— Ta jasne, widzę właśnie — warknęła wojowniczka — Zacznij się trochę starać rozlazła kupo gówna, bo podczas prawdziwej walki nikt nie będzie ci mówić, że masz się nie przejmować.
Wronia Łapa kiwnęła delikatnie głową i wstała na równe łapy. Starała się uspokoić swój szybki oddech i skoncentrować na treningu. Jak ma przekonać Pstrągowy Pysk, że wszystko jest w porządku, skoro boi się jej spojrzeć w oczy. Przykucnęła, przygotowując się na zrobienie uniku. Nigdy nie pokona swojej mentorki w pojedynku siły, ale może ją przechytrzyć. Jest mniejsza, szczuplejsza i bardziej gibka. Uniki i sprytne ataki muszą być tym, co przechyli szale zwycięstwa na jej korzyść. Wojowniczka wyrwała się nagle do przodu. Zamachnęła się prawą łapą, celując w przednie nogi, by je podciąć. Czarna odskoczyła do tyłu i od razu wykonała uderzenie w oko buraski. Mimo że Wrona nie miała wyciągniętych pazurów, gałka pręgowanej zaszkliła się podrażniona. Chroniąc od kolejnego ataku, młodsza przeturlała się pod pobliskie drzewo, uderzając o nie grzbietem. Otrząsnęła się prędko i w momencie, kiedy mentorka skoczyła w jej kierunku, podkuliła tylne kończyny i wykonała potężne odbicie przednimi łapami, niczym zając. Odbiegła na parę metrów, by ochłonąć. Pstrągowy Pysk wykorzystała zmęczenie swojej podopiecznej i z całej siły uderzyła ją w potylice. Wronia Łapa straciła równowagę i jakiekolwiek skupienie, kiedy przed jej oczami zaczęły malować się czarne plamy. Chcąc cokolwiek zrobić, zaczęła machać łapą na oślep, bez większego pomyślunku. Pręgowana przycisnęła głowę czarnej do wilgotnej trawy. Wydała z siebie kpiący chichot, szczerząc się wyzywająco. Uczennicy udało się przechylić łeb na tyle, by zobaczyć odsłonięty brzuch swojej przeciwniczki. Wymierzyła w niego silnego kopniaka, na co bura skrzywiła się i odskoczyła.
— Wreszcie ruszyłaś tym swoim pustym łbem. Dobrze jak na ciebie, gówniaro — Zaśmiała się wojowniczka — Wystarczy tego na dzisiaj. Wracam do obozu, a ty idź na polowanie. Tak się składa, że polubiłam ostatnio miejsce przy wejściu, więc jak wrócisz z niczym, to cię nie wpuszczę.
~ Time Skip ~.
Wronia Łapa tak bardzo się tego nie spodziewała. Pstrągowy Pysk ciągle tylko wypominała jej błędy, nawet by jej do głowy nie przyszło, że tak szybko zostanie wojowniczką. Teraz jednak stała przed powalonym drzewem, patrząc na dumny pysk Żwirowej Gwiazdy. Nie do końca wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Czy była godna miana wojownika? Przecież każdy z kotów zajmujących to stanowisko bez problemu by ją pokonał z pazurem w nosie. Mimo wszystko była to decyzja jej drogiej liderki, ona zawsze wie, co robi i zawsze wychodzi to na dobre dla klanu, zaufa jej po prostu, tak jak zawsze to robiła. Wrona uśmiechnęła się niemrawo, by wyglądać trochę pewniej, przecież teraz nie może przypominać tego kociaka sprzed 10 księżyców, kiedy zostawała uczniem, jest silniejsza, zwinniejsza, szybsza i mądrzejsza, a na pewno sprytniejsza i lepiej to wszystko wykorzystuje. Wzięła parę większych i pełniejszych wdechów, żeby uspokoić szalejące w jej brzuchu motyle. Spojrzała na szczerzącego się obok niej Niedźwiedzia. Kocur jak zwykle był pełen werwy i chęci, jego oczy świeciły rozentuzjazmowane, a pierś podnosiła się szybko i gwałtownie. Czarna kotka znała go dość dobrze, w sumie, mało kto nie zna tego rudego sowizdrzała. Wiecznie było go pełno. Kiedy tylko przesiadywał w obozie, wszyscy musieli o tym wiedzieć. Mimo to lubiła go. Wrona najlepiej dogaduje się właśnie z tym typem osób. Sama jeszcze niedawno była taka; energiczna, ciekawska i pełna chęci do rozrabiania. Teraz się uspokoiła, starała się nie wchodzić innym pod łapy, duża część klanu, a zwłaszcza starsi wojownicy i Dryfujący Obłok, przyjęli to z ogromną ulgą i aprobatą, a przyczyną tej nagłej zmiany miał być wycisk i surowa nauka Pstrągowego Pyska. Co prawda jej mentorka była głównym powodem tego przeobrażenia, ale nie w taki sposób, jak myśleli klanowicze. Na samą myśl o zgromadzeniu przeszedł ją dreszcz. Miała już dawno iść z tym do Żwirowej Gwiazdy, ale zbyt się bała. Nie wiedziała, jak zareaguje, albo czy w ogóle jej uwierzy. Często przecież trafiała do tego legowiska po swoich wygłupach i żarcikach. Nikt inny o tym nie wie, czemu mieliby wierzyć słowom czarnej terminatorki. Nie! Teraz nie może o tym myśleć. To jej wielki dzień. Wreszcie dostanie swoje piękne, wojownicze imię! Będzie prawdziwą częścią Klanu Nocy, a przecież to była ta rzecz, której pragnęła najbardziej. Musi się skupić, zapomnieć o tamtym zajściu, przynajmniej do końca tego dnia, musi się nim nacieszyć. Wzdrygnęła się na dźwięk głosu liderki.
— Ja, Żwirowa Gwiazda, przywódczyni Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tych uczniów. Trenowali pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam ich jako kolejnych wojowników. Niedźwiedzia Łapo, Wronia Łapo, czy przysięgacie przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia? — powiedziała donośnie przywódczyni. Sierść na grzbiecie żółtookiej podniosła się nieznacznie, a powietrze stanęło w gardle. Niedźwiadek musnął jej udo swoim grubym, płomiennym ogonem i posłał radosny uśmiech, który Wrona szybko odwzajemniła.— Przysięgamy! — odkrzyknęli razem.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję wam imiona wojowników. Niedźwiedzia Łapo, od tej pory będziesz znany jako Niedźwiedzie Futro. Klan Gwiazdy cieni twoje zaangażowanie i siłę, fizyczną, jak i charakteru, Wronia Łapo, ty będziesz znana jako Wronie Niebo. Gwiezdni cenią twój spryt i oddanie, oraz witają waszą dwójkę jako nowych wojowników Klanu Nocy — Czarna wyszczerzyła swoje białe kiełki i zachichotała perliście. Napełniła ją ogromna ekstaza, przez chwile nie była w stanie nic więcej zrobić, po upływie paru sekund w napływie jeszcze większego szczęścia, otarła się o czołem i karkiem o policzek stojącego obok rudego kocurka, na co on zamruczał głośno i w pełni odwzajemnił tą pieszczotę. Chętnie otarłaby się o każdego w klanie (no może prócz Pstrągini -,----), dzieląc się swoimi uczuciami, ale teraz czekało ją inne zadanie.
Musiała odbyć tradycyjne, całonocne czuwanie, a do tego w kompletnej ciszy. Była gotowa do tego już jakiś czas temu, kiedy snuła marzenia o zostaniu już wojowniczką i zakończeniu treningu, ale nie wiedziała, jak przyjmie to Niedźwiedzie Futro, któremu pyszczek nigdy się nie zamyka. No cóż, się zobaczy.
~ Time Skip ~
Wojowniczka pędziła w stronę obozu przerażona. Przed oczami migały jej obrazy z poprzedniego zgromadzenia. Wydawało jej się, że czuje, jak płonące języki liżą ją po końcach czarnego futerka. Odwróciła łebek w tył, ale nic tam nie było. Żadnych kolumn ognia, ani nawet iskierki. Wiedziała, że wszystko może się zmienić. Chmury przysłoniły księżyc, którego blask nie oświetlał jasno strumienia, płynącego po prawej stronie Wroniego Nieba. W każdym momencie może rozpocząć się burza, a nie wiadomo czy Klan Gwiazdy nie postanowi ukarać kotów i postawić las w płomieniach. Teraz jednak nie było na to czasu. Chciała wrócić do obozu. Być daleko od Pstrągowego Pyska i wszystkich jej strasznych czynów. Widziała w swojej dawnej mentorce tylko potwora, okropną, bezmyślną i niezwykle krwiożerczą bestię. Była wdzięczna Żwirowej Gwieździe, że mianowała ją na wojowniczkę. Nie miałaby odwagi spojrzeć w oczy burej kotce po tym wszystkim. Pewnie nie wyszłaby na trening, została w legowisku, skulona i przerażona. Teraz niestety musiała te legowisko dzielić, właśnie z pręgowaną kocicą i nic na to nie poradzi, chyba że woli spać na jakimś zaśnieżonym kamieniu.
W oddali zaczęła słyszeć panujący w obozie gwar. Uspokoiło ją tą nieznacznie, przez co zwolniła do energicznego truchtu. Prześlizgnęła się pod gołą gałązką jałowca i szybkim krokiem przeszła przez wejście. Większość kotów zignorowała jej samotne przybycie lub zwyczajnie jej nie zauważyło. Do tej grupy nie zaliczał się jednak Rozżarzony Popiół, który od razu odszukał kotkę wzrokiem i do niej podszedł.
— Wronie Niebo, co tutaj robisz sama? No i co to za straszna ulewa? Kto tak znów rozrabia?! — zapytał z wyrzutem wojownik. Mocny deszcz sprawiał, że ciężko było dostrzec nawet innego kota, stojącego zaraz przed tobą. Do tego myśli Wrony były teraz w kompletnie innym miejscu i czasie. Ciągle wracała do ostatniego zgromadzenia, nie mogła tego kontrolować. Czuła się źle, że o tym wie, byłoby lepiej gdyby tak jak wszyscy uciekła wtedy do obozu, ale jak zwykle musiała wszystko wiedzieć i tak to się skończyło. Z każdym dniem jest co raz gorzej, jakby to wszystko narastało i miało zaraz wybuchnąć. Musiała w końcu powiedzieć komuś o tym, nawet jeśli miałby to wziąć za głupi dowcip, tak czy siak, będzie jej lżej, jednak czy ma to być właśnie Żar? Kochała tego kocura jak własnego ojca, ale nie była co do tego pewna. Jako młoda uczennica często mu podpadała, robiła żarty i wygłupiała się. Potrzebowała kogoś, kto zawsze ufał jej słowom, kogoś z kim jest blisko, kogoś kto nie wygada całemu klanu, a taką osobą był Kaczy Pląs.
— Źle się czuje — wyrzuciła cicho. Kocur przybrał zmartwiony wyraz pyska i zbliżył się do Wroniego Nieba. Polizał ją pod uchem, mrucząc uspokajająco.
— Wszyscy w klanie widzą, że coś się dzieje Wrono, wiesz, że możesz powiedzieć, prawda? — uśmiechnął się rudy. Żółtooka smutno go odwzajemniła. Nie miała teraz ochoty na rozmowę z wojownikiem, musiała znaleźć jego syna. Szybko.
— Nic się nie dzieje, po prostu, jestem zmęczona — ominęła temat czarna.
— No tak. Bardzo ciężko pracujesz. Prawie w ogóle nie widzę cie w obozie, prawie jakbyś kogoś unikała
— Taa... Teraz przepraszam, muszę się położyć — Nie czekając na odpowiedź Wronie Niebo ruszyła w stronę legowiska, prosząc by Kaczy Pląs tam był, nie mogła teraz wyjść i go szukać, przecież Żar nie wypuściłby jej wtedy bez dokładnego przesłuchania. Minęła jeszcze parę kotów zanim dotarła pod baldachim ośnieżonych gałęzi. Odetchnęła z ulgą, kiedy w kącie zobaczyła leżących obok siebie Kaczy Pląs i Gawronie Piórko. Rozmawiali o czymś całkowicie pochłonięci swoim towarzystwem.
— Przepraszam, na serio nie chce wam przeszkadzać, ale to bardzo ważne, więc mogłabym na chwilę pożyczyć Kaczuszkę? — Zapytała trochę speszona Wrona. Wiedziała, że ta dwójka ma się ku sobie od dłuższego czasu, więc czuła się jakby wcisnęła im się w środek randki. Zwłaszcza, kiedy Gawron posłała jej widocznie wymuszony i sztuczny uśmiech. Starszy wojownik za to stanął na równe łapy zaraz po usłyszeniu swojego imienia.
— Tak, tak, oczywiście Wronie Niebo, nie ma problemu, tylko oddaj mi go szybciutko — zaśmiała się zielonooka królowa. Po czym zajęła się pielęgnacją swojej długiej, ciemnej szaty.
Syn Żwirowej Gwiazdy podreptał za młodszą przed legowisko. Kotka przycupnęła ciężko na ziemie, a kocur zrobił to samo. Chwile zajęło jej by zebrać się w sobie, zwłaszcza, że nawet nie wiedziała jak ma zacząć. Przecież właśnie ma powiedzieć innemu wojownikowi, że jej dawna mentorka wrzuciła kota do ognia, to prawie morderstwo! Do tego Kaczy Pląs nie był obecny na tamtym zgromadzeniu, na pewno wiedział co się stało, ale to nie to samo. Wypuściła głośno powietrze, próbując się uspokoić. W końcu musi zacząć.
— Wiesz pewnie, że na ostatnim zgromadzeniu wybuchł pożar, prawda? — wydukała nieśmiało kotka. Podniosła smutny wzrok na zdezorientowanego Kaczkę. Ten tylko kiwnął zdziwiony głową, nie mówiąc słowa — Podczas pożaru ranny został wojownik Klanu Burzy Mokra Blizna, widziałam go dzisiaj, nie wyglądał dobrze, zwłaszcza jego ogon, był spalony.
— Nie rozumiem, to ma być ta ważna rzecz? Na zgromadzeniu na pewno były ciekawsze rzeczy niż poparzony wojownik, więc jeśli to wszystko to wrócę do Gawronika, opowiadała mi o wybrykach Kiełka, sama musisz kiedyś wpaść do żłobka, kociaki są takie urocze — rozgadał się dymny. Wronie Niebo westchnęła cicho i poczuła jak oczy zachodzą jej łzami, a łapy zaczynają się trząść.
— Pstrągowy Pysk...
— Co ona?
— O-ona to zrobiła, ona wrzuciła Mokrą Blizne do ognia — wyrzuciła z siebie żółtooka, po czym wbiła ślepia w swoje rozedrgane łapy. Teraz drżenie przeszło na całe ciało i ciągle narastało, tak samo płacz, samotne łzy szybko zamieniły się w obfity, ale cichy szloch.
— Jak to? Nie rozumiem. Co ty pleciesz?!
— Widziałam! Zamiast uciekać z wszystkimi siedziałam w krzakach jak przerażona sarna! Nie umiałam się ruszyć! Nie chciałam tam być, nie chciałam wiedzieć! — wrzeszczała kotka, a zaskoczenie i dziwne przerażenie na pysku Kaczego Pląsu rosło. Krzyki wywabiły większość kotów z legowisk, nawet Gawron wyjrzała, by zobaczyć co zajmuje im tak dużo czasu.
— Ale czemu mówisz to mi, a nie mojej matce, co ja mam zrobić z tą informacją?!
— Musiałam komuś powiedzieć, nie mogłam już tego w sobie trzymać, wiesz jak trudno trenować z kotem, którego nakryłeś na próbie morderstwa?! Każdy trening był dla mnie katorgą, bałam się, że mi też coś zrobi, ale zbyt się przejmowałam tym, że mi nie uwierzą, że wezmą to za dowcip! — wyszlochała. Kaczka nie do końca wiedział co ma o tym myśleć. Był pewny, że jego przyjaciółka mówi prawdę, przecież nie żartowałaby z czegoś takiego, to jakiś absurd. Położył brodę na czole Wroniego Nieba, mrucząc uspokajająco. Sam zaczynał się stresować i obawiać co będzie dalej, jak zareagowałaby na to wszystko liderka, powoli rozumiał obawy młodszej.
— P-powiemy mamie, okej? Pójdziemy razem, będę z tobą, ale nie płacz już, proszę — uśmiechnął się kocur i Parę razy polizał wojowniczkę po policzku szorstkim językiem. Chciała przytaknąć i zacząć się uspokajać, ale poczuła jak coś twardego uderza ją w głowę. Podniosła wzrok, a dymny zrobił to samo. Ziemia powoli zaczynała pokrywać się kuleczkami różnej wielkości. Wrona położyła po sobie uszy i zjeżyła futro, kiedy jeszcze Parę razy w nią trafiło. Otrzepała wilgotne futerko i weszła z powrotem do legowiska razem z pręgowanym
— Klan Gwiazdy znowu się zdenerwował, znowu coś się stało — wyszeptała czarna. Mozolnie posunęła w stronę wolnego rogu. Zwinęła się w kłębek i udawała, że śpi. Za to Kaczy Pląs i Gawronie Piórko kontynuowali rozmowę, ale tym razem w takim miejscu, by widać było wejście do obozu. Wojownik obiecał swojej przyjaciółce, że nie zostawi jej samej, więc ma zamiar dotrzymać słowa i wypatrywać Żwirowej Gwiazdy.
< Żwirowa Gwiazdo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz