Od kiedy ja zwracam uwagę na takie rzeczy? I dlaczego w ogóle tak unikam Wierzbowego Serca?
Zacisnął zęby. Od kiedy tylko kotka wyznała mu swą miłość nie chciał z nią rozmawiać. Nie dlatego, że obraziło go jej wyznanie, czy też dlatego, że chciał, by jej uczucia zanikły. Nie. Po prostu nie wiedział co powiedzieć. Widział jednak to jak bardzo ją uraził, jak wielką przykrość jej sprawił. Czuł się z tym bardzo źle, a świadomość tego jak ona teraz cierpi przez niego nie dawała mu spokoju i boleśnie ściskała jego serce. Jednak nie wiedział co z tym zrobić. Ma do niej podejść? Tylko co jej powie? Swoje uczucia? Tylko... co tak właściwie do niej czuje?
Nigdy nie myślał, że Wierzbowe Serce mogłaby zostać dla niego kimś więcej. Zawsze była dla niego raczej młodszą koleżanką, a później uczennicą. Nie zastanawiał się nigdy głębiej nad ich relacjami, nawet do glowy mu nie wpadło, by mógł ją pokochać jako partnerkę. Był zresztą zajęty innymi rzeczami, niż fantazjowaniem, myślał tylko o polowaniu, patrolach i klanie. Uważał zresztą, że jest jeszcze za młody, że miłość, rodzina i te sprawy nadejdą później. Jednak... Teraz na myśl, że mogłoby połączyć ich jakieś uczucie czuł w sobie coś dziwnego. Jakby nagle stawał się lekki, jego serce biło szybciej, w płucach czuł dziwne uniesienie, a w brzuchu coś go łaskotało. A gdy wyobrażał sobie Wierzbowe Serce, jej brązowe, naznaczone czarnymi pręgami, miękkie, gęste i tak ciepłe futro, pragnął natychmiast znaleźć się obok niej i by jej słodki, a zarazem ostry i dziki zapach wypełniał jego nozdrza. Odpływał od świata, przestawał zauważać drzewa i śnieg, nawet zapach myszy stawał się nudny i nijaki.
Wtedy szybko potrząsał głową, tak jak teraz, by wzbudzić się z tego transu. Co się z nim dzieje, dlaczego nie potrafi się skupić?! Jej tu nie ma, a on powinien iść teraz na polowanie...
Wiedział jednak, że ta sprawa dalej będzie go męczyć i nie dawać mu spokoju. Może jeśli porozmawia z Wierzbowym Sercem...? Bał się jednak to zrobić. Nie wiedział dlaczego, po prostu czuł obawy, jakby przed tym jak ta może zareagować. Jednak ona też... I wtedy zrozumiał. Wtedy zrozumiał co oznaczało to jej rozproszenie, ta niemożność skupienia podczas ich treningów. To to trwało aż tak długo? Przygryzł wargę. Z każdą chwilą tej wewnętrznej walki coraz bardziej pragnął ją zobaczyć, a dziwne uczucie uniesienia jak i pożądania nie opuszczało go. Czy to właśnie jest ,,miłość"? Chwilę później poczuł jednak wstyd. Przecież ona jest taka młoda! Może sama i już jest wojowniczką, lecz jej bracia z miotu wciąż są jeszcze uczniami. On był już wojownikiem, gdy ta wciąż była kociakiem. Był jej mentorem, nauczycielem... Lecz Wierzbowe Serce też to wiedziała, a mimo to nie wstydziła się swoich uczuć ani trochę. A on tak. Czy więc naprawdę jest wart kogoś tak wspaniałego?
Wziął głęboki wdech. Musi z nią porozmawiać. Nie ważne co jej powie. Po prostu musi to zrobić, albo nie wytrzyma. Zerwał się więc z miejsca i zatrzymał wychodzącego właśnie z obozu szarego kocura.
- Omszona Skóro! - zawołał podbiegając. - Ten... Wiesz może gdzie jest Wierzbowe Serce?
- Na polowaniu, pewnie gdzieś w głębi lasu - odparł młody wojownik tonem jakby Ostry Kieł zapytał o coś tak oczywistego jak to jaką porę roku teraz mamy.
Kocur się jednak tym nie przejął, a jedynie mruknął ciche ,,dzięki" i szybko go wyminął. Zanim jednak wyszedł z obozu westchnął cicho. I co, ma jej teraz szukać po całych terenach? Nie chciał jednak czekać bezczynnie w obozie. Ale jeśli pójdzie, może się z nią minąć... Czuł jednak, że nie da rady wytrzymać dłużej. Musi z nią porozmawiać!
Wybiegł z obozu i wtem, zza rogu nagle wyłoniła się Wierzbowe Serce i niemalże na siebie wpadli. Szczęście, przypadek, czy coś więcej?
- O, cz-cześć Wierzbo... - miauknął Ostry Kieł po czym przełknął ślinę. Co się z nim dzieje, że nie może się nawet wysłowić? Kotka nie odpowiedziała nic tylko dlatego, że w pysku niosła dorodnego kwiczoła. - Chciałbym z tobą porozmawiać... Przyszłabyś na Słoneczną Polanę? Odłóż na spokojnie zdobycz, poczekam tam na ciebie. - kotka zamrugała zdziwona oczyma, lecz skinęła głową. Gdy tylko postawiła pierwszy krok przed siebie, Ostry Kieł ruszył pospiesznie w przeciwnym kierunku.
Gdy dotarł na miejsce, usiadł nad klifem i czekał. Fale Wielkiej Wody szumiały i uderzały o skały. Kocur jednak nie czuł zimna, ani podmuchów przeszywającego wiatru. Czuł tylko ciepło, choć dziwne, to tak bardzo przyjemne.
W końcu nadeszła i ona. Wierzbowe Serce szła ku niemu lekkim, zgrabnym chodem, a jej dziś jakoś niezwykle pięknym futrem kołysał wiatr. Ostry Kieł nie mógł oderwać od niej wzroku aż w końcu kotka usiadła przed nim i się odezwała.
- Chciałeś o czymś porozmawiać?
Kocur zerknął na Wielką Wodę. Wziął głęboki wdech.
- Chciałem cię przeprosić. - miauknął cicho. - Ja... zachowałem się jak ostatni mysi bobek. Wiem, że bardzo cię tym zraniłem... Chyba nie byłem jeszcze gotowy by to usłyszeć... Ale dopiero twoje słowa otworzyły mi oczy na wszystko, na to co sam czuję. Nie wiem czy jestem wart kogoś takiego jak ty, ale jeśli tak to... jestem najszczęśliwszym kocurem na całym świecie. - powiedział po czym przysuną się do kotki, by wtulić się w jej futro i mruczał głośno, faktycznie, szczęśliwy jak nigdy dotąd.
- Omszona Skóro! - zawołał podbiegając. - Ten... Wiesz może gdzie jest Wierzbowe Serce?
- Na polowaniu, pewnie gdzieś w głębi lasu - odparł młody wojownik tonem jakby Ostry Kieł zapytał o coś tak oczywistego jak to jaką porę roku teraz mamy.
Kocur się jednak tym nie przejął, a jedynie mruknął ciche ,,dzięki" i szybko go wyminął. Zanim jednak wyszedł z obozu westchnął cicho. I co, ma jej teraz szukać po całych terenach? Nie chciał jednak czekać bezczynnie w obozie. Ale jeśli pójdzie, może się z nią minąć... Czuł jednak, że nie da rady wytrzymać dłużej. Musi z nią porozmawiać!
Wybiegł z obozu i wtem, zza rogu nagle wyłoniła się Wierzbowe Serce i niemalże na siebie wpadli. Szczęście, przypadek, czy coś więcej?
- O, cz-cześć Wierzbo... - miauknął Ostry Kieł po czym przełknął ślinę. Co się z nim dzieje, że nie może się nawet wysłowić? Kotka nie odpowiedziała nic tylko dlatego, że w pysku niosła dorodnego kwiczoła. - Chciałbym z tobą porozmawiać... Przyszłabyś na Słoneczną Polanę? Odłóż na spokojnie zdobycz, poczekam tam na ciebie. - kotka zamrugała zdziwona oczyma, lecz skinęła głową. Gdy tylko postawiła pierwszy krok przed siebie, Ostry Kieł ruszył pospiesznie w przeciwnym kierunku.
Gdy dotarł na miejsce, usiadł nad klifem i czekał. Fale Wielkiej Wody szumiały i uderzały o skały. Kocur jednak nie czuł zimna, ani podmuchów przeszywającego wiatru. Czuł tylko ciepło, choć dziwne, to tak bardzo przyjemne.
W końcu nadeszła i ona. Wierzbowe Serce szła ku niemu lekkim, zgrabnym chodem, a jej dziś jakoś niezwykle pięknym futrem kołysał wiatr. Ostry Kieł nie mógł oderwać od niej wzroku aż w końcu kotka usiadła przed nim i się odezwała.
- Chciałeś o czymś porozmawiać?
Kocur zerknął na Wielką Wodę. Wziął głęboki wdech.
- Chciałem cię przeprosić. - miauknął cicho. - Ja... zachowałem się jak ostatni mysi bobek. Wiem, że bardzo cię tym zraniłem... Chyba nie byłem jeszcze gotowy by to usłyszeć... Ale dopiero twoje słowa otworzyły mi oczy na wszystko, na to co sam czuję. Nie wiem czy jestem wart kogoś takiego jak ty, ale jeśli tak to... jestem najszczęśliwszym kocurem na całym świecie. - powiedział po czym przysuną się do kotki, by wtulić się w jej futro i mruczał głośno, faktycznie, szczęśliwy jak nigdy dotąd.
<Aww, Wierzbusiu? odpis sam się napisał i do ciebie przyszedł lel>
Pozdrawiam, pisane od 2 do 4 nad ranem. Lecz przynajmniej z głębi serca, wczułam się i to mocno
Pozdrawiam, pisane od 2 do 4 nad ranem. Lecz przynajmniej z głębi serca, wczułam się i to mocno
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz