"Ja również nie odpuszczę"
Zamiast odpowiedzieć na pytanie, w pierwszej chwili ruda wojowniczka zacisnęła mocniej zęby na mchu, który trzymała w pysku.
Jedno. Dwa. Trzy.
Trzy uderzenia serca. Tyle wystarczyło, aby na pysku Lew pojawił się ciepły uśmiech, którym najczęściej właśnie obdarowywała swoich bliskich. Odłożyła świeży mech na jednym z legowisk, odwracając się ponownie do medyczki.
— Ciociu Wiśniowa Iskro! Jak dobrze, że pytasz. Chociaż ty. Inni tylko oceniają i szepczą... — Dostrzegając wzrok Wiśniowej Iskry mówiący "Przejdź do konkretów". Tak też więc uczyniła, odchrząkajac przed tym cicho. — Nic nie nabroiliśmy.
Szylkretka nie wyglądała ani trochę na przekonaną niewinności dzieci Leśnego Pożaru.
— Doprawdy? — Uniosła brew. — Czyli zostaliście ukarani za nic?
— Tak, dokładnie. — oparła pewnie, dumnie unosząc pysk. Cioteczka Wiśnia musiała przejrzeć na oczy nim będzie za późno. Musiała zrozumieć, że dała się omotać tej paskudnej Różanej Przełęczy i jej rządom. Gdyby tylko była oddana Piaskowej Gwieździe, tak jak Lew była. Ona chciała dobrze dla swojej rodziny. — Nie zrobiliśmy nic złego. Zarówno ja czy Piaszczysta Zamieć. Nawet Srebrzysty Nów. — Dla lepszego wybrzmienia, a żeby to jej prawda była tą najświętszą, postanowiła wspomnieć o tej niebieskiej paskudzie. — Chcieliśmy tylko poinformować Różana Przełęcz o zapędach jej drugiego syna, Pustaka... Szepczącej Pustki. Szeptu. — poprawiła się dostrzegając wyraz pyska cioteczki, pełny zwątpienia w córkę Ziębiego Trelu. — Chciał żebym mu służyła. Piasek również. Każdy rudy kot. Otwarcie o tym mówił, mieszając w to kota z innego klanu. I to w dodatku niepełnosprawnego! Drań bez serca. — Pokiwała łebkiem. — Nie chcieliśmy zwlekać ze zgłoszeniem liderce tego okropnego zachowania, które trzeba przecież tępić. Nie ważne czy to jej syn, czy nie. Takie zachowanie powinno zostać natychmiast ukrócone, jak to miało miejsce w przypadku tych nie wychowanych samotników... Phi! Nie spodziewałam się tylko tego, że koty ceniące dobro bliskich, klanu i przestrzegające kodeks również na tym ucierpią. Jesteśmy ofiarami ciociu. — westchnęła, mając nadzieję, że kotka nie wymyśli jakiejś pokrętnej logiki uważając, że jednak kara im również się należy.
Bo się nie należała. I każdy powinien to zrozumieć.
Starsza w skupieniu przysłuchiwała się słowa padającym z rudo-białego pyska wnuczki swojego kuzyna. A gdy Lew skończyła swój przydługi monolog, pysk szylkretki się lekko uchylił, a pomarańczowe oko uważnie przyjrzało się młodej wojownicze.
— Cóż... Jeśli jest dokładnie tak jak mówisz, to dobrze postąpiliście informując o tym Różaną Przełęcz. Nikt nie powinien być dyskryminowany przez kolor futra. — Śmiało mogła stwierdzić, że ta uwaga nie tylko tyczyła się niesmacznego żartu bękarta Róży, ale również zachowania Lwiej Paszczy i tego jak się nosiła. Przemilczała tę uwagę, pozwalając Wiśniowej Iskrze na dalsze mówienie — Jednak nie uważasz, że lepiej było poczekać, aż zgromadzenie dobiegnie końca? Dla waszego dobra. — Lew w odpowiedzi zaprzeczyła kręcąc swym rudym łebkiem. Z czymś takim nie można było zwlekać. — Różana Przełęcz w wielu kwestiach kieruję się przeszłością, nie logiką. Powinnaś to wiedzieć Lew. — Ton kotki zmienił się na nieco karcący. — Żar na pewno nie szczędził ci opowieści o Piaskowej Gwieździe i jej "dokonaniach".
— Co to ma wspólnego z moją karą?
— To, że powinnaś być bardziej uważna, Lew. Pokorna. Może i jest tak jak mówisz, nie zrobiliście nic złego, jednak Różana Przełęcz uważa inaczej. Jak już wspominałam, kieruje się przeszłością. — Ściszyła nieco głos. — To do niej należy ostateczna decyzja. To ona jest liderką. Ma władzę. Nie zapominaj o tym.
— Nie zapominam. — prychnęła. Nie dało się zapomnieć o tym, że ich liderką był kot, który nie zasługiwał na to stanowisko. — Pamiętam o tym doskonale, dlatego też ten fakt chciałam wykorzystać.
Wywróciła oczami. Co za kit jej tu medyczka właśnie wciskała. Nie rozumiała tego. Wiśniowa Iskra coś jeszcze mówiła do wnuczki Rozżarzonego Płomienia, jednak ruda myślami była już gdzieś indziej. Jej wzrok padł na Rumiankowe Zaćmienie, który wkroczył do legowiska medyków ze świeżą dostawą ziół. Uśmiechnęła się do kocura słodko. Korzystając z okazji, że asystent zawitał do legowiska, postanowiła zmienić temat, bo nie miała zielonego pojęcia o tym, co do niej Wiśnia przed paroma uderzeniami serca mówiła.
— Miałam nosa do Rumianka, prawda ciociu? — Wibrysy kotki lekko drgnęły. Chełpiła się w duszy tym, że już w żłobku udało jej się dostrzec ścieżkę pisaną kociakowi, którą powinien podążać już od ukończenia sześciu księżyców. Musiało niestety dojść do przykrych wydarzeń, aby w końcu Rumianek przestał uciekać przed swym przeznaczeniem. — Jako jedyny nie lenił się i pracował tak ciężko, aby zostać twoim asystentem. Jestem z niego taka dumna, ty pewnie też ciociu. Masz w końcu oparcie z prawdziwego zdarzenia.
— Tak, mam.
Ruda z uśmiechem wypisanym na mordę wróciła do swoich obowiązków. Czekały ją jeszcze dwa kursy, nim wymieni cały mech. Taki plus tego był, że mogła co nieco pogawędzić z medykami na temat ziół czy innych kocich ploteczek.
***
Śmierć Wiśniowej Iskry, pomimo odmiennych poglądów szylkretki, była ciosem w serduszko Lew. W ciągu kilku księżyców straciła za dużo swoich bliskich. Nie rozumiała tego. Czyżby Piaskowa Gwiazda odwróciła się od nich? Czy mogło za tym stać zachowanie Piaska? Przecież na zgromadzeniu zachował się na medal stając w obronie siostry. Więc dlaczego bliscy, których nie powinna tracić, odchodzili tak nagle.
Naprawdę, nic już z tego nie rozumiała.
Gula podeszła jej do gardła, gdy siedziała naprzeciw mogiły medyczki. Pamiętała słowa kotki o tym, że ma być uważna. Czy mogła uznać to za jej ostatnią wolę? Pewnie tak. Postanowiła tak też uczynić, mając nadzieję, że krewniaczka w podzięce będzie doglądać z Klanu Gwiazd trójki kotów będącymi przyszłością ich rodu.
— Musimy zdobyć nasiona wiśni. — zwróciła się cicho do swojego rodzeństwa, ocierając łapa mokre oko.
Chociaż tyle mogła zrobić w podzięce cioteczce za bycie głosem rozsądku w ich rodzinie. Głosu, który stracili. Głosu, który zbyt dużo nie mógł wskórać.
Wierząc słowom Owczej Piersi, kotka chciała, aby pamięć o niej i cząstka nie zaginęła. A wiśnia, po której zmarła została nazwana, powinna pięknie się prezentować na wzgórzu, tuż obok miejsca spoczynku medyczki. Byłaby naturalnym pomnikiem pamięci o krewnej.
Amen Wiśnia 🙏
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz