Uczennica Klanu Burzy była wdzięczna ojcu, iż wypuścili te niewinne koty. Gdy już chciała zawracać do legowiska, aby w końcu wyspać się na trening, usłyszała czyjś ostry szept przy swoim uchu. Zamrugała kilkakrotnie żółtymi ślepiami.
- Psst! Rdzawa Łapo!... - syknął ktoś tuż za nią, natomiast gdy odwróciła niewielki łebek, dostrzegła Szepczący Wiatr - Chodź!...
Błękitnooka kocica trzepnęła końcówką ogona o swoje tylnie łapy, po czym rozejrzała się. W jej oczach widniało niezdecydowanie i impulsywność, a gdy ponownie zwróciła pyszczek ku niej, źrenice zmniejszyły się.
- No dalej! Na co czekasz? - ofuknęła ją, starając się uśmiechnąć - Wracamy do domu, Rdzawa Łapo.
Szylkretowa koteczka spojrzała w jej niebieskie oczy, a jej łapy poczęły drgać. Stanęła przed jednym z ważniejszych wybór w jej życiu.
Klan Wilka czy Klan Burzy?
Przy tym pierwszym trzymały ją więzy krwi, aczkolwiek nic z niego nie pamiętała. Sceny z dzieciństwa były za kurtyną mgły, której nie mogła unieść. Nawet, jeśli wierzyła kotom, nie potrafiła ot tak odejść od wojowników, którzy ją wychowali.
Natomiast w Klanie Burzy czuła, że naprawdę jest wolna. Wiatr świstał jej w uszach, czochrał jej krótką sierść, a nos łowił każdy zapach. Mogła tutaj biec, i biec, i biec... Nigdy się nie zatrzymać, ale wiedziała, iż tutaj zawsze ktoś będzie na nią czekał.
A jak przyjmą ją w Klanie Wilka? Wrogie spojrzenia, syczenie? Czy jednak mruczenie, przytulanie się do obcych kotów do których nic nie czuje?
Wracając do rzeczywistości, położyła uszy po sobie, po czym cofnęła się o kilka kroków. Cała drżała na szczuplutkim ciałku, a jej wzrok ciągle uciekał w boki, unikając spojrzenia siostry. Siostra. Jak to dziwnie brzmi.
Była jedynaczką, wychowywała się ze siostrzenicami Lamparciej Gwiazdy, ale niezbyt je lubiła. W kociarni jej dokuczały, a gdy były terminatorkami próbowały się z nią na siłę zaprzyjaźnić. Przegryzła dolną wargę. A co by było, gdyby wychowywała się tam, w tym leśnym klanie?
Wilczaków wyobrażała sobie jako koty wysokie, dobrze umięśnione i cholernie zwinnie. W końcu muszą jakoś żyć w lesie, gdzie co chwila można zahaczyć o gałęzie! Jej ciałem wstrząsnął dreszcz.
- Szepczący Wietrze... - wyszeptała pobladłymi wargami, natomiast jej głosik w każdej chwili mógł się zapaść - Ja... nie wiem czy chcę wrócić.
Wojowniczka stanęła w miejscu, a jej oczy pokryły się czymś w rodzaju mgły. Miała tępe spojrzenie, jakby nie docierały do niej słowa, które przed chwilą wypowiedziała szylkretowa uczennica.
- To znaczy? - powiedziała, kiwając powolnie łbem - Nie mów mi, że chcesz siedzieć z tymi oszustami, kłamcami... Myślisz, że cię kochali? A skąd wiesz, że i tego też nie udawali?! Lamparcia Gwiazda to okrutnik, który nikogo nie kocha. Ma serce z lodu.
Rdzawej Łapie pojawiły się łzy w kącikach oczu. Wkrótce całe się zaszkliły, natomiast szylkretka już cała zaczęła się trząść.
- Przestań! - wrzasnęła, zalewając się gorzkimi łzami - Nie wiesz, jak to jest! Oni mnie wychowali, nie Klan Wilka, zrozum to! Proszę...
Ostatnie słowa wypowiedziała tak cichutko, iż zastanawiała się, czy nie dopowiedziała tego w swojej głowie. Szepczący Wiatr popatrzyła na nią z wyrzutem i zacisnęła mocno pyszczek.
- Nie potrafię - wyszeptała w końcu zduszonym tonem głosu - Może spróbuj ty to zrozumieć. Myślałam, że zginęłaś. Nie miałam nikogo, bo ty byłaś najlepszą siostrzyczką pod słońcem!... A tymczasem zabawiałaś się w Klanie Burzy, a ten... ten sadysta Lamparcia Gwiazda udawał twojego ojca. Borsuczy Goniec to twój ojciec! To on jest twoim ojcem!
Rdzawa Łapa kiwała szybko i przecząco łebkiem, cofając się ciągle do tyłu. Wybuchła wielkim szlochem, łzy zamazywały jej widok, więc szła po omacku. Następnie, nic nie mówiąc, pobiegła przed siebie.
Zostawiła za sobą przeszłość i ukochaną siostrzyczkę.
___________________________________________________________________________________
Życie jako samotniczka na pewno jej nie sprzyjało.
Kiedy miała jakikolwiek problem z pożywieniem, ranami czy też goniącymi ją psami czy kotami - uciekała do Dwunożnych. Ci przyzwyczaili się już do jej obecności, która czasem była dłuższa, czasami też krótsza. Niekiedy nie uśmiechało jej się wracać na tereny Klanów, ponieważ często przeganiały ją patrole.
Usiadła na płocie, łapiąc równowagę i wpatrując się w las. Ta ucieczka, łzy, czy chwilowy powrót do Klanu Burzy nie dały jej ukojenia. Wręcz przeciwnie - teraz czuła się, jakby była w środku pusta. Porzuciła życie wytrwałej kocicy, która poradziła sobie w każdej sytuacji na egzystencję koteczki, która niedługo zaliczy wizytę u Obcinacza. Była stuprocentowa pewna, iż za księżyc, ba!, nawet mniej, dostanie obróżkę z tym hałaśliwym, metalowym czymś. Wzdrygnęła się.
Serce w jej klatce piersiowej załomotało mocniej, gdy dostrzegła czyjąś końcówkę ogona. Coś siedziało w zaroślach, delikatnie je poruszając. Źrenice byłej uczennicy zwężały się i rozszerzały na przemian. Spotkanie z klanowym kotem przyprawiało ją o zawroty głowy, jednakże poczuła również zastrzyk adrenaliny.
Nie lubiła życie kota domowego - dostawała nieświeże jedzenie, które nawet nie przypominało soczystej myszki. Ale jednak Dwunodzy mieli świetnego medyka, u którego była biel i zapach chemikaliów. Po tej wizycie zawsze świdrowało ją w nosie, aczkolwiek nie odczuwała bólu ran. Bywał lepszy, niż Kwiecisty Wiatr czy też Gradowa Mordka!
Zza krzaków jednak nie wyszła żadna wojowniczka, tylko gruba kocica, która mieszkała niedaleko z jakimś łysym kotem w sweterku. Parsknęła niezadowolona, gdy tłusta pieszczoszka spróbowała podbiec kawałek, jednak zaraz się zasapała. Cóż za marna kondycja!
Rdzawa Łapa z gracją zeskoczyła z białego płotu, kierując się do lasu. Ignorowała ciche szepty z tyłu czaszki, które mówiły, że nie jest to najlepszy pomysł. Jej krok był sprężysty, sprawnie omijała gałązki czy też jeżyny. Wzrok miała rozlatany, ale też nie chciała się rozproszyć.
Poczuła jakiś ciężar, na barkach, który zwalił ją z łap. Obróciła się pod wrogim kotem, starając się tylnymi łapami kopnąć go w podbrzusze. Strzał był wyjątkowo celny, a przeciwniczka odchyliła się do tyłu. Rdzawa Łapa podniosła się i już chciała zaszarżować, rozcinając bok kocicy, gdy zobaczyła te błękitne oczy.
- Szepczący Wietrze!... - pisnęła, podbiegając do wojowniczki - Nic ci nie jest?! Klanie Gwiazd, wybacz, ale nie chciałam!
Dotknęła różowym nosem pręgowanego boku kocicy, zatapiając się w jej zapachu. Pachniała intensywnym leśnym podszyciem, ale też pojawiła się nutka kwiatów i owoców. Mogła ciągle być wtulona w jej futerko, aczkolwiek zrozumiała, iż niewłaściwie postąpiła. Sama przyznała, że nie chce z nią wrócić.
Kiedy Szepczący Wiatr uniosła ku górze łebek, Rdzawa Łapa zamarła. Wargi kocicy zaczęły wydawać z siebie następujące słowa.
<< Szepczący Wietrze? >>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Już pomijając fakt, że w poprzednim opku tej sesji Rdzawa miała zupełnie odwrotne poglądy i inne zachowanie to tak:
OdpowiedzUsuńSzept nigdy by nie powiedziała Rdzawej, że Borsuczy Goniec to jej ojciec. Ona dobrze wie, że tak nie jest i nie lubi kłamać, a zwłaszcza swej kochanej siostrzyczki nie okłamałaby nigdy. Dałaby więc tu najpewniej inny argument, że klan wilka to jej prawdziwa rodzina, która ją pamięta jako kocię i wciąż kocha, bo nikt nie kocha bardziej niż rodzona rodzina.
Odwrotne poglądy, które wyrażała tylko i wyłącznie w jej myślach.
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego, że nigdy nie potrafiła by ot tak wydać Klanu Burzy. To oni ją wychowali i z nimi żyła. Musiała go bronić, mimo, iż miała mieszane uczucia.
Co do Borsuczego Gońcy - wtedy jeszcze nie poznała swojego prawdziwego ojca. Myślę, że powołałaby się na niego, niż na randoma.
To i tak bez sensu. Przed chwilą myślała o Lamparcie jak o, cytując, potworze, który ją oszukał. Tu masz to opo, dla przypomnienia -> http://kociwojownicynowaera.blogspot.com/2017/10/od-rdzawej-apy.html
OdpowiedzUsuńA Szept nie powołałaby się na NIKOGO. Wtedy nie wiedziała kto nim jest, prawda, wiedziała jednak, że Borsuczy Goniec na pewno nim NIE jest. Po prostu nie wspomniałaby o ojcu tylko powołałaby się na inny argument.
Uważam, że w opowiadaniu zagranie jest poprawne. Szept chce przeciągnąć Rdzawa na swoją stronę. Mówiąc o Pupie, albo nie mówiąc utrudnilaby sobie zadanie.
OdpowiedzUsuń