Już wolał lanie od Zając! Co było naprawdę dziwne! Nie spodziewał się, że ta starucha będzie taka świrnięta, by posuwać się przed nim do takich nieczystych zagrywek! Wstał chwiejnie na łapy, ponieważ robienie ciągle i ciągle tych samych pozycji łowieckich, było okropnie męczące. Czuł jak mięśnie mu drżą i pragną o chwilę odpoczynku. Musiał jednak doczłapać do obozu. Tam był bezpieczniejszy. Zbierając siły, ruszył do przodu, pozostawiając ją szybko w tyle.
***
Tym razem stawił się na treningu, chociaż każda część jego ciała nie chciała. Miał potworne zakwasy, które nie zachęcały do kolejnego trenowania pod okiem wariatki. Na dodatek spotkanie kotki budziło w nim strach. Musiał jednak zacząć robić postępy, by przegonić siostrę. Chowanie głowy w piasek, nie było rozwiązaniem. Na ten moment nic nie umiał, nawet nie złapał tej cholernej myszy. A w rozmowie z siostrą dowiedział się, że Tulipanowy Płatek węszyła, wypytując o ich postępy. Czy była już u jednookiej? Czy kocica jej nagadała bzdury? Oby nie!
- Cześć mały - Usłyszał za sobą jej głos. - Gotowy na trening? Dzisiaj sobie trochę popływamy, chyba, że wolisz coś innego...
Cofnął się od niej instynktownie, nie chcąc by wojowniczka tak bardzo się do niego zbliżała. Powinna trzymać dystans! Czemu Rudzikowy Śpiew jeszcze z nią nic nie zrobił? Liczył, że kocur pogada z siostrą i dojrzy jej skażone oblicze, ale najwyraźniej było to tylko jego marzenie, które nie zostało i pewnie nigdy nie zostanie spełnione.
- Możemy iść pływać... - zadecydował.
To mu się na pewno przyda. Ich obóz otoczony był przecież przez rzekę, przez co umiejętność radzenia sobie w takich środowisku, jak nic była bardzo korzystna, by przetrwać.
Mentorka zaśmiała się cicho i skierowała kroki w stronę brzegu.
Zignorował ten jej babciny chichot, co było dla niego sporym osiągnięciem. Wolał jednak nie strzępić sobie niepotrzebnie języka w obawie, że ta go ponownie skrzywdzi.
Ruszył za nią w znacznym oddaleniu, by nic nie próbowała, jak ostatnim razem. Gdy dotarli na miejsce, zatrzymał się, patrząc na wodę. Była dzisiaj spokojna i płynęła leniwie. Na pewno była chłodna, w końcu to była Pora Opadających Liści.
Nagle poczuł jak wpada do wody. Śmiech rozległ się zaraz potem, a go zalała fala wściekłości. Wepchnęła go tam?! Wariatka! Dobrze, że na brzegu było płytko, bo jak nic mógł przecież zginąć! Wstał na łapy, mordując ją wzrokiem.
- Odbiło ci?! - wrzasnął na nią, czując jak zaczyna drżeć ze złości i zimna. Tak jak się spodziewał, woda nie była ciepła.
- Masz pływać, a pływa się w wodzie. Masz wejść głębiej, aż nie stracisz podłoża pod łapami, jasne? - rozkazała.
No i co? Sądziła, że coś takiego sprawi, że zrozumie jak się pływało?! Wejdzie, wejdzie, ale czy wyjdzie? Oto było pytanie.
- Ale ja nie umiem pływać! Może trochę teorii? - zasugerował, machając ogonem. Przez to, że się zamoczył, woda ułożyła pierwszy raz porządnie jego sierść, przez co nie wyglądał już jak jeż, a jak normalny kot. Matka byłaby teraz z niego dumna, a być może nawet by go nie poznała.
- Jak wejdziesz, to ci powiem. To nie jest straszne.
Nie było straszne? To był jego pierwszy kontakt z takim żywiołem. Miał ponieść się chwili i liczyć na cud? Nie był głupi! Coś czuł, że mentorka chciała go zamordować, a potem zwalić winę na niego, bo jak oszołom rzucił się na głębiny, nie słuchając jej ostrzeżeń.
- Wole wiedzieć przed wejściem - uparł się przy tym. - Nie chcę utonąć z twojej winy, bo się ciebie posłucham jak mysi móżdżek!
Westchnęła.
- No dobrze. Pływa się machając łapami. Trzymaj wysoko łeb, by się nie zakrztusić wodą. Proste? Proste. - wyjaśniła.
Brzmiało prosto, ale tak samo było z polowaniem, a wyszło jak wyszło. Ze skwaszoną miną, odwrócił się do wody, robiąc jeden krok. Nadal miał wątpliwości, czy temu podoła.
- A uratujesz mnie jak zacznę się topić? - chciał wiedzieć dla pewności.
- Nie.
Jak to nie?! Cofnął się więc, nie za bardzo chcąc popełniać samobójstwo, do którego najwidoczniej go namawiała. Trzeba było przełożyć te zajęcia na inny termin. Możliwe, że wtedy wybierze się z Paskudną Łapą i jej mentorką, by razem nabyli tego doświadczenia. Miał wtedy większe szansę przeżyć, gdyby zaczął się topić, a tak? Tak byli sami. Nikt by go nie ocalił.
- Chyba wole popolować - stwierdził, odwracając się w odwrotną stronę niż ciemna masa wody.
<Kochana mentorko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz