Przekręciłem głowę na bok, kocię Błękitnej Cętki zdecydowanie przypominało bardziej matkę. Porywcze i ciekawskie.
- A lubisz wodę? - Zapytałem go, na co ten przybrał dumną pozę.
- Widziałem rzekę!
- Ale do niej nie wchodziłeś - domyśliłem się, iż to on robił te wszystkie wypady ze żłobka, o których tyle mówiono. Jeszcze kociak, a pcha się w nieznane.
- No...nie - odparł, jego oczy wskazywały na ciekawość, zmieszanie. - Ale odpowiedz!
- Hm - przysiadłem, owijając ogon wokół łap. Widziałem zszokowane spojrzenie bicolora, gdy dostrzegł mój ogon. - Koty z Klanu Nocy obcują z wodą od zawsze, a my nie. Poza tym mają świetny refleks, a ryby bardzo ale to bardzo ciężko złapać.
Widziałem w jego oczach czający się pomysł na nową wyprawę, której zapewne niedługo się podejmie, dlatego obmyśliłem plan. Właściwie, tylko bym go wziął na spacer do granicy (oczywiście za pozwoleniem, Mokry to grzeczny kotek) i kto wie, może wrzucił do wody by zrozumiał, iż to nie jest nic nader fajnego?
- A ty polowałeś na ryby? - Zapytał. - A co ci się stało w ogon? A pływałeś w rzece?
Zasypywał mnie pytaniami, co troszkę mnie skołowało.
- Jeśli Błękitna Cętka zgodzi się na to, bym zabrał cię na granicę to odpowiem na twoje pytania - oznajmiłem po chwili ciszy. - Może nawet spróbuję złapać rybę?
Ostatnie zdanie dodałem ciszej, nawet jeśli bym spróbował, szanse są małe, zresztą to pożywienie Klanu Nocy, który przez rozpoczynającą się Porę Nagich Drzew zapewne ucierpi.
Powietrze robiło się chłodne, gdy wstałem by poszukać zastępczyni liderki. Hiacynt chyba zrozumiał, iż zamierzam zapytać jego rodzicielkę o wyjście, bo pognał do legowiska medyka.
- Gdzie jest mama?! - Zapytał szybko resztę rodzeństwa oraz burego medyka, któremu skinąłem głową, gdy tylko do nich dołączyłem.
- Witaj, Burzowe Serce. Widziałeś może Błękitną Cętkę? - Zapytałem spokojnie, ignorując opowiadającego wszystko swojemu rodzeństwu bicolora.
- Witaj, Mokra Blizno. Tak, zdaję się, iż wyszła na polowanie po przysłaniu ich do mnie. - Odparł, obrzucając spojrzeniem trójkę kociąt niebieskiej.
- W takim razie-
- Chodźmy do niej! - Wtrącił się Hiacynt, który akurat miał tu najmniej do powiedzenia.
Przekrzywiłem głowę; Błękitnej Cętce to się nie spodoba, że jej kociak jest poza obozem. Wątpiłem, iż przymknie na to oko tylko przez to, iż będzie ze mną. Matkom nie ma co podskakiwać.
- Nie chcę się jej narażać - mruknąłem cicho, po czym głośniej dodałem - poczekamy na nią.
Niebieski poruszył wąsami, po czym posłał mi gniewne spojrzenie. Wybiegł z legowiska medyka, biegnąc w najgorszym kierunku jaki mógł obrać; do wyjścia z obozu. Westchnąłem ciężko, mogłem się tego spodziewać. Rzuciłem krótkie spojrzenie na medyka, po czym pobiegłem za kociakiem.
~°~
- Hiacynt? - Zapytałem pewne krzaki, w których chował się bicolor. Na moje pytanie wręcz podskoczył ze strachu.
Byliśmy niedaleko obozu, widocznie jego ucieczka była dowodem złości na mnie, albo na cokolwiek innego.
- Jak mnie znalazłeś?! - Spytał.
- Chowasz się gorzej ode mnie - mruknąłem. - a uwierz mi, uciekałem przed tyloma patrolami innych klanów, że nie uwierzysz.
Może przesadziłem, ale kilka z moich wyjść na tereny Klanu Nocy czy Wilka faktycznie tym się kończyły. Nawet pamiętne schowanie się w wodzie, między trzcinami.
Jego oczy rozbłysły, a ja czułem napływające do jego głowy pytania. Zawiał chłodny wiatr, który przyniósł za sobą zapach Błękitnej Cętki; była blisko obozu, dlatego musiałem zabrać Hiacynta stąd.
- Szybko! Musimy uciekać! - Oznajmiłem mu, gotowy do biegu.
- Przed czym? - Zaskoczony spojrzał na mnie.
- Przed twoją mamą a kim! Ruszaj się! - Ponagliłem go.
Z tymi kociakami to jednak same problemy.
<Hiacynt? Ruszysz się czy dasz się złapać?^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz