mógł być każdy, na twoim miejscu. Nie możesz się obwiniać o ich śmierć.
Kocica potaknęła niechętnie, to jednak nie zadowalało jej przyjaciela. Ponownie potrącił ją lekko, zaczynając biec przez siebie. Kotka rozszerzyła oczy, po chwili jednak zrozumiała i ruszyła za nim. Srebrny nie przyśpieszał tak, jak zwykle i robił to celowo. Chciał sprawić przyjemność koteczce.
— Patafianie! — zawołała po dłuższym czasie biegu, skacząc na niego. — Widzę, że dajesz mi fory! Zapłacisz za to! — Teraz leżała na swoim przyjacielu, przygniatając go do ziemi i wpatrując się weń poważanym wzrokiem. Srebrny zachichotał. Niby co mu zrobi? Posmyra noskiem po brodzie? Mina jednak zrzedła mu, gdy kępa śniegu wylądowała w jego pysku. Zakasłał, wypluwając zimną masę na inną zimną masę.
— Ty mała... — warknął, a następnie podniósł łeb i styknął się z nią noskiem. — Popamiętasz mnie, Jagodowa Łapo.
— Ach tak? — zapytała, chichocząc. Srebrny strząsnął łapą leżący na ziemi śnieg wprost na pysk kotki, którym ta zaczęła potrząsać zdezorientowana. Korzystając z okazji wykaraskał się spod niej, nie obyło się jednak bez oberwania mokrą mazią. Szybko dwójka przyjaciół pogrążyła się w wojnie i śmiechach, zapominając o życiu doczesnym.
Oblodzona Łapa nie będzie zadowolona, gdy pozna powód, dlaczego jej mentor spóźnił się na trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz