Czuł się… dziwnie. Nawet nie oponował. Słowa Iskrzącej Łapy gdzieś mu zaszumiały w uszach, kiedy on sam po prostu leżał na plecach, patrząc w niebo jakimś nieobecnym wzrokiem. Czy on to na trzeźwo przeżyje? Czy to jest w jakikolwiek sposób rozsądne, czy nie skończy przez to w dołku, na dywaniku, czy nie powie czegoś, czego nie powinien? Myśli zaczęły mu wirować, sytuacja była na tyle dziwna, że nawet nie wiedział co o niej myśleć. Przeważyła jednak dziwna chęć spontaniczności. W końcu gwałtownie zaczerpnął powietrza, odwrócił głowę w bok i zębami zahaczył o łodyżkę słodko pachnącej rośliny, którą zaraz wyrwał i odgryzł kawałek przeżuwając, co spowodowało całkiem głośne mruczenie. Na efekty nie musiał długo czekać. Już po chwili wszystkie mało logiczne dziury zaczęły się wypełniać, a za kolejne kilka chwil lilowy zachichotał. Oh matko, ale się właśnie stacza. Czarna owca, zakała rodziny! Żeby go ktoś z krewnych teraz widział, matka to by chyba przez księżyce nie potrafiła spojrzeć na niego bez krytyki.
- Patrz na to - wskazał łapą na przemieszczającą się powoli chmurę - Kaczka.
Z gardła kotki, zamiast uroczego chichotu, wydobyło się głośne rechotanie. Trochę zmieszana szybko zakryła łapą pyszczek, lecz już po chwili zapomniała o zasadach dobrego wychowania i wskazała na kolejną chmurę.
- A to wygląda jak… Dzik! - zaśmiała się, przybierając groźną minę, która miała przypominać wspomniane zwierzę.
- Dzik jest dziki, dzik jest zły... BUUU - zamamrotał melodyjnie, po czym zamilkł, by po chwili wskazać na kolejną chmurę - Nurkuje ku niemu wielki bojowy orzeł!
- Orzeł?! Gdzie?! - krzyknęła przestraszona, odruchowo mocniej przylegając do puchatego cielska liliowego i rozglądając się w panice na boki.
Szept zachichrał się, przez co zadrżał na dłużej na całym ciele, głównie przez łaskotki.
- A-Atak z zaskoczenia! - wydusił z siebie głośniej podczas śmiechu - Mordercze ptaszysko przymierza się do ataku!
- A ty co się tak chachasz? Zaraz zginiemy! - miauknęła przerażona, z przejęciem chłonąc każde słowo kocura. Zaćmiony kocimiętką umysł nie zarejestrował głośnego śmiechu liliowego, który świadczył o głupim żarcie, więc wkurzona brakiem reakcji ze strony Szepta próbowała wstać i znaleźć schronienie. No właśnie, próbowała, bo łapy momentalnie odmówiły jej posłuszeństwa i z wiązanką przekleństw ponownie wylądowała na ziemi, tracąc równowagę.
- Czekaj, Iskierko, nie odlatuj - jęknął żałośnie, gdy ta właśnie lądowała na ziemi. Wstał i się zachwiał. - Widzisz? To dzik z orłem tańczą tam na górze…
- Ta…Tańczą? - zapytała, otrzepując się z kurzu. Przechyliła łebek w prawą stronę, starając się zrozumieć słowa kocura, które śmiesznie plątały się w jej głowie. - A co to znaczy tańczyć? To jakiś...rodzaj walki?
- Nie... To wtedy kiedy jakiś ptak chce zdobyć partnerkę... Ale nie umie więc bierze ją na litość poprzez pokazanie jak bardzo ma schorowane kości i pokrzywione mięśnie. - zatrzymał się na moment - Tak słyszałem - pochwalił się.
- To prawie jak ty i Lew - zaśmiała się - Pamiętasz, jak pięknie wyznawałeś jej miłość, Szeptusiu?
- Aaaaahhr - kocur zapatrzył się gdzieś na horyzont. - Nie. Nic takiego, nie miało miejsca - odparł pewnie. Oczywiście, że pamiętał. Ale nie chciał.
- Jak to nie? Ja pamiętam każdy, najdrobniejszy szczegół - wymruczała z zadowoleniem.
- Jestem pewien, że była to wiewiórka - Nadal stał przy swoim z upartością, a gdy Iskierka już miała kontynuować, jej uwagę zwrócił szmer dobiegający zza jednego z kamiennych strażników. Szybkim ruchem zatkała liliowemu pysk, zanim ten coś więcej powiedział i kiwnęła w stronę nadchodzącego zagrożenia.
- Cicho! Ktoś nadchodzi… Pewnie chce zabrać nam nasz cenny przysmak, musimy być przygotowani na obronę. Ja tak łatwo się nie poddam! - dodała z twardą miną, zagarniając do siebie krzaczek kocimiętki. Kocur również usłyszał szmer oraz panikę w głosie kotki. Zaraz zwrócił swój wzrok w tamtą stronę, a po chwili...
- Padnij! - Szepnął głośniej, pociągając za sobą ku podłożu i kotkę i jej niektóre kiełki.
Córka Zięby przylgnęła do podłoża, starając się jak najmniej poruszać. Z tego całego stresu przestała nawet oddychać, przez co zakręciło jej się w głowie i niechcący nadepnęła łapą na swój cenny towar. Zauważając, że pięknie pachnące listki zamieniły się w niezbyt ładnie wyglądającą mieszankę, ściszonym głosem załkała.
- O nie, nie, nie… Muszę nazbierać nowych! - Jednak zanim ruda udała się w stronę krzaczka, z odległości dobiegło ich miauknięcie jakiegoś wojownika.
- Lisi Ogonie, chyba kogoś tu wyczuwam…
- SH - Uciszył koleżankę, próbując przyprowadzić do porządku, po czym mocniej przywarł do ziemi. O w mordę. Pomimo mało trzeźwego umysłu jego niezawodny instynkt podpowiadał niebezpieczeństwo.
Może byłaby nieopodal jakaś nora w którą można by się było schować? Uhhh znalezienie dwóch naćpanych kotów nie jest najlepszym obrazem do przedstawienia dla klanu.
-W prawo - szepnęła, trącając go w bok ogonem. - Spróbujemy przemknąć niezauważenie…
Na pysku Szepta pojawiła się zbolała mina. ,,Czy ty zwariowałaś? Zauważą nas. Życie ci nie miłe?". Niemniej jednak liczyć na cud... cóż, był optymistą, może taki się przytrafi. A może nie i trzeba będzie improwizować. Westchnął w duchu. Może jak odwrócą głowy w innym kierunku....? Gdzieś tam nieopodal były gęstsze trawy. W końcu jednak ruszył, niemal czołgając się po ziemi. Czas upływał, a kocur nie specjalnie musiał myśleć nad drogą, dając się prowadzić Iskierce, która widocznie zdążyła się zgubić. Zdezorientowana zatrzymała się chcąc określić ich położenie, lecz liliowy nie zauważając jej postoju wpadł w cętkowaną, przez co ta ponownie dzisiejszego dnia straciła równowagę. Na jej nieszczęście, zamiast twardej gleby łapami natrafiła na wodę i z piskiem zanurkowała, wpadając do wody przy granicy z Klanem Nocy. Szept widząc rozgrywającą się scenę, zatrzymał się po czym zerknął całkiem poważnie na miejsce w którym zniknęła Iskierka, dostając zamiast niej to powietrzne bąbelki.
- Czemu chcesz być rybą...? - wymamrotał niepocieszony i zmieszany. Rudzielec jednak na całe szczęście długo pod wodą nie został. Kotka zaraz wychyliła głowę nad taflę wody i zaczerpnęła powietrza, głęboko oddychając, a słysząc słowa Szepta, uśmiechnęła się, podpierając się przednimi łapami o brzeg.
- Już prędzej pięknym i powabnym łabędziem ~
- Chcesz być tym ptakiem co się wygina...? - pyta nadal nie do końca rozumiając. Jego umysł działał jakby wolno i szybko jednocześnie. Zaraz zamienił się w chlebek, patrząc na roztrzęsioną taflę wody - Ale się, faluję... To znaczy, że jestem... falafelem... fala... flu - wymamrotał.
- Flufający Szeptuś - zachichotała Iskierka, patrząc zamglonymi oczami na odbicie liliowego. Poruszyła przy tym ogonem, co skutkowało jeszcze większymi falami na powierzchni wody. - Wow, ja mogę… Mogę zmieniać rzeczywistość. Ale odjazd - powiedziała z gigantycznym uśmiechem, lekko odchylając głowę do tyłu. - Śmieszne to niebo. Jest jakieś takie kolorowe…
- Uoooo! Dajesz, przenieś mnie do innej rzeczywistości - ożywił się chcąc dostać się jak najsuchszą drogą do falującej przez ogon wody. Padło na pysk Iskierki, na którym to spróbował oprzeć swoją łapę, wychylając głowę. - Niebo nie ucieknie. Chce być wielkim krogulcem gigantem z czerwonymi oczami!
- Mpfhfm - mruknęła, ponieważ łapa kocura skutecznie utrudniała jej mówienie. Zirytowana odsunęła się na bok. Tracąc oparcie kocur wylądował przednią częścią ciała w wodzie z impetem powodującym, że pewna jej część wylądowała w jego nosie. Zaraz się uniósł i prychnął z kilka razy, chcąc pozbyć się gryzącego uczucia. Tymczasem Iskierka mocno strzepnęła uszami, starając się jakkolwiek osuszyć, po czym odparła.
- Krogulcem z czerwonymi oczami? Już się robi. Musisz tylko… Hmmm… - Kotka przez chwilę się zamyśliła, a następnie z błyszczącymi ślepiami podpłynęła bliżej do srebrnego, starając się ponownie zanurzyć go pod wodę. - Musisz zagłębić się w magicznym portalu czasoprzestrzeni!
Szczęście, że chwilę przed zdążył złapać trochę powietrza, więc kiedy znów znalazł się pod wodą za sprawą Iskierki, otworzył jedynie oczy, by poobserwować otoczenie. Czy już był krogulcem? Zadziałało?
- Zobaczmy, co z ciebie wyszło - powiedziała po paru uderzeniach sercach, lecz zamiast wyciągnąć Szepta na powierzchnię, sama zanurkowała pod wodę. Szeroko otworzyła oczy i napotkała wzrok kocura, który w tamtym momencie… faktycznie miał czerwoną barwę! Z jej pyska uniosło się kilka bąbelków przerażenia. Co to znaczy? Czy to dobrze? Kotka wydobyła się na powierzchnię, więc Szept również poszedł w jej ślady. Szczególnie, że zaczęło mu brakować powietrza.
- I jak! I co? Mam już pióra??? - zaczął zadawać pytania ledwo wystrzelił z wody i nabrał powietrza, oglądając swoje ociekające wodą łapy. - Nie czuję się jakoś wielki - dodał już z mniejszym optymizmem.
- Oj, Szeptusiu, jesteś przeogromniasty!! Aaa!!- odparła, cofając się do tyłu. Pospiesznie dopłynęła do brzegu, ślamazarnie gramoląc się na suchy ląd i oglądając się za siebie z piskiem, na drżących z zimna łapach ruszyła przed siebie, chcąc znaleźć się od tego mało udanego krogulca jak najdalej.
Tymczasem pozostawiony kocur który przed chwilą się ekscytował, zerknął na rozjuszoną taflę wody ze swoim odbiciem.
- Zbrzydłem. - stwierdził z głosem kryzysu egzystencjalnego, widząc jak jego mordka co chwilę zmienia kształt. Tymczasem umysł kotki widocznie zdążył się lekko naprostować, gdyż powróciła ostrożnie do brzegu i z niemałym niesmakiem miauknęła.
- No, Szeptusiu, urodą to ty nigdy nie grzeszyłeś, ale faktycznie niezbyt do twarzy ci w tych piórach... Problem jest taki, że nie za bardzo wiem jak cię odczarować. Chyba musimy znaleźć jakąś starą wiedźmę, by zdjęła z ciebie klątwę czasoprzestrzeni... O, może Różana Przełęcz się do tego nada!
- Nie - jęknął - Ona nas pozjada, ja nie chcę być zjedzony... za młody jestem!
- Ona je koty?! - krzyknęła zdziwiona Iskierka, szeroko otwierając oczy. - Wiedziałam, że coś jest z nią nie tak! Nie, w takim razie nie ma opcji, że się do niej zwrócimy... Och, Szeptusiu, tylko co my teraz zrobimy? Ja chyba straciłam już swoje moce... - mruknęła smutno, spoglądając na swoje łapy.
- Jeśli nie, my będziemy pierwsi - powiedział niezwykle poważnie, po czym wygramolił się z wolna z wody, stając na brzegu, jakoś nie mając siły się otrzepać. Wyglądał trochę jak mop - A może przerośnięta wiewiórka? - poddał. W sumie też jakaś nawiedzona była, ale wątpił by udzieliła mu pomocy.
- Przerośnięta wiewiórka? - zapytała zdziwiona. - A kto to taki?
- No ta twoja - powiedział, patrząc w oczy Iskierce pusto a jednocześnie się wysilając, chcąc przekazać wiadomość do jej umysłu telepatycznie. Jakoś nie mógł sobie przypomnieć imienia które powinien pamiętać - Taka przerośnięta.
- To ja miałam wewórkę? - Kotka była zszokowana. Zmrużyła oczy, czując, jak powieki coraz bardziej jej ciążą. - We...wiórkę... Wewórę?
- Aha, jestem pewien - pokiwał mało stabilną głową - Sam ugryzłem.
Iskierka chciała unieść brwi, lecz mina, która jej wyszła, bardziej przypominała umierającego starca niż zdziwioną wojowniczkę w kwiecie wieku.
- Skoro tak mówisz, to pewnie prawda. Chodźmy! Bo znasz drogę, prawda?
- Oczywiście! - rozejrzał się dookoła - Tak mi się przynajmniej wydaje…
Droga do obozu okazała się jednak bardziej zawiła niż się wydawało i kocur zdołał zgubić się kilka razy, jednak szczęście w nieszczęściu czas działał na ich korzyść, więc kiedy już późnym wieczorem zauważyli bariery obozu, zdołali uruchomić resztki procesów myślowych i uświadomić sobie, że być może wchodzenie późną porą do obozu jednocześnie nie jest najlepszym pomysłem, jeszcze z resztkami po ziołach. I dodać do tego relacje jakie łączą ich rodziny… hah. Wbili więc do obozu w odstępach. Po cichu, Szept wślizgnął się do legowiska.
。·◦⌟‒▾♞▾‒⌞◦· 。
Kopał doły. Tunele przy granicach. Nauka chodzenia po nich była nawet łatwa, jednak samo kopanie sprawiało, że kocurowi się odechciewało. A najgorsze było to, że go pilnowali! Nie miał jak ominąć obowiązków, więc czasem marudził albo coś zrzędził o tym, że musi do medyka bo zdarł sobie opuszki albo pazury. Może jakby ładnie uprosił Rumianka, to by przeszło? W końcu on teraz był głównym medem i jeszcze Słoneczko… ale mocarny skład, ledwo wyrośnięty kiełek i inwalida. Nie no, źle być nie może, w końcu to całkiem dobrany, stabilny duet. Niemniej w końcu wyjść z tego kopania musiał. Ciepły wiatr musnął brudne futro, które zaraz otrzepał z ziemi, specjalnie blisko Srebrnego. Był obolały i jeszcze potknął się o jakieś podkopane korzonki, przez co upadł. Upadły też jego chęci. Zwlekł się jednak i poczłapał w stronę obozu. Tylko tam mógł iść. I jeszcze ten wzrok pilnującego ich kota. CO TO ZA DARMOWI ROBOTNICY! Nie wiedział ile mu to zajęło, zdawało się, że wieczność, jednak w końcu dotarł. Zmordowany, poturbowany… cierpiący. Tak przynajmniej się czuł, dodając odrobiny dramatu. A umarł bardziej, kiedy dostrzegł Iskierkę. Ta to nie dość, że była poza dramą to jeszcze wydawała się ani nie zmęczona ani brudna. Skierował się do legowiska uczniów. Chciał upaść i nie wstawać.
<Iskierka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz