— Oh, cóż. Myślałam, że poczułaś się troche niekomfortowo, gdy Burzowy Kwiat wspomniał o śmierci twojego brata — zatrzymała na niej wzrok, jakby obawiając się reakcji szylkretowej.
O dziwo, nadal siedziała spokojnie, ze żółtymi oczami wpatrującymi się bacznie w liderkę. Przez chwilę jakby chciała coś powiedzieć, jednak zagryzła wargi, które stały się podłużną kreską. Powtórzyła tak czynność kilkakrotnie, jednakże w końcu wypowiedziała się czystym tonem głosu:
— Śmierć Lipy były dla mnie ogromnym ciosem, tak samo jak dla reszty mojej rodziny — powiedziała przeciągle, starannie unikając wzroku niebieskawej kocicy — Ale ja okazuje to inaczej. Kochałam go, tak jak resztę rodzeństwa. Aczkolwiek nie potrafię reagować na to, tak jak moja matka i ojciec.
Zroszony Nos wpatrywała się w swoje łapy, usilnie próbując wykopać dziurę w legowisku przywódczyni. Mięśnie były spięte, a sama wojowniczka zaczęła się pocić. Widocznie mówienie tych słów było dla niej bardzo stresujące i nieprzyjemne, a Milcząca Gwiazda, mimo woli, była bardzo zadowolona. Czyżby zdobyła zaufanie szylkretowej?
— Nie musisz się tym przejmować — miauknęła, starając się ją pocieszyć — Również nie potrafię przekazywać uczuć w dość wylewny sposób. Nie mówię, że jestem kotem z kamienia, tylko tłumię w sobie emocje.
Wojowniczka uniosła z zaciekawieniem uszy, poruszając nimi delikatnie. Tym razem wyglądała, jakby była bardziej zainteresowana i zaskoczona, a mięśnie automatycznie się rozluźniły. Szylkretowe futerko zafalowało.
— Nie spodziewałam się, że jesteśmy, w pewnym sensie, tak do siebie zbliżone — odpowiedziała po dłuższej pauzie, oblizując pyszczek.
Milcząca Gwiazda skinęła jej łbem, biorąc przeszywająco chłodne powietrze w płuca. Przeszedł ją dreszcz, mrożący ją od nasady ogona aż po kark.
— Musiałabym cię z pewnością bliżej poznać, Zroszony Nosie — wymruczała w końcu przywódczyni, a końcówka jej ogona zadrgała — Jesteś bardzo ciekawą osobowością. Jednak wybacz, musimy przerwać rozmowę. Chyba nie chcesz spóźnić się na mianowanie swojej uczennicy?
Wojowniczkę przeszedł dreszczyk radości, napuszyła futerko, po czym uśmiechnęła się niezwykle promiennie. W jej żółtych oczach, przypominających wielkie słońce, pojawił się blask podekscytowania. Niebieskawa bez słowa wyszła, bark w bark, z szylkretową.
Kocica z gracją wskoczyła na płaski kamień, leżący praktycznie na centrum obozu. Pokryty szronem i dużymi płatami śniegu był niezwykle śliski i zimny. Milcząca Gwiazda uczepiła się pazurkami ośnieżonej nawierzchni, jednak i tak się rozjechała. Gdyby koty potrafiły się rumienić, poliki koteczki przybrałyby kolor pąsowej róży. Jednakże natychmiastowo wstała, wydała gardłowy pomruk i okrutnym wrzaskiem zwołała Klan Wilka.
Niektórzy wojownicy, niczym cienie, wysnuli się ze swoich legowisk, uważnie zatrzymując wzrok na niebieskawej liderze. Po kilkunastu uderzeniach serca pod dużym kamieniem siedział już niemały tłum kotów. Borsuczy Goniec zwinnie znalazł się tuż obok niej, tak blisko, że słyszała jak jego serce bije w spokojnym rytmie. Szkoda, że nie dla niej.
— Klanie Wilka, powodem mojego wezwania jest fakt, iż dzisiaj kociaki Liliowej Łodygi osiągnęły wiek sześciu księżycy i mogą zostać terminatorami — głos miała czysty i spokojny, który leniwie rozniósł się po obozie.
Co niektóre koty popatrzyły po sobie z zadowoleniem, inne wpatrywały się w kocięta, które obserwowały przywódczynię błyszczącymi oczami. Ich piersi poruszały się w szybkim, nieregularnym oddechu, a ich ślepia jarzyły się podekscytowaniem. Takie same uczucie szczęścia czuli zapewne ich mentorzy, którzy siedzieli bliżej skały i zgadywali, jakie kocię przypadnie im.
— Orzełku, podejdź — Milcząca Gwiazda wywołała jedynego syna swej przyjaciółki, który potruchtał do niej pośpiesznym kroczkiem, natomiast jego oczy wpatrywały się w przywódczynię, niczym w kota z Klanu Gwiazd — Od dzisiaj, aż do nadania imienia wojownika, zwany będziesz Orlą Łapą. Twoim mentorem zostanie Srebrny Deszcz, który jest silnym i lojalnym wojownikiem. Mam nadzieję, że przekaże ci wszystkie swoje zdolności.
Wojownik skinął jej szybko łbem, po czym podszedł do kocurka. Oczy ów młodziaka szkliły się z radości, a gdy ich nosy dotknęły się, koty zaczęły wykrzykiwać imię nowego ucznia. Orla Łapa, dumny ze swojego nowego imienia, zajął miejsce obok mentora. Wypiął dumnie klatkę piersiową, słysząc taki szum wśród swojej osoby.
Liderka poczekała, aż wrzawa ucichnie, po czym kontynuowała ceremonię.
— Jaskółko — zaczęła, pochylając się nad drżącym z emocji szylkretowym kocięciem — Dzisiaj nadaje ci imię Jaskółczej Łapy, dopóki nie otrzymasz miana wojowniczki. Zroszony Nos będzie twoją mentorką, a jest to dzielna oraz wierna swemu klanowi wojowniczka. Niechaj przekaże ci jak najwięcej tych cech.
Jaskółcza Łapa podeszła szybko do starszej kotki, dotykając się z nią gwałtownie nosami. W jej oczach jarzyło się niezwykłe szczęście, a ogon był wysoko uniesiony do góry. Koty znowu poczęły krzyczeć, a niebieskawa cierpliwie czekała, aż wrzaski opadną. Następnie zwróciła swoje spojrzenie na ostatniego kociaka, z którym miała kiedyś przyjemność przebywać. Wiedziała, komu ją przypisze.
— Popiół, podejdź — miauknęła, bacznie przyglądając się koteczce, która, w przeciwieństwie do rodzeństwa, szła niezwykle dystyngowanie i spokojnie. Tylko błysk w oku zdradzał podniecenie — Od dzisiaj będzie zwana Popielatą Łapą, dopóty nie zostaniesz wojowniczką. Mój zastępca zostanie twoim mentorem. To prawy wojownik, na pewno nauczy cię wszystkiego, co jest ważne.
Borsuczy Goniec zeskoczył ze swojego miejsca, zbliżając się do Popielatej Łapy, która zadrżała, gdy dotknęli się nosami. Milcząca Gwiazda zakończyła ceremonię, pozwalając innym gratulować świeżo upieczonym uczniom i ich mentorom.
W tłumie przepychających się kotów złapała wzrok Zroszonego Nosa.
<< Zroszony Nosie? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz