Tymczasem Czarne Piórko wydzierała się na kremową kocicę, z której krtani co chwilę słychać było syk godny żmii. Zastępczyni waliła końcówką ogona, chociaż starała się zachować spokojny ton głosu. W jej żółtych ślepiach błyszczała czysta wściekłość, a sierść zjeżyła się od karku aż po nasadę ogona. Wydawała się dwukrotnie większa, mimo widocznych żeber. Natomiast karmicielka złapała się łapą za polik, dysząc gniewnie.
— Coś ty zrobiła?! — wrzasnęła rozsierdzona, przełykając ślinę — Zaatakowałaś członka własnego klanu! Jak mogłaś?!
Czarnobiała kotka tylko ukazała rząd śnieżnobiałych kiełków. Wyderka uniosła na nią wzrok spod jedzenia, wewnętrznie czując, że obie koteczki niezbyt za sobą przepadają. Ale jaka ona była odważna! Zaatakowała mamusię! A mamusia nic nie robiła. A może po prostu nie mogła? Kim była ta kocica? Ach, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Jednak po kilku uderzeniach serca zaczęła kontynuować jedzenie - nie wiadomo kiedy trafi się kolejny posiłek.
Natomiast Czarne Piórko zadrżała od czubka łebka aż po pazury. Zmarszczyła nos, ściągnęła brwi i podeszła do Ziewającej Łasicy, która skuliła się niewidocznie. Po raz pierwszy poczuła coś na wzór przerażenia, ponieważ nie chciała, aby kocica ją uderzyła.
— Ja nigdy nie głodziłam własnych kociąt i chroniłam je ponad własne życie — wysyczała czystym głosem zastępczyni, a jej nos stykał się z nosem karmicielki — Ty natomiast nawet ich nie potrafisz szanować. Brzydzę się tobą.
Dąbek nastroszył futerko, słysząc ostatnią obelgę skierowaną w stronę jego matki. Mruknął coś pod nosem, po czym zaczął uderzać ogonem o glebę kociarni. Wyglądała na wielce zdenerwowanego, ale co on mógł wiedzieć o głodzie i o matce. Owszem, często również go biła i obrażała, aczkolwiek nie tak często jak młodszego brata i małą Wyderkę. Koteczka widząc zdenerwowanie brata, postanowiła natychmiastowo zareagować:
— C-co s-s-się d-dzieje? — pisnęła cienkim głosikiem, przełykając ciężko kolejny kęs — M-mama w-w k-k-końcu n-nauczy s-się, g-gdzie jej m-miejsce!
Brat tylko wydął niezadowolony wargi, a następnie skierował swój cały jad w stronę siostry:
— Ty tak sądzisz, jąkało — wytknął jej wadę wymowy, silnie usiłując oderwać większy kawał mięcha — Mi pasuje, jak matka się mną zajmuje. Przynajmniej mnie lubi, nie to co ciebie.
Już miała coś mu odparować, gdy poczuła, że leży na niej cień. Gdy odwróciła niewielką główkę, zobaczyła zastępczynię, która przeszywała ją wzrokiem.
— Ty i ty — wskazała pyszczkiem na czekoladowego Szelesta i Wyderkę — Idźcie za mną.
Kocięta niepewnie wstały, wpatrując się w siebie nawzajem. Postanowiły zaufać dzielnej kocicy i ruszyły truchtem za nią, aby dotrzymać jej sprężystego kroku. Jej futerko mierzwiły chłodny wiatr, a pod żylastym ciałem prężyło się wiele mięśni. Wyderka patrzyła na nią z nieukrywanym zachwytem, a Szeleścik po prostu szedł tuż obok siostry.
— P-po c-c-co p-pani nas z-z-zabrała od t-tego... — tutaj urwała, próbując sobie przypomnieć najczęstszą obrazę kierowaną w jej stronę — l-lisiego ł-łajna?
Czarne Piórko zatrzymała się.
<< Czarne Piórko? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz