Kocur nie chciał od Czereśni niczego, a więc odsunął się od niej i zbliżył do Płomykówki, na co ta lekko się speszyła i wbiła swój wzrok w ziemię. Swoim zachowaniem przypomniała mu ojca, a na samą myśl o tym Oset się skrzywił. Z dwojga złego wolał rozmawiać z kotką o jasnym futerku, bo to, jak się zachowywała w stosunku do niego Czereśnia wkurzało go bardziej.
— Spadaj — prychnął.
— O co ci cho– — nie dokończyła, bo Oset przerwał jej w połowie zdania.
— Z kim trenujesz? — zwrócił się do Płomykówki.
Uczennica o niebieskich oczach popatrzyła na niego z lekkim zdziwieniem, a następnie przełknęła gulę ciążącą w jej gardle. Wyglądała na lekko przerażoną tym, w jaki sposób zachowywał się Oset i nie wiedziała, co powiedzieć, by go nie zdenerwować.
— Trenuję z Za-Zającem — odpowiedziała, a jej głos drżał.
Oset o mało co nie wybuchł ze śmiechu, gdy to usłyszał.
— Ta Sarenka to chyba nie tylko łapy nie ma! — parsknął. — Czego on cię niby nauczy? Jak uciec od przeciwnika? A może jak wygrzebywać resztki z odpadów dwunożnych?!
Płomykówka otwierała co chwila pyszczek i go zamykała, jakby chciała mu coś odpowiedzieć, jednak nie była pewna, czy by dobrze zrobiła. Ostatecznie przysunęła się do Czereśni i popatrzyła na nią z niemą prośbą o pomoc, co ta od razu zrozumiała i zbliżyła się do Ostu, osłaniając ją swoim ciałem.
— Te, nie pozwalaj sobie, ptasi móżdżku! — warknęła. — Zając z pewnością jest o wiele większym pożytkiem dla Klanu Lisa niż ty, maminsynku.
— A jeże latają! On jest tak samo przydatny jak zdechły lis, a jeśli ty tego nie widzisz to najwidoczniej masz coś z głową!
Oset patrzył z gniewem na Czereśnię i z ostatkami sił powstrzymywał się od tego, by się na nią nie rzucić i nie zacząć z nią walczyć. Wbił swoje pazury w ziemię i czekał na to, co mu odpowie, bo jeśli go jeszcze bardziej rozgniewa to nerwy najpewniej mu puszczą i z chęcią zadrapie tą jej szpetną mordkę.
< Czereśnio? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz