- Co to za pytanie? – spytała, starając się panować nad tym aby nie brzmieć na urażoną - Myślałam, że wyjaśniliśmy sobie tą kwestię już dawno.
- Ech… nieważne – zrezygnowany przymknął powieki. O nie, ona tak łatwo nie odpuści!
- Srebrny Deszczu, nie zachowuj się jak kociak. Przecież wiesz, że kocham cię ponad życie. Gdyby tak nie było, wtedy w lesie bym nie odciągnęła tego parszywego lisa, a ty byś wtedy mi nie skoczył na ratunek, jeśli byś mnie nie kochał. Takich czynów nie dokonują koty, którym na sobie nawzajem nie zależy. Skoro, więc zadajesz mi takie poważne ale pod pewnym względem absurdalne pytanie, to znaczy, że coś się stało. Więc, o co ci chodzi?
Srebrny Deszcz podniósł się i zaproponował aby wyszli. Początkowo spojrzała na niego zdziwiona. Ten ruchem głowy wskazał na drugi koniec legowiska. Płonący Grzbiet leżał zwinięty w kłębek, obok niego futerko pielęgnował Burzowy Kwiat. Faktycznie, lepiej aby ich rozmowa nie wyszła poza uszy ich dwójki.
Przeszli przez obóz. Zroszony Nos idąc za Srebrnym Deszczem dostrzegała jego lekko utykający chód. Domyślała się, że kocur mimo iż było z nim dużo lepiej i wrócił już do pełni obowiązków wojownika, nadal odczuwał skutki ataku lisa. Udali się w swój, zaciszony kącik, w którym nikt ich nie słyszał ani za bardzo nie rzucali się w oczy. Usiedli naprzeciw siebie, oboje owijając ogonem łapy. Złotooka rzuciła mu zniecierpliwione spojrzenie.
- Chodzi o tego… kocura z Klanu Klifu. Na Zgromadzeniu tak zażarcie rozmawialiście, i ja…
- Jesteś zazdrosny? – gdyby mogła, uniosłaby jedną brew w górę.
- Nie… trochę… och dobra – wbił pazury w ziemię – Tak jestem zazdrosny i to bardzo. Ale mam do tego pełne prawo! Ryzykowałem dla ciebie życiem! Poczułem się okropnie! Jakbym zrobił to na marne! Dodatkowo to nie był współklanowicz tylko kocur z innego klanu!
Zroszony Nos prychnęła z rozbawienia. Srebrny Deszcz znowu zrobił swoją naburmuszoną minę. Partner rozbawił ją swoim tokiem myślenia. Chyba obudził się w nim syndrom dzikiego samca. W końcu z nim była i pod pewnym względem należeli do siebie nawzajem. Zapewne ona zachowałaby się podobnie na jego miejscu.
- Oj ty głupia kupo futra – polizała go po zabliźnionym nosie – On jest tylko kolegą, bliższym znajomym ale nikim więcej. A fakt iż jest z innego klanu to akurat tak się złożyło. Nie ma kocura w moim życiu ważniejszego od ciebie, Srebrny Deszczu.
Kocur przyglądał jej się. Powoli mięknął. Wiedziała, że coraz mniej był na nią zły. Nie chciała się kłócić.
- W-wierzę cię Zroszony Nosie ale… obiecaj mi coś.
- Słucham cię.
- Obiecaj mi, że się już nigdy z nim się nie spotkasz – wstał i patrzył jej prosto w oczy – Wtedy będę miał pewność, że między wami do niczego nie dojdzie.
- Czy ty mi sugerujesz, że mogłabym cię zdradzić? – położyła uszy po sobie. Zaintrygował ją swoim żądaniem ale postanowiła wysłuchać go do końca.
- Nie, ale różne wypadki chodzą po kotach i sami Gwiezdni mogliby cię nie ustrzec przed tym błędem.
- Na Klan Gwiazdy, o co ci chodzi znowu? – syknęła lekko zirytowana.
- No jak o co? O kocięta! Gdybyś zaszła z nim w ciążę? Co byś wtedy zrobiła? – mówił tak zrozpaczonym głosem, jakby już to zrobiła.
Pokiwała głową z dezaprobatą. Jej ogon drgał nieruchomo, napuszony.
- Srebrny Deszczu, po pierwsze, znasz mój stosunek do kociąt i wiesz, że zrobiłabym wszystko aby ich teraz nie mieć. Po drugie, chciałabym abym te pierwsze, trudne chwile przeżyła właśnie z tobą, z wybrankiem mojego życia – starała nie wpadać w gniew. Wtedy mogłaby jeszcze bardziej nadkruszyć ich delikatną relację.
Kocur podniósł się bez słowa. Widziała w jego wzroku coś na wzór ulgi. Ogon bezwładnie leżał na ziemi a on sam nad czymś rozmyślał. Po upływie kilku uderzeń serc, odezwał się poważnym głosem:
- Mimo wszystko, obiecasz, że więcej się z nim nie zobaczysz?
Zawahała się przy odpowiedzi. Z Ostrym Kłem nic ją nie łączyło poza koleżeńską relacją ale lubiła jego towarzystwo. Chociaż był ciężkim przypadkiem to miło jej się z nim rozmawiało. Nie wiedziała czy potrafiłaby bez słowa minąć go na Zgromadzeniu, lub patrolu, gdyby się spotkali a, co dopiero zrezygnować z jakiegokolwiek spotykania z nim. Widziała jednak, że zielonookiemu bardzo na tym zależało. Może powinna zdobyć się na to poświęcenie? Może powinna energicznie przyrzec, że więcej tego nie zrobi ale ceniła sobie swoją niezależność.
- Srebrny Deszczu, ja się z nim nie spotykam nigdzie więcej poza Zgromadzeniem – odpowiedziała w połowie zgodnie z prawdą, bo ostatnio się nie widują – A tam przecież nie ma szans aby do czegokolwiek doszło.
- Więc obietnica nie powinna być dla ciebie problemem.
- Obiecuję – odpowiedziała wypuszczając powietrze nosem.
Kocur momentalnie z lodowatego gbura zamienił się w ociekająca ciepłem kulkę srebrnego futerka. Przytulił się do niej i polizał po dawnym zadrapaniu, które powoli zarastało szylkretową szatą. Odwzajemniła jego gest z dziwną gulą w gardle.
^*^*^*^*^*^*
Podczas popołudniowego patrolu przy granicy z Klanem Klifu, kotka rozmyślała o przebytej dzień wcześniej rozmowie z partnerem. Akurat teraz nie było z nią Srebrnego Deszczu. Szła z Burzowym Kwiatem, Wierzbowym Nosem i Łososiowym Pyskiem. Ojciec bacznie się jej przyglądał, w końcu pewnie czuł, że coś nie układa między nią a zielonookim kocurem. Podszedł bliżej i szturchnął ją pyskiem.
- Wyglądasz jakoś niewyraźnie. Czy coś się stało? – zadał to pytanie dla zasady. Chciał w jakiś sposób rozpocząć rozmowę.
- Nic poważnego.
- Mnie nie oszukasz Zroszony Nosie. Zapewne pierwsze problemy w związku, prawda? – mówił ciszej aby koty na przodzie nie usłyszały ich.
- Można tak to nazwać – odparła zwieszając łepek niczym skarcony uczeń.
Kocur wypiął klatkę piersiową i posłał jej uśmiech.
- O cokolwiek chodzi, na pewno się wszystko ułoży. Pierwszy związek bywa trudny ale jeśli to jest ten jeden jedyny to oboje to wytrzymacie. Mówię ci to jako doświadczony w sferze miłości wojownik.
- Tato, czy ja o czymś nie wiem? – spytała rozbawiona.
- Córeczko, wojownik nie walczy tylko i wyłącznie pazurami. Stoczysz w swoim życiu jeszcze wiele walk, tych na słowa także.
Zroszony Nos pokiwała głową i liznęła ojca w miejscu, gdzie kiedyś zapewne było jego ucho. Cieszyła się, że w tych trudnych chwilach, mogła na niego liczyć.
^*^*^*^*^*^*
Wybierała się na polowanie razem z Różanym Polem. Chciała dobrać jeszcze jednego kota. Istniała większa szansa, że trójka złapie więcej niż dwójka kotów. Wzrokiem przeczesała obóz i zauważyła sylwetkę Srebrnego Deszczu. Kocur właśnie kończył drobną sikorkę.
- Weźmiemy ze sobą Srebrny Deszcz, dobrze? – kontrolnie spytała młodszą koleżankę. Nie chciała decydować za nią.
- Jasne.
Potruchtała do niego i poczekała aż dokończy jeść drobną zwierzynę. Kiedy przełknął ostatni kęs spojrzał na nią wyczekująco.
- Chciałabym abyś poszedł ze mną i Różanym Polem na polowanie. Przyda nam się twoja umiejętność skutecznego polowania.
<Srebrny Deszczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz