BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

10 marca 2019

Od Głuszcowej Łapy CD. Liliowej Sadzawki

Głuszcowa Łapa wyciągnęła swój nakrapiany grzbiet i ziewnęła potężnie. Otworzyła zaspane ślepka przypominając sobie o zdarzeniach ostatniej nocy. Jej ciało przeszył chłodny, acz przyjemny dreszcz. Zamieć. Tylko to imię szamotało się w jej głowie. Zamknęła oczy aby znów przywołać potężnego kocura, jego delikatne szczęki zakleszczone na jej karku które w jednej chwili przygryzł tak mocno, że Głuszka pisnęła czując, że pozostanie po tym blizna. Z rozkosznych wspomnień wyrwały ją wiwaty klanu. W jednej chwili Głuszcowa Łapa oprzytomniała rozglądając się z zaciekawieniem. Nikogo po za nią nie było a światło słoneczne padało prosto do jej legowiska, jakby słońce znajdowało się już dość wysoko. Terminatorka podskoczyła na równe łapy i wyleciała ze swojej gawry pobudzona jak nigdy dotąd. Ujrzała zbiorowisko kotów oraz lidera na skale, przyśpieszyła więc kroku. Usiadła gdzieś na obrzeżu tuż obok swojej siostry, Jaszczurczej Łapy. Brązowa szylkretka spojrzała spode łba na chudziutką kotkę po czym szturchnęła ją barkiem.
- Spóźniłaś się suśle- zażartowała marszcząc nos- Liliowa zostaje wojowniczką, wiesz?
- Ojejusiu!- pisnęła Głuszka a jej oczy zabłyszczały. Miała dość dobre stosunki ze swoją kuzynką zatem cieszył ją fakt awansu. Niespokojnie przebierała łapkami czekając na nowe imię. Kiedy Potokowa Gwiazda zabrał ponownie głos z jego pyska wydobyła się jedna z najpiękniejszych nazw jakie w życiu młoda uczennica usłyszała: Liliowa Sadzawka. Głuszka zaczęła skandować z innymi, nieco ciszej niż pozostali, jednak dalej w jej sercu żarzyła się duma. Niedługo po tym jak lider zeskoczył z kamienia klan zebrał się wokół nowej wojowniczki gratulując jej zdobytego tytułu. Terminatorka owinęła łapki ogonem czekając aż tłum zniknie aby sama mogła pogratulować swojej kuzynce. Jaszczurcza Łapa ziewnęła mrugając parę razy oczkami.
- Właściwie, gdzież była w nocy, hę?- zapytała niespodziewanie spuszczając wzrok na siostrę- kiedy wróciłam z nocnego patrolu nie było cię w legowisku.
Ciało kotki skamieniało a jej oddech zatrzymał się. Wąsy poczęły drgać nerwowo, oczy zaszła czerń. Mało nie zemdlała pod naporem tak prostego pytania. Ale jak miała odpowiedzieć?! Głuszcowa Łapa uspokoiła bicie serca, rozumiała, że nie może dać po sobie poznać iż kłamie. Przypomniała sobie, że wróciła podobnie z patrolem, postanowiła to wykorzystać. Wyprostowała się ponownie po czym z dziwnym spokojem odparła:
- Nie mogłam spać więc poszłam do medyka po coś kojącego. Przecież pamiętasz jak położyłam się obok ciebie, jeszcze wtedy nie spałaś...albo dopiero zasnęłaś.
Jaszczurcza Łapa uniosła brwi ale szybko je opuściła machając puszystym ogonem. Zamyślona nawet nie zauważyła jaką ulgę sprawiła swej siostrze która odetchnęła cicho.
- Masz rację...nie wiedziałam, że masz problemy ze snem, chociaż ostatnio bardzo się kręcisz...
- A mam jak widzisz- zakończyła sucho Głuszcowa Łapa wstając. Chciała jak najszybciej oddalić się od podejrzliwej uczennicy. Tłum kotów rozszedł się, została jedynie świeża wojowniczka w towarzystwie Wschodzącej Fali i Żądlącego Języka. Kiedy bura kotka spostrzegła swoją córkę kiwnęła porozumiewawczo do swojej siostry po czym zwróciła zielone ślepia na chudą Głuszkę.
- Kiedy skończysz rozmawiać z Liliową Sadzawką chciałabym z tobą zamienić parę zdań.
Nie czekając nawet na odpowiedź wojowniczka odeszła wraz z partnerką lidera pozostawiając swoje córki same sobie. Głuszcowa Łapa zaczęła się stresować, czyżby jej rodzina zaczęła coś podejrzewać? Czy nie byli tak głupi na jakich wyglądali? Jej zestresowanie zauważyła Lilia która dotknęła nosem wielkiego ucha kuzynki.
- Głuszcowa Łapo, coś się...
- Hm? Nie, nie skąd!- mruknęła wyrwana z zamyślenia szylkretka- przyszłam ci pogratulować, jestem niezwykle szczęśliwa!
Kotki zetknęły się delikatnie nosami po czym zanosząc się cichym chichotem rozpoczęły przechadzkę po obozie. Zrobiły pełne kółko po czym zdecydowały, że przejdą się na szybkie polowanie.
Dwie smukłe sylwetki kotek przemykały pod osłoną drzew rzucających cień na paloną słońcem trawę. Mały ptaszek poderwał się z ziemi lecz zaraz został przyszpilony do gruntu przez pazury zwinnej Lilii. Oboje opadli na ziemię, krew dziobatego przyjaciela spływała po pysku wojowniczki. Głuszcowa Łapa wytrzeszczyła oczy patrząc z podziwem na swoją kuzynkę.
- Jesteś niezwykła!- pisnęła przebierając łapkami- chciałabym być tak świetna jak ty.
- Oh, na pewno też dobrze sobie radzisz- zauważyła kotka a widząc zwątpienie i zmieszanie na pyszczku przyjaciółki posmutniała- tak nie jest? Myślałam, że Klonowa Sadzawka to dobra nauczycielka.
- Ona tak...jest świetna, ale ja jestem beznadziejną uczennicą. Po prostu, nie umiem walczyć- przyznała się szylkretka siadając na ziemi. Liliowa Sadzawka przemknęła tuż obok zajmując miejsce przed terminatorką. Uśmiechnęła się przyjaźnie kiedy niebieskie oczy napotkały jej spojrzenie. Zamruczała cicho w celu uspokojenia swojej kuzynki, dodania jej otuchy.
- Nie przejmuj się, każdy jakoś zaczynał. Wierzę, że jeszcze będziesz z nas najlepsza, w końcu, cicha woda, brzegi rwie, co?
Głuszcowa Łapa zaśmiała się po czym wtuliła się w Liliową Sadzawkę. Lubiła tą kotkę, nawet jeśli rzadko zamieniały ze sobą zdania. Kotka odwzajemniła jej uścisk kładąc pysk na karku. Wtem wyczuła ranę zadaną jej przez kochanka, o którym oczywiście nikt nie wiedział. Głuszka poczuła jak mokry nosek wojowniczki bada dziury po kłach dokładnie. Szylkretka odsunęła się od starszej kuzynki a w jej oczach zatańczyło przerażenie...czyżby została zdemaskowana? Liliowa Sadzawka spojrzała zaskoczona na nią po czym zapytała ze spokojem:
- Głuszcowa Łapo...kto ci to zrobił?
- Kuna- odparła odruchowo próbując uspokoić szalejący organizm- wyskoczyła na mnie wczoraj...nie poszłam do medyka, bo stwierdziłam, że nie ma po co, to tylko głupia, mała ranka...
- Nie powinnaś tego ignorować. Wróćmy do obozu, od razu lecisz do Lśniącego Słońca...
Głuszcowa Łapa weszła w towarzystwie swej kuzynki która trzymała w zębach swoją zdobycz. Gdy tylko Lilia oddaliła się aby odłożyć ptaka na stos terminatorka czmychnęła w stronę legowiska wojowników w celu odnalezienia swojej matki. Wolała konfrontacji z burą kotką aniżeli z gderającym, wiecznie ofuczonym i niezadowolonym medykiem. Głuszka odgarnęła zarośla nosem po czym weszła do nory w której powinna odpoczywać po patrolu jej matka. W rzeczy samej, Żądlący Język leżała na jednym z posłań. Gdy tylko uchyliła powiekę i ujrzała swoją chudziutką córkę, otrzepała brunatne futro i wyciągnęła kręgosłup.
- Głuszcowa Łapo, kochanie, siadaj no przy starej matce- poprosiła uderzając łapką parę razy w ubity mech obok niej- tata nie obrazi się jak zajmiesz jego legowisko na chwilkę.
Niepewnym i chwiejnym krokiem ciemna kotka przemknęła przez norę dosięgając swej matuli. Zrobiła to o co potulnie ją poproszono po czym wlepiła niepewne spojrzenie w kotkę.
- Posłuchaj, doszły mnie wieści, że...może jesteś...no nie wiem, zauroczona kimś- zaczęła spokojnie. Mimo to Głuszcowa Łapa mało nie padła trupem na miejscu. Organizm odmówił jej posłuszeństwa, zachciało jej się płakać, łapy same rozjechały się pod nią. Była bezsilna. Gdy Żądlący Język zauważyła sunące ku ziemi ciało swojej córeczki postarała się ją podnieść wsuwając głowę pod jej podbródek. Spojrzała na przeszklone ślepia i przerażoną minę i od razu wiedziała co jest na rzeczy.
- Na Klan Gwiazd, czyli to prawda! No już, cichutko, nie płacz kochanie, kto to taki?- pytała dalej ze spokojnym tonem liżąc ucho swojej córki. Gdy postarała się ją przytulić Głuszka odskoczyła do tyłu trzęsąc się jak robaczek który wpadł do rzeki. Była tak bliska płaczu, że bura wojowniczka postanowiła nawet nie zbliżać się do niej i dać jej dojść do siebie.
- No już, już uspokój się nerwusku, nie zjem cię! Powiesz mi kto to taki?- poprosiła Żądlący Język a widząc jak córka macha główką ciągnęła dalej- no dobrze, nie to nie, ale chcę ci powiedzieć o niebezpieczeństwie jakie płynie ze związku. Widzisz kochanie, powinnaś to wiedzieć...Otóż jesteś już dość duża na to aby technicznie posiadać potomstwo. Jedna nieudana próba zaznania co nieznane i puf, możesz wpaść po uszy.
- C-co...-jęknęła przerażona Głuszcowa Łapa trzęsąc się co raz bardziej- co masz na myś-śli...
- Rozumiesz, kiedy kocur...no, ten, wchodzi na kotkę i...może inaczej! Kiedy pszczółka kocurka wleci do, czy tam na, jak wolisz, kwiatuszek kotki może dość do zapylenia i puf, mamy nowe kociaczki! Rozumiesz, prawda? Bardziej obrazowo tego nie potrafię powiedzieć, wybacz mi.
Uczennica zamarła czując jak po jej ciele rozlewa się ciepło. Stres narastał a oczy same pląsały od jednego posłania na drugie. Głuszcowa Łapa zrozumiała, że została oszukana. Bliska płaczu pociągnęła nosem krzyżując łapy. Żądlący Język wytrzeszczyła oczy prężąc się niczym ryba w rzece.
- Głuszcowa Łapo, czy ty...
- Nie! Nigdy w życiu!- pisnęła kotka puszczając się pędem przed siebie. Wyleciała z obozu tak szybko jak tylko umiała przeskakując ponad Poplamionym Piórkiem która właśnie zmierzała do legowiska wojowników na odpoczynek. Łzy ciekły po pysku szylkretki kiedy pędziła na spotkanie z Zamiecią. Musiała z nim poważnie porozmawiać.
Gdy dobiegła na miejsce słońce chowało się już za horyzontem. Ochrypłym głosem wydała z siebie dźwięk rannego ptaka i padła na ziemię łkając cichutko w nadziei, że ukochany ją usłyszy. Trawa łaskotała jej polik ocierając gorzkie łzy, powodując dziwne ukojenie duszy. Wiatr cicho szmerał w koronach drzew, a ona leżała. Czekała na odpowiedź.
Dopiero gdy księżyc pojawił się przy ziemi krzaki naprzeciw jej pyska poruszyły się. Wyszedł z nich oczywiście on, Zamieć. Jego pędzelki falowały zgodnie z szarmanckim krokiem kocura.
- Wybacz za zwłokę o pani moja, ale...Głusiu?- rzekomy samotnik zamarł widząc swoją partnerkę na ziemi- wszystko...wszystko ok?
- Nie, nic nie jest ok!- ryknęła wściekle w prost w jego pysk wstając na chwiejne łapy- ty chamie, ty podły śmieciu, ty strawo dla wron, oszukałeś mnie! Oszukałeś padalcu!
Z jej gardła wydobywał się wściekły warkot a sierść najeżyła się przypominając kolce jeża. Zamieć cofał się powoli ściągnąwszy uszy do tyłu.
- Ptaszynko, co co cho...
- O co chodzi, o co chodzi?! Mogę mieć przez ciebie dzieci!- wrzasnęła Głuszcowa Łapa tupiąc łapami- mówiłeś, że to niemożliwe w taki sposób!
-  Już, nie krzycz tak, cicho, ciii...
- Cicho? Cicho?! Śmiesz mnie uciszać ty podły, zawszony, skur...
- Uspokój się, dobra? Co, źle ci było ze mną?- żachnął się nagle czując, że jego duma zostaje poważnie zraniona, nie dał sobą dłużej pomiatać- po za tym, to niemożliwe abyś miała dzieci, to było przerywane, tak. Mam kontrolę nad tym co robię.
Głuszcowa Łapa usiadła wściekle na ziemi uderzając chudym ogonem i marszcząc nos. Zamieć poczuł, że ma ją ponownie w garści, zaczęła słuchać. Zbliżył się do niej delikatnym krokiem kręcąc kitą kółka.
- Kochanie, no...nie wierzysz mi? Czy ja bym cię spisał na taki los, tak szybko? Ojejku, moja miła- słodził jej dalej siadając obok Głuszki. Kotka poczęła znów płakać wtulając pyszczek w jego puszystą pierś. Z jej pyska wydobywało się tysiące przeprosin i jeszcze więcej szlochania. Zamieć tylko kołysał swoją partnerkę już myśląc jak ma zaliczyć ponownie.
- Przepraszam, nie powinnam, ale ja nie wiem, jestem głupia...
- Ciii, ktoś ci głupot nagadał, a nie jesteś głupia- mruknął kocur liżąc jej czoło- po to jest papa Zamieć, aby ci kwiatuszku wszystko wyjaśnić, no.
Głuszcowa Łapa uśmiechnęła się do niego stykając się z kocurem nosem. Znów czuła ciepło na całym ciele i szczęście z przebywania z właśnie z tym osobnikiem. Kochała go całym swoim sercem, nie chciała go już nigdy opuszczać. Jedno jego słowo potrafiło uspokoić ją nawet w największym szale. To był on, to była miłość.
- A teraz- Zamieć wziął głęboki oddech po czym pochwycił za nogę Głuszkę która upadła na trawę z chichotem- odpłacisz mi się za te wyzwiska kochana...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie minęło wiele czasu, może około księżyca, kiedy Głuszcowa Łapa wylądowała u medyka. Bynajmniej, nie z powodu poranionego karku. Lśniące Słońce dokładnie obejrzał kotkę która dygotała ze stresu wylewając rzekę łez na posłanie z mchu. Obok stał nieco zmieszany i zaszokowany Orla Łapa drepcząc niespokojnie tuż za mentorem. Muchomorowe Serce był bliski rozniesienia całej lecznicy, drżąc ze wściekłości, a Żądlący Język, gdyby mogła, pobladłaby przybierając kolor brzózki. W zamian tego stała na wątłych nogach patrząc bezsilnie na swoją córkę która...
- Gratuluję ci dzieciaku, będziesz mieć dzieciaki- mruknął sarkastycznie medyk siadając przed Głuszcową Łapą- nic tylko urządzić wielką ceremonię, na pewno wszyscy się ucieszą. Teraz biegnij w podskokach do kociarni. Cóż za ironia, sama nie dawno z niej wypełzłaś.
Bury wojownik napuszył się po czym wyszedł sprężystym krokiem z lecznicy uderzając łapami o bliski konar, pieniąc się ze wściekłości. Żądlący Język spojrzała na swoją córkę z bezsilnością po czym jej ucho zadrgało na dźwięk słów Lśniącego Słońca:
- Na twoim miejscu Żądlący Języku poszedłbym kochasia uspokoić, bo rozniesie nam klan i połamie sobie łapy, a ja go leczyć nie będę.
Wojowniczka pokornie kiwnęła głową i wyszła bez słowa pozostawiając roztrzęsioną i przerażoną Głuszkę samą sobie. Łzy już same wyschły, nie była już w stanie produkować nowych.


<<Ktoś chce odwiedzić w żłobku?>>

4 komentarze:

  1. Biedna Głusia :c
    Z chęcią odpiszę, mogę?
    ~Błękit

    OdpowiedzUsuń