Odprowadzając Maślakową Łapę do obozu, rzuciła jej się w oczy dwójka kotów. Ta łajza, Szron i jej przyjaciel, Gołąb. Łezkę zawsze irytowało, kiedy ktoś dotykał jej rzeczy, jednak ostatnio irytowało ją to dwa razy bardziej. Najgorsze jednak było to, że to nie była taka irytacja, jak dawniej. O, nie. Łzawa Łapa chciała wydrapać oczy każdemu, kto śmiał spoufalać się z jej bliskimi. A Łzawy Taniec... Była po prostu smutna i owy smutek bywał silniejszy, niż jej się to wydawało. Miała wrażenie, że dla każdego jest tylko etapem przejściowym. Jej brat, jej Gołąbek, jej Rybka się nią znudzą, o ile to już nie nastało. Wyrzucą ją, tak, jak drzewa zrzucają niepotrzebne liście. Nie to jednak było najgorsze. Najboleśniejszy był fakt, że coraz bardziej nie chciała, aby Gołąb ją wyrzucił. Oj, nie. Łzawy Taniec chciała być na pierwszym miejscu w każdym aspekcie jego życia. Chciała, aby budził się i zasypiał, z myślą o niej. Chciała, aby czuł w jej kierunku to sama, co ona w jego.
Ale, co właściwie do niego czuła...? Cholera, taka stara, a taka durna. Przez te wszystkie księżyce, nadal nie miała pojęcia, co jest między nimi. Przyjaźń, a może tylko przyzwyczajenie? Może coś, odrobinkę, trochę więcej?
Och, to wszystko wina Szron. Gdyby nie ona, nawet by się nad tym nie zastanawiała! A teraz, co ma? Dylematy! Nic, tylko te cholerne dylematy. Zabić, to za mało. Dostrzegła na horyzoncie niebieską sylwetkę posturnego kocura i uśmiechnęła się lekko. On też niedługo o niej zapomni, tracąc głowę dla Szron, prawda? Teraz tchnęło ją poczucie, że po prostu musi. Musi wiedzieć, co jest między jej bratem, a tą łajzą. Czy jeśli zabierze jej jednego z nich, zostawi drugiego w spokoju? Czy to jest rozwiązanie? Łezka nie zamierzała odpuszczać żadnego z kocurów, jednak chciała wiedzieć, na czym stoi. Z impetem ruszyła w kierunku deszczowego futra.
— Czołem braciszku! Jak tam treningi z Kaczką? — zagadała go wesoło, szczerząc się przy tym niebywale. Dymny zaśmiał się, widząc jej wesołe nastawienie. Dawno już nie zachowywała się w ten sposób, często zirytowana mniejszymi, lub większymi czynnikami.
— Nieźle. To pojętny uczeń, chociaż ma straszną tendencję do brykania w każdym możliwym kierunku, nawet jak na swój wiek — stwierdził, zapewne przypominając sobie jeden z żartów Kaczki. Łzawa słyszała je często, powtarzane przez Maślakową Łapę. Nie bawiły jej. Teraz jednak na jej pyszczku pozostawał wesoły uśmieszek, a końcu rozmawiała z ukochanym braciszkiem, prawda? Z jego ust nawet durne żarty Kaczki byłyby zabawne.
— Że też ciebie to nie denerwuje — pokręciła głową, wyobrażając sobie siebie w miejscu kocura. Cholera, młody ugrzązłby w błocie aż do zachodu słońca, gdyby ośmielił się zasypywać ją swoimi absurdami!
— Och, skąd, jest bardzo miły — powiedział, uśmiechając się ciepło do siostry — zresztą pewnie podobnie, jak jego siostra — zauważył, wspominając o uczennicy Łezki. Kotka omal się nie skrzywiła. Byłaby o wiele fajniejsza, gdyby wciąż nie gadała, jaki ty jesteś cudowny. Rzygać mi się chce.
— Cóż, jest w porządku, chociaż czasem daje w kość. Ale założę się, że ja jej też — stwierdziła, nadal się głupkowato uśmiechając. Dwójka rodzeństwa ruszyła w stronę stosu i Łzawy Taniec zobaczyła, jak jej brat rzuca ciepłe spojrzenie krótkołapej szylkretce. Och, oby ją kiedyś potrącił jakiś potwór, oby się utopiła!
— Braciszku... Mogę ci zadać osobiste pytanie? — zaczęła Łzawa, delikatnie trącając go głową w bok. Deszczowe Futro spojrzał nań zdziwiony, ale pokiwał głową.
— Czemu nie, pytaj. — Uśmiechnął się. Łzawa westchnęła. Teraz, albo nigdy, prawda? Tylko nie nazwij jej wywłoką, nie nazwij jej wywłoką...
— Co jest między tobą, a Szron? — powiedziała, ze zdumieniem odkrywając, że wymówiła jej imię dość naturalnie. No cóż, może nie jest z nią aż tak źle, a może cel uświęca środki. W każdym razie musiała wiedzieć. Jeśli będzie z Deszczykiem, to nie zabierze jej Gołąbka, prawda? A jeśli na odwrót, to cóż, trzeba będzie sprzątnąć Maślaka i po sprawie... Chociaż Łzawa coraz mniej wierzyła, że tak po prostu się z tym pogodzi.
< Deszczyku? uwu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz