Spojrzała na srebrnego kocura. Czuła się połowicznie winna z powodu jego stanu. Mogła być bystrzejsza i lepiej obmyślić sposób na odciągnięcie drapieżnika. Istniał wtedy cień szansy, że Srebrny Deszcz nie skończyłby aż tak źle.
Potrząsnęła głową. Nie, przeszłość powinna zostawić za sobą i nie roztrząsać jej. Co się stało to się nieodstanie. Nawet Klan Gwiazd nie miał takiej siły aby zmienić popełnione czyny a Zroszony Nos oddałaby wiele aby sprawić by pewne sprawy nigdy się nie wydarzyły. Na przykład, nie wybrałaby się na wieczorny spacer ze Srebrnym Deszczem.
- Twoja rana nie wygląda zbyt poważnie – Lawendowy Płatek oceniła pracę jej asystentki i pokiwała głową z aprobatą. Burzowe Futro pilnie szkoliła się pod okiem niebieskiej kocicy – Zostaniesz tutaj do jutra, tak na wszelki wypadek.
- Dziękuję – spojrzała na swoją, delikatnie napuchniętą ranę, pokrytą zieloną mazią i ze wdzięcznością spojrzała na długowłosą kotkę.
Burzowe Futro niepewnie się uśmiechnęła i umknęła w dalszy kąt legowiska medyka. Szylkretowa zdążyła zauważyć, że kotka nie klasyfikowała się jako ta otwarta dusza towarzystwa. Talentu jej jednak nie można było odmówić. W końcu medyk ma leczyć a nie być charyzmatycznym.
Spostrzegła, że Lawendowy Płatek pochyla się nad wpółprzytomnym Srebrnym Deszczem, którego boki unosiły się delikatnie.
- A, co z nim? – ułożyła się wygodniej, odrobinę przybliżając się do kocura – Wyliże się prawda?
- Srebrny Deszcz jest młodym wojownikiem, więc rany powinny się dosyć szybko zasklepić. Choć, jeśli bym miała być szczera to, gdy go przyniosłaś, obawiałam się najgorszego.
Zroszony Nos też myślała, że zielonooki był stracony. Gdy widziała jak jego wzrok zasnuwała złowróżbna mgła, a z rozdrapanego brzucha krew wypływała wręcz strumieniem czuła jak łapy jej drętwieją. Jej myśli zaczęły krążyć wokół ich wspólnych wspomnień tych miłych, głównie. Ocucił ją dopiero powiew lodowatego wiatru, jakby sam Klan Gwiazdy zszedł ze Srebrnej Skóry i łapą przejechał po grzbeicie. Zignorowała piekący ból na lewym barku i z trudem usadowiła kocura na swoim grzbiecie. Cała droga do obozu jej się dłużyła ale uparcie parła przez biały puch. Dopiero, gdy znalazła się na środku obozu zmęczone mięśnie o sobie przypomniały. Klanowicze szybko posłali po medyczkę i zdjęli z jej barków nieprzytomnego kocura. W tamtym momencie cieszyła się, że to właśnie Klan Wilka był jej klanem.
- Dzięki szybkiej reakcji twojej i Burzowego Futra nie wykrwawił się. I dzięki waszej opiece dojdzie do siebie.
Lawendowy Płatek przytaknęła i jeszcze chwilę poobserwowała opatrunki na ranach młodego wojownika, po czym poszła do innej części legowiska, zapewne po jakieś zioła.
Zroszony Nos położyła głowę na łapach i ze wzrokiem utkwionym w swojego partnera, powoli usypiała. Sen ją zmorzył z myślą o swojej rodzinie.
^*^*^*^*^*^
Następnego poranka opuściła legowiska medyka. Udało jej się przez chwilę porozmawiać z osłabionym Srebrnym Deszczem.
- Cieszę się, że już się ocknąłeś – delikatnie wtuliła się w jego sierść, która wciąż pachniała krwią.
- Ja… też cieszę się, że… ci… lepiej – wydukał z trudem.
Nic więcej nie mówiła, jedynie położyła głowę na jego szyi, uważając aby nie podrażnić rany na prawym barku. Mogła tak leżeć aż do końca. Dopiero przyjście Lawendowego Płatka zmusiło ją do zrobienia czegokolwiek.
Przechodziła przez środek obozu, delikatnie utykając. Chciała wpierw się udać do Milczącej Gwiazdy aby powiadomić ją o lisie. Wcześniej z marnego stosu zwierzyny wybrała jakąś mysz i zaspokoiła głód. Po zakopaniu kości skierowała się do legowiska liderki. Przed wejściem powiadomiła o swoim przybyciu i uzyskawszy pozwolenie, weszła. Widząc niebieskawą kocicę, dumnie siedzącą na swoim legowisku pochyliła głowę z szacunkiem.
- Witaj Zroszony Nosie, dobrze widzieć, że masz się lepiej – chociaż oczy liderki prawie zawsze na myśl przywodziły sople lodu, obecnie biło z nich przyjemne ciepło.
- Tak, czuję się już znacznie lepiej. To za sprawą Lawendowego Płatka i Burzowego Futra, wykonały swój obowiązek bezbłędnie – uśmiechnęła się.
- Oby swój obowiązek spełniły równie bezbłędnie względem Srebrnego Deszczu. Kiedy go widziałam ostatnio nie wyglądał za dobrze a potrzeba nam wojowników, zwłaszcza w czasie Pory Nagich Drzew.
- Rozumiem twój tok myślenia Milcząca Gwiazdo ale jestem przekonana, że on wydobrzeje.
- Z tego, co zrozumiałam to zaatakował was lis. Opowiedz mi jak do tego doszło.
^*^*^*^*^*^
Po skończonym raporcie postanowiła odwiedzić matkę w żłobku. Ostatnio czuła potrzebę aby to zrobić, aby ją zobaczyć.
Jej nos wypełniła ciepła, mleczna woń kociarni. Liliowa Łodyga o czymś rozmawiała z Jaskółką, gdy jednak dostrzegła Zroszony Nos utkwiła w niej swój wzrok. Pozostałe kocięta doskoczyły do niej. Jaskółka przyglądała się jej z ciekawością, podobnie jak Orzełek. Popiół natomiast stała troszkę dalej i chociaż jej mimika pyszczka niczego nie zdradzała, mogła się domyśleć, że kotka mimo wszystko chciała coś usłyszeć.
- Zroszony Nos? – karmicielka miauknęła zaskoczona.
- Cześć mamo – usiadła przy matce i polizała ją po głowie, ta natomiast uważnie obwąchała jej pokrytą strupem ranę.
- Jak się czujesz? – kocica polizała ją w okolicach rany, uważając aby nie zlizać mazi.
- Już prawie nie boli. Niedługo zgłoszę się na jakiś patrol.
- Według mnie powinnaś sobie odpuścić dzisiaj jakikolwiek patrol czy polowanie. Powinnaś mieć jeszcze jeden dzień odpoczynku.
Zroszony Nos czuła ciepło w sercu słysząc przejęty głos matki. Brakowało jej matczynej troski i uwagi. Dawno nie rozmawiały.
- Gdyby to była Pora Nowych lub Zielonych Liści to pewnie bym skorzystała ale niestety nie mogę. Panuje głód a Srebrny Deszcz zapewne przez kilka wschodów słońca nie będzie w stanie wypełniać obowiązków wojownika.
- A właśnie… jak się on czuje? Słyszałam, że nie rokował dobrze a…
- Pogoniliście tego lisa? – Jaskółka spytała z błyskiem w oku.
Złotooka zaskoczona pytaniem młodszej siostry przez chwilę się tępo w nią wpatrywała do momentu, gdy Liliowa Łodyga jej nie szturchnęła.
- Co? A… Srebrny Deszcz czuje się już lepiej. A, co do ciebie – nie czuła niechęci wobec młodszego rodzeństwa. Nie mogła czuć, skoro już prawie w ogóle nie przypominali kociąt a raczej niewyrośnięte młodziki – A i owszem.
- Opowiedz nam o tym! – zielonooka tryskała wręcz energią.
Zroszony Nos bez problemu rozpoczęła snuć opowieść o tym jak razem ze Srebrnym Deszczem spotkali lisa.
^*^*^ po Zgromadzeniu*^*^*^
Słyszała jak pod śniegiem porusza się jakieś drobne stworzonko. Prawdopodobnie nornica. W pozycji łowieckiej czekała na właściwy moment. W odpowiedniej chwili zanurkowała w śnieg. Poczuła w pyszczku wijące się ciałko, więc jednym, zdecydowanym kłapnięciem uśmierciła zdobycz. Gryzoń był bardzo wychudzony. Kocię może się bym nim najadło ale dorosły kot?
Głód gnębił Klan Wilka i zdążył już zebrać swoje żniwo. Bagnisty Kwiat oddała swoje życie za klan. Poczuła ogromną wdzięczność dla wojowniczki, która oddawała swoje porcje jej matce i rodzeństwu. Miała nadzieję, że kiedyś w Klanie Gwiazdy spotka ją i osobiście jej podziękuje.
Po kilku uderzeniach serca, dołączyli do niej Biegnący Strumień i Błotnisty Pysk. Prowadziła poranny patrol. Po dosyć spokojnym, dla Klanu Wilka, Zgromadzeniu nie spodziewała się napotkać jakiś problemów na granicy z Klanem Klifu.
Młodsi wojownicy mieli równie mierne zdobycze, co ona. Pora Nagich Drzew tego roku dawała wszystkim kotom w kość. Teoretycznie mogli zjeść te zdobycze ale jeszcze nim z nimi wyruszyła, uzgodnili, że jeśli coś złapią to zaniosą to na stos zwierzyny. W końcu, klan jako pierwszy powinien dostać pożywienie.
Po drodze próbowali coś jeszcze złapać ale jedynie Biegnący Strumień pochwyciła drobnego wróbla. W obozie byli koło pory szczytowania słońca.
Zroszony Nos odkąd wróciła miała wrażenie, że Srebrny Deszcz się na nią obraził. Kocur zdążył wydobrzeć na tyle aby iść na Zgromadzenie. Podczas drogi nie dawał po sobie poznać, że niedawno był tak naprawdę na krawędzi życia i śmierci. Gdy wychodziła na patrol, on zbierał koty na polowanie. Liczyła, że Gwiezdni dadzą jej okazję aby porozmawiała z naburmuszonym kocurem.
<Srebrny Deszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz