Szepczący Wiatr spoglądała na swą uczennicę z błyskiem w oku. Jakże ona jest z niej dumna! Biegnąca Łapa była już duża, całkowicie dorównywała swej mentorce wzrostem. Jej umiejętności też były wspaniałe - już niedługo Szepczący Wiatr będzie mogła udać się do matki i powiedzieć jej, że jej uczennica jest w pełni gotowa na zostanie wojownikiem.
Biegnąca Łapa położyła mysz na ziemi po czym zaczęła ją zakopywać. Gdy skończyła spojrzała na siostrę, a widząc jej szeroki uśmiech uniosła brew.
- Coś nie tak, Szepczący Wietrze? - zapytała.
Wojowniczka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i promienniej.
- Nic, nic... Po prostu się cieszę, bo jeszcze tylko trochę i zostaniesz wojownikiem.
Biegnąca Łapa rozszerzyła oczy i trzepnęła uszami.
- Naprawdę? Już?
- No tak! Masz już czternaście księżyców, a twoje umiejętności są godne tego miana. Ja w twoim wieku już byłam od jakiś dwóch księżyców wojowniczką, choć... Nie mogłam od razu cieszyć się tą rangą... - miauknęła przypominając sobie czas spędzony jako zakładnik w Klanie Burzy. I wtedy przypomniała też sobie Rdzawą Łapę. Och siostrzyczko, gdzie jesteś? Czy wszystko u ciebie w porządku?
Nie widziała Rdzawej od bardzo dawna. Nie wróciła do Klanu Wilka, jednak jej zapachu nie było też czuć w oznaczeniach patroli Klanu Burzy. Nie bywała jednak na zgromadzeniach, na którym widziała ją tylko jeden raz, nie rozmawiały jednak tyle, by Szepczący Wiatr zdążyła dowiedzieć się wiele. Martwiła się o nią.
Spojrzała na Biegnącą Łapę. Nigdy nie spotkała Rdzawej Łapy, być może nigdy nie będzie miała też okazji, by bliżej ją poznać...
Odgoniła jednak te myśli i pragnienie ponownego spotkania siostry. Teraz powinna skupić się na czymś innym.
- Dobrze, Biegnąca Łapo, wracajmy już, polujemy cały dzień, a zabranie zdobyczy też nam trochę zajmie. Dziś było niezwykle owocnie, zwłaszcza, że jest późna Pora Opadających Liści.
Uczennica skinęła głową i wyjęła wcześniej zakopaną mysz, a następnie ruszyły po resztę zdobyczy.
Gdy wróciły do obozu Burzowy Kwiat niespodziewanie zawołał Biegnącą Łapę, która posłusznie podeszła. Szepczący Wiatr nie wnikała co chciał, tylko zaczęła dokładnie wylizywać swoje futerko, aby następnie pójść położyć się do legowiska wojowników, była bowiem bardzo zmęczona, a z samego rana wybierała się na patrol.
* * *
Gdy rano wyszła z legowiska po obozie krzątało się tylko kilka kotów robiących poranną toaletę, lub właśnie wychodzących na polowanie. Tuż za nią wyszedł Motyle Skrzydło, który również wybierał się z nią na patrol i skinął do niej głową na powitanie. Szepczący Wiatr odpowiedziała tym samym gestem i skierowała się do legowiska uczniów, by obudzić Biegnącą Łapę. Gdy koteczka wstała przyciągnęła się by się rozbudzić i ziewnęła, oczy jednak wciąż miała zaspane.
- Oho, ktoś tu się nie wyspał! - zauważyła wojowniczka. - Tak późno poszłaś spać, co? A przypominałam, że idziemy na patrol skoro świt!
Uczennica spojrzała jednak na nią jedynie ze smutkiem w oczach, a sama lekko zadrżała.
- Po tym wczoraj nie mogłam zasnąć... - wyszeptała odwracając wzrok.
Szepczący Wiatr zamrugała, nie wiedząc o co kotce chodzi.
- Po tym wczoraj?...
- N-nie mów, że nie słyszałaś!
- Ale o czym?
Biegnąca Łapa przełknęła ślinę jak gdyby te słowa były dla niej wyjątkowo trudne do wypowiedzenia.
- Palący Piorun nie żyje, wraz z Różaną Łapą i Jaszczurczym Ogonem grzebaliśmy go wczoraj. - powiedziała cicho. Nie żyje? Dlaczego jednak Biegnąca Łapa tak to przeżywa? Przecież był obcym kocurem z innego klanu. Chyba, że przez jej wrażliwość bolał ją sam fakt, że ktoś zginął i ona musiała go pochować. Tyle że... Jak to się stało? Dlaczego umarł? Przecież był cały czas w obozie, co mogło go tutaj zabić?
Biegnąca Łapa, jakby wyczytując to z jej myśli, dopowiedziała:
- Mama kazała go zabić Burzowemu Kwiatowi.
Szepczący Wiatr zamarła. Jak to kazała go zabić?
- Co ty mówisz! Mama przecież nigdy by... - w tej chwili serce ścisnęło jej się mocniej. Już kiedyś wypowiedziała to zdanie. Wtedy, gdy dowiedziała się, kto jest jej ojcem, również nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że jej matka złamała kodeks i zdradziła klan. A teraz znowu postąpiła niezgodnie z nakazami Klanu Gwiazdy i kodeksem, choć w przeciwnym kierunku; wcześniej złamała go, dając nowe życia, teraz zabierając. Jednak Szepczącemu Wiatrowi obecna wina wydawała się być o wiele, wiele gorsza. Wtedy znowu pojawiły się w niej wątpliwości - Milcząca Gwiazda nie jest przecież tak okrutna i bezlitosna, by kazać zamordować niewinnego kota!
- Co zrobił Palący Piorun? - zapytała uczennicy. - Musiała uznać, że stanowił poważne zagrożenie, że aż kazała go zabić.
Biegnąca Łapa, wbijając wzrok w swoje łapy, pokiwała przecząco łbem.
- Mówią, że uznała po prostu, że jest zbędny.
Szepczący Wiatr zacisnęła zęby.
- Idę z nią porozmawiać! - miauknęła i odwróciła się by pójść do legowiska lidera.
- Poczekaj! - zawołała za nią Biegnąca Łapa. - Miałyśmy iść na patrol! Zobacz, Motyle Skrzydło i Łososiowy Pysk już czekają!
Kątem oka ujrzała dwóch kocurów, już ze zniecierpliwieniem machających nerwowo ogonami. Zacisnęła zęby i prychnęła.
- Niech będzie, ale porozmawiam z nią jak tylko wrócimy.
Po powrocie nie udała się jednak od razu do legowiska lidera tak jak zamierzała. A raczej udała się, lecz nie weszła, gdyż zatrzymała ją Lawendowy Płatek.
- Milcząca Gwiazda nie czuje się najlepiej, daj jej czas odpocząć - miauknęła, na co Szepczący Wiatr zmarszczyła nosek, gdyż nie lubiła czekać. - Może wieczorem przyjdź?
Wojowniczka, choć bardzo niechętnie, posłuchała medyczki, lecz gdy tylko nastał wieczór skierowała się do legowiska matki.
- Mamo..? - miauknęła, gdy stanęła przed wejściem. Milcząca Gwiazda siedziała tam z łapami o wysuniętych pazurach niebezpiecznie blisko szeroko rozwartych oczu. - Mamo!
Szepczący Wiatr rzuciła się do przodu i pyskiem odrzuciła łapy liderki na bok ocierając się o nią bokiem po czym przez chwilę trwała tak, wtulona w jej futro. Gniew zaczął z niej powoli wyparowywać, gdyż stan Milczącej Gwiazdy dawał jasno do zrozumienia, że nie jest dumna z wydanego nakazu, jak to się Szepczący Wiatr spodziewała, że będzie.
- Po tym wczoraj nie mogłam zasnąć... - wyszeptała odwracając wzrok.
Szepczący Wiatr zamrugała, nie wiedząc o co kotce chodzi.
- Po tym wczoraj?...
- N-nie mów, że nie słyszałaś!
- Ale o czym?
Biegnąca Łapa przełknęła ślinę jak gdyby te słowa były dla niej wyjątkowo trudne do wypowiedzenia.
- Palący Piorun nie żyje, wraz z Różaną Łapą i Jaszczurczym Ogonem grzebaliśmy go wczoraj. - powiedziała cicho. Nie żyje? Dlaczego jednak Biegnąca Łapa tak to przeżywa? Przecież był obcym kocurem z innego klanu. Chyba, że przez jej wrażliwość bolał ją sam fakt, że ktoś zginął i ona musiała go pochować. Tyle że... Jak to się stało? Dlaczego umarł? Przecież był cały czas w obozie, co mogło go tutaj zabić?
Biegnąca Łapa, jakby wyczytując to z jej myśli, dopowiedziała:
- Mama kazała go zabić Burzowemu Kwiatowi.
Szepczący Wiatr zamarła. Jak to kazała go zabić?
- Co ty mówisz! Mama przecież nigdy by... - w tej chwili serce ścisnęło jej się mocniej. Już kiedyś wypowiedziała to zdanie. Wtedy, gdy dowiedziała się, kto jest jej ojcem, również nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że jej matka złamała kodeks i zdradziła klan. A teraz znowu postąpiła niezgodnie z nakazami Klanu Gwiazdy i kodeksem, choć w przeciwnym kierunku; wcześniej złamała go, dając nowe życia, teraz zabierając. Jednak Szepczącemu Wiatrowi obecna wina wydawała się być o wiele, wiele gorsza. Wtedy znowu pojawiły się w niej wątpliwości - Milcząca Gwiazda nie jest przecież tak okrutna i bezlitosna, by kazać zamordować niewinnego kota!
- Co zrobił Palący Piorun? - zapytała uczennicy. - Musiała uznać, że stanowił poważne zagrożenie, że aż kazała go zabić.
Biegnąca Łapa, wbijając wzrok w swoje łapy, pokiwała przecząco łbem.
- Mówią, że uznała po prostu, że jest zbędny.
Szepczący Wiatr zacisnęła zęby.
- Idę z nią porozmawiać! - miauknęła i odwróciła się by pójść do legowiska lidera.
- Poczekaj! - zawołała za nią Biegnąca Łapa. - Miałyśmy iść na patrol! Zobacz, Motyle Skrzydło i Łososiowy Pysk już czekają!
Kątem oka ujrzała dwóch kocurów, już ze zniecierpliwieniem machających nerwowo ogonami. Zacisnęła zęby i prychnęła.
- Niech będzie, ale porozmawiam z nią jak tylko wrócimy.
* * *
Po powrocie nie udała się jednak od razu do legowiska lidera tak jak zamierzała. A raczej udała się, lecz nie weszła, gdyż zatrzymała ją Lawendowy Płatek.
- Milcząca Gwiazda nie czuje się najlepiej, daj jej czas odpocząć - miauknęła, na co Szepczący Wiatr zmarszczyła nosek, gdyż nie lubiła czekać. - Może wieczorem przyjdź?
Wojowniczka, choć bardzo niechętnie, posłuchała medyczki, lecz gdy tylko nastał wieczór skierowała się do legowiska matki.
- Mamo..? - miauknęła, gdy stanęła przed wejściem. Milcząca Gwiazda siedziała tam z łapami o wysuniętych pazurach niebezpiecznie blisko szeroko rozwartych oczu. - Mamo!
Szepczący Wiatr rzuciła się do przodu i pyskiem odrzuciła łapy liderki na bok ocierając się o nią bokiem po czym przez chwilę trwała tak, wtulona w jej futro. Gniew zaczął z niej powoli wyparowywać, gdyż stan Milczącej Gwiazdy dawał jasno do zrozumienia, że nie jest dumna z wydanego nakazu, jak to się Szepczący Wiatr spodziewała, że będzie.
<Milczaku? Końcówka na siłę, miało być jeszcze trochę, ale już nie mogę, cholera>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz