Stała tak więc przy wyjściu z kociarni, wychylając się co chwila i wlepiając spojrzenie w koty oblizujące się w bardzo bardzo bardzo brudnych miejscach, a następnie zagajającymi drugiego kota do rozmowy. Chciałaby tam iść i przerwać to zamieszanie, ale zdawała sobie sprawę, że na swoich tłustych nóżkach niewiele by zdziałała. Jednak nawet jeżeli by po dłuższym czasie doszła, to skończyłoby się najpewniej jak zawsze na śmiechu ze strony starszych i mądrzejszych kotów. Żachnęła się pod nosem i wycofała w głąb żłóbka, a żeby nie oglądać więcej tego, co działo się w tym obozie. Jak oceniała te wszystkie koty? No ci powiem tak średnio, tak średnio.
Wtem jednak wszedł do żłobka Lisia Łapa, na co Jodła nieco uniosła ogon, a jej duże oczka rozjaśniły się. Tego ucznia akurat lubiła, bowiem spędziła z nim trochę w żłobku. Niezbyt dużo, wtedy jeszcze niezbyt rozumiała otaczający ją świat, ale w miarę traktowała go jak jakąś dalszą rodzinę czy coś. Jeżeli więc zrozumieliście już logikę Jodły, to przyłączenie go do rodziny było jak najbardziej na plus, jeżeli patrzeć na to od strony korzyści dla Lisiej Łapy. Może na ten moment nie wpływało to zbytnio na nic, oprócz nastawienia szylkretki dopóty, dopóki ta była kociakiem, a więc na niedługo.
Słysząc jednak jego słowa zmarszczyła jedynie nieznacznie brwi, nie do końca rozumiejąc słowo "dawać w kość". Czy on się właśnie pytał czy biły swoją matkę? Niedoczekanie jakieś, no pewnie, że nie! Uniosła wysoko swój tłuściutki pyszczek i wlepiła spojrzenie w rudego terminatora, następnie przekrzywiając głowę. Wyglądała teraz zapewne jak malutka wiewiórka szukająca orzeszka, ale jakoś wtedy o tym nie myślała.
- Mama jest cała i zdrowa, chyba nikt jej nie poobijał - Sprostowała szybko sytuację, kątem oka spoglądając na Wschodzącą Falę, aby upewnić się, że nic jej nie jest. Nie, raczej była taka jak zawsze. Pachniała mlekiem, jej futerko wyglądało na miękkie i zadbane, a oczy iskrzyły rozbawieniem. Kiedy jednak kotka to powiedziała, ta znowu wybuchła śmiechem. Czy to nie był jakiś rodzaj choroby? Śmianie się bez przerwy nie było raczej zdrowe - Mamo, chyba jednak coś jest nie tak, idź po te cosie, które czasami ci daje tamten gościu z jakimiś bladymi oczami. Twierdził, że pomagają! Chociaż nie wiem, ja takim nie ufam... zbyt śmierdzi czymś gorzkim, a fu.
Oczywiście miała na myśli wtedy medyka, ale któż to wiedział? Raczej nikt oprócz tych trzech, małych dziewojek, które jak to dzieci wszystko interpretowały inaczej, ale za to rozumiały o wiele lepiej niż dorośli niektóre sprawy.
<Lisia Łapa? idk co to jest XD?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz