— Hej Plisza, nie masz co się gotować w sobie, to był wypadek — odparła z boku Fiołkowa Bryza, na co kotka mruknęła zgodnie pod nosem.
Wiedziała, że kocur nie zrobił przecież tego specjalnie, ale niech do cholery patrzy pod łapy. Na co następnym razem jej nadepnie, na głowę? I jeszcze czego, niech wszyscy po niej deptają, w końcu i tak jest bezużyteczna.
Wyszła z tym posępnym humorem na powietrze, skanując dokładnie obóz. Nie widząc nikogo, kto mógłby zakłócić jej w jakiś sposób spokój, westchnęła cicho, zaczynając poranną toaletę. Błękitna Cętka nie wyznaczyła jej do porannego patrolu, więc będzie musiała sama znaleźć sobie jakieś zajęcie. Najchętniej to zostałaby w swoim legowisku, czując, jak zimno jest na dworze. Pora nagich liści to zdecydowanie najgorsze, co w istnieje. Dlaczego nie ma wiecznego słońca, cholera, Gwiezdym by korony z głowy nie spadły. Może śniegu przynajmniej by nie było? Marzenia…
W trakcie czyszczenia grzbietu nagle kątem oka zauważyła ruch niedaleko siebie. Dostrzegły ją, gdy czyściła swój pyszczek przed wejściem do legowiska. Jęknęła niezadowolona i stuliła uszy, gdy dostrzegła, kto postanowił zawracać jej ogon.
Trzy niebiesko-białe pędraki, z cwaniackimi uśmieszkami na pyszczkach podeszły do niej pojedynczo.
— Czego — mruknęła poirytowana, mając nadzieję, że od razu się zmyją. Nie było to jednak takie proste.
— Kim jesteś, ha? — na przód wyskoczyła niebieska bicolorka, która wpatrzyła się w Pliszkę jak w obrazek — Dlaczego masz taką śmieszną sierść? Jest całkiem ładna, masz już dzięki temu adoratora?
Bengalka, będąc gotowa na przegonienie tych latorośli z dala od siebie, kompletnie straciła cały swój animusz. Zdębiała spojrzała na kotkę, marszcząc nos. Zaraz, to tylko dzieciak, dlaczego ona już zadaje takie pytania?? W ogóle, czemu tak dużo?
— To chyba jesteś ślepa Chaber, moja jest śliczniejsza — odezwał się niebieski pręgus, wlepiając zazdrosne spojrzenie w brązowe ślepia Pliszkowego Kroku — Ta pokraka nie jest aż taka ładna — uśmiechnął się szyderczo, unosząc głowę.
Oho, uderzył w czuły punkt. Bengalka strzeliła ogonem w ziemię, czując, jak jej irytacja sięga zenitu. Źrenice zwężyły się w szparki, a ona sama walczyła ze sobą, żeby nie kopnąć tego pędraka w zad. Chyba osobiście wytarga go za uszy i powiesi gdzieś za ogon dodatkowo.
— Matka nie nauczyła cię, jak odzywać się do starszych? — zapytała spokojnym tonem i uśmiechnęła się pobłażliwie, w środku gotując się ze złości — Bo z chęcią mogę nauczyć cię paru dobrych manier.
Nagle przed niedoszłą ofiarą, pojawił się ostatni z rodzeństwa, który uśmiechnął się do niej uroczo.
— Pani wybaczy, on w trakcie porodu to uderzył się w głowę- — stwierdził szybko, starając się rozładować napięcie.
— Ej! — krzyknął żółtooki, strosząc futro na karku.
<Narcyz? Chaber? Hiacynt? Cześć dzieciory, chcecie sesje z Pliszkową marudą?>
Klepię Hiacyntem^^
OdpowiedzUsuńŚwietne XDDD
OdpowiedzUsuń