*time skip, Igła został Iglastym Krzewem*
Liliowy kocur szedł przez obóz z wysoko uniesionym ogonem i wrednym uśmieszkiem na pysku, kiedy to mijał Nagietkową Łapę oraz Pokrzywową Łapę, którzy nadal kisili się na stanowisku terminatorów, zaś on sam był już pełnoprawnym wojownikiem, co oznaczało, że miał pełną władzę nad tymi wrzodami na tyłku. Igła dostrzegł kątem oka Gęsią Łapę, uroczą koteczkę, w której bujał się od dłuższego czasu, jednakże skutecznie to ukrywał. Niestety, sam przed sobą musiał przyznać, że robi to teraz z coraz to większym trudem, bowiem chciał się wtulić w miękkie, czekoladowo-rudo-białe futerko kotki i tak zasnąć. Do teraz czuł wyraźnie, jak bardzo było ono mięciutkie. Sam żałował, że on takiego nie ma, jednak były z tego profity, mógł spokojnie wtulać się w nią, pod pretekstem tego, że jest mu zimno. Oczywiście, jeśli by pozwoliła.
- Ej, wy, lenie. Ruszcie dupy i jazda zmienić mech starszyźnie - syknął, wbijając niebieskie ślepia w dwie kupy futra, które zapewne gdyby mogły, rzuciły by się na niego z pazurami i ostro pokiereszowały, chociaż sami dostali by ostro po dupie i zapewne mieliby jeszcze bardziej przewalone niż kiedykolwiek - Co się gapicie? Polecenie od mentorów - dodał, jeżąc sierść na ogonie, uważnie przy tym obserwując, jak dwójka kotów rusza swoje leniwe, opasłe cielska, po czym ruszają w stronę legowiska starszyzny, zapewne planując zemstę na wojowniku. Ten jednak miał to w głębokim poważaniu, ziewnął znudzony, po czym odwrócił się i dokładnie rozejrzał się po obozie w poszukiwaniu córki Szepczącego Wiatru.
- Kiedy zamierzasz powiedzieć to mojej córce? - kocur podskoczył lekko, słysząc spokojny i jakże opanowany głos szylkretowej kocicy, która to najwidoczniej stwierdziła, że porozmawia z zakochanym w jej jedynej córce, pointem. Iglasty Krzew odetchnął płytko, spoglądając uważnie na pręgowaną, która przysiadła obok niego, owijając przy tym łapy ogonem - Nawet nie próbuj kłamać, widzę jak na nią patrzysz. Pytanie tyko, kiedy nareszcie powiesz o tym Gąsce, chociaż nie ukrywam, że nie zdziwiłabym się, gdyby ona już się wszystkiego domyśliła - miauknęła, przymykając ślepia na moment, po czym polizała swoją przednią, prawą łapę. Syn Leśnego Strumienia zawahał się przez chwilę, nie wiedząc, czy chce cokolwiek powiedzieć, jednak ostatecznie już zupełnie zrezygnowany, usiadł obok matki swojego obiektu westchnień, po czym wziął głęboki wdech i zaczął mówić:
- Boję się, że mnie nie zechce, jak mam wyczuć moment, kiedy mam jej o tym powiedzieć? Kocham ją, zależy mi na niej, nie chcę tego zawalić... - mruknął, odwracając wzrok. Czuł nieprzyjemne napięcie oraz presję czasu. Do tego wcale nie pomagał mu fakt, że czuł się cholernie zagubiony. Uczucia to była dla niego zupełna nowość, toteż nie dziwota, że w tej sytuacji panikował, jak nigdy przedtem.
- Sam zdecydujesz, kiedy jej to powiesz - miauknęła, po czym wstała, otrzepała się i pożegnawszy młodego wojownika, ruszyła w tylko sobie nieznanym kierunku. Zaś pręgowany potrząsnął łbem, po czym popatrzył przed siebie w przestrzeń. Może powie jej teraz? Tak... to dobry plan, przecież... nic się nie stanie, prawda?
- Gąsko, zaczekaj! - zawołał, widząc szylkretkę, wychodzącą z obozu. Ta zatrzymała się w półkroku, oglądając się za siebie i wbijając wzrok w speszonego liliowego, który nieśmiało podbiegł do niej, mrucząc cicho na powitanie - Miałabyś ochotę na spacer? - spytał nieśmiało, zaś sama koteczka skinęła niepewnie główką.
Cudownie.
Oba koty z klanu wilka wyszły z obozu, idąc łapę w łapę bez żadnego pośpiechu. Igła nie wiedział jak zacząć jakąkolwiek rozmowę, dlatego też zdecydował się nic nie mówić, mimo iż niezręczna cisza ani trochę mu nie pasowała. Jednak o czym miał mówić? O pogodzie? Moi drodzy, szanujmy się.
Czas mijał nieubłaganie, a oba koty zbliżały się powoli do białych pni. Po drodze, gdy kotka nie patrzyła, Igła złapał w pysk kwiatek, który rósł sobie spokojnie, po czym usiadł na trawie, zaś sama Gęsia Łapa uczyniła to samo
- Mógłbym coś powiedzieć? - szepnął speszony, kładąc przed nią wcześniej zerwanego kwiatka. Czekoladowa skinęła lekko głową, zapewne ciekawa tego, co kocur zamierza jej powiedzieć. Syn Ostrokrzewiowego Liścia wziął więc głęboki wdech i zaczął mówić to, co mu leżało na duszy - Bo... od dłuższego czasu... P-podobasz mi się Gą-gąsko... Naprawdę nie wiem jak to powiedzieć, czuję, że jesteś dla mnie bardzo ważna, jednak ja... ja nigdy czegoś takiego wcześniej nie czułem. Nie rozumiem co to jest, nie nauczono mnie nigdy o tego typu emocjach, jednak... z tego co wiem, to nazywając to miłością. Więc ja... k-kocham cię Gęsia Łapo... - szepnął, spuszczając szybko łeb, zaciskając mocno oczy i czekając na reakcję ze strony zaskoczonej terminatorki.
< Gęsia Łapo? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz