- Uważaj! - Arsi na mnie spojrzała. - To... to jest jak... - spróbowałam sobie przypomnieć coś z wielkiego, czarnego i grającego pudła na ścianie. Przypomniał mi się fragment sceny z wężem atakującym jakiegoś dwunoga! - Jak wąż! Jak się tym będziesz zbyt bawić to cię ugryzie jadowicie, ale jeśli to zostawisz to nic Ci nie zrobi. Będzie tylko leżeć i nic.
- Chciałam znaleźć wyjście, ale jeśli go tu nie to prowadź dalej, bo nie po to się zgodziłam.
- Dobrze! - miauknęłam i szybko namierzyłam otwarte drzwi od kuchni. Wśliznęłam się przez drzwi do nowego pomieszczenia. Było ono trochę mniejsze, ale pełne różnych wynalazków. Było to czarne pudło z przeźroczystym środkiem zwane piekarnik, szafki, w których były szklanki, talerze, miski, półmiski i sztućce, duże, białe i zimne pudełko nazywane lodówką, a w niej były jajka, niektóre owoce i warzywa, sery i mleko. Była tu też mikrofalówka, która stała na blacie, płaskie pudło, gdzie po włożeniu chlebka i ponownym wyciągnięciu robił się kruchy i ciemniejszy. W rogu stała szafka, w której środku po otworzeniu był śmietnik, a był on tak, iż mogłybyśmy w nim grzebać. W brązowej, jak reszta kompletu półce, która była najwyżej były różne chemikalia, płyny do naczyń, psikacze na owady. Na blacie stała miska z jabłkami i gruszkami, a obok chlebak. Była też zamrażarka, która była bardzo podobna do lodówki, ale mniejsza i zimniejsza, a w niej było mięso, kostki lodu, mrożonki i małe owoce i warzywa. W pomieszczeniu też znajdował się zlew. Było też okno, ale na szczęście zamknięte. Nie chciałabym żeby uciekła, bo jest fajna, ale pewnie kiedyś to zrobi. Obok były drzwi do małego pokoju. Łapki już trochę mi zmarzły stojąc na czarno-białych płytkach. Ściany były białe, a na jednej, wolnej ściance były nasze zdjęcia. Spojrzałam na zniecierpliwioną Arsi i szybko wyjaśniłam jej czym były dziwne przedmioty. Potem poszłam z nią do jadalni. Ściany były jak w salonie, a podłoga trochę jaśniejsza od tamtej. Pokój był mały, a na środku stał duży stół. Dookoła były krzesła z miękkim siedzeniem, a w kącie pokoju stała jakaś roślinka. Na środku stołu była mała serwetka. Szybko wyjaśniłam Arsi czym są te "Drzewa". I wreszcie przyszła kolej na łazienkę. Wyszłyśmy z jadalni i kuchni kierując się ku jasnym, białym drzwiom. Pacnęłam je łapką żeby się otworzyły i weszłyśmy. Było biało. Płytki były biało-szare, a ściany białe. Przy wejściu były wieszaki na ręczniki i ściereczki. Wanna była duża, biała, a obok niej była umywalka, na której stały różne szczotki do zębów, "kosmetyki" pani i kubek z wodą. Umywalka była połączona z szafką, w której były ręczniki i gąbki. Była też kuweta dla dwunogów w kolorze białym i oczywiście moja zakryta, piękna, ciemna kuweta! Miałam też słabszy egzemplarz, ale nie wiedziałam gdzie on się podział. Po wytłumaczeniu Arsi co i jak wszedł dwunóg. Kotka syknęła, a mój pan wziął kuwetę i ją zabrał! Szybko wyszłyśmy z łazienki i już miałam iść do naszego pokoju, ale Arsi mnie zatrzymała.
- Ale jeszcze tam są "drzwi".
- Nie można tam wchodzić. Tam jest sypialnia moich właścicieli i jak raz tam byłam to było dużo drobnych, delikatnych i niedużych figurek.
Kotka kiwnęła głową i weszłyśmy do mojego pokoju. I była tu moja kuweta, a obok ten słabszy egzemplarz! Ucieszyłam się wiadomością, iż jej nie wyrzucili. I najwidoczniej moi właściciele zdjęli parę najwytrzymalszych zabawek z kocimiętką! Spojrzałam na drapak i na zepsutego ptaszka. No cóż... wszystko ma swój koniec.
- Co chciałabyś robić? Pobawić się ze mną, pobawić się zabawkami, spać, jeść czy co? - Spojrzałam na kotkę, która usiadła gdzieś z boku pokoju.
<Szeptoris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz