– Jak chcesz, to możesz zostać w drzewie. – mruknęła liliowa cicho do Krokus, wychylając się bardziej i wbijając pazurki w korę na zewnątrz. Później jakimś cudem udało jej się odwrócić dołem do błota i próbowała dalej przejść w dół. Dopiero gdy na swoim dziecięcym, krótkim ogonie wyczuła wilgoć puściła się najpierw tylnymi łapami, a potem przednimi, kory, przez co uniknęła zabrudzenia się błotem tak jak poprzednio.
Kminek odruchowo chciała otworzyć pysk, ale uświadomiła sobie, że kamienia nie wywęszy, więc zamiast tego brązowooka koteczka zaczęła powoli stawiać łapy do przodu i dotykać nimi powierzchni.
Krokus spojrzała na Kminek. Jeśli obie jej siostry szukają kamyczka, to ona też pójdzie. Rozejrzała się jeszcze raz, po czym wyszła z kryjówki i podążyła za jednolitą, której ogon machał nieco, a uszy delikatnie położyły się do tyłu. Czyżby była zła? Ale o co?
– Masz coś? – spytała cętkowana liliową. Brązowooka wzięła głębszy oddech i pokręciła głową, wydając jakiś dźwięk który miał być prawdopodobnie zaprzeczeniem. Było jej chyba smutno, że kamień się zgubił. Tak, szkoda, ale to nie był jeszcze koniec świata. Może poproszą Deszczyk o pomoc? We czwórkę prędzej znajdą kamyczek, chociaż…mogły by go niechcący prędzej uchlapać błotem...hmmm…
Po chwili Kminek podzieliła się swymi własnymi obawami, a Krokus po chwili namysłu uznała, że siostrzyczka ma racje. Pewnie go teraz nie znajdą. Muszą poczekać, aż to błoto zniknie, co wydawało się burej trochę abstrakcyjne, bo przecież było tu odkąd tylko pamiętała. Ale mama mówiła, że nie zawsze tak jest, więc żółtooka trzymała ją za słowo.
Cętkowana zawołała szylkretową siostrę. Pomarańczowooka uniosła głowę na wołanie i tak szybko jak pozwalało błoto, przytruchtała bliżej. Siostry zebrały się pod konarem. Skowronek próbowała wejść z powrotem na górę, ale przez śliską maź ześlizgiwała się ciągle w dół. W końcu stała na dole najdłużej i patrząc po ogólnym stanie futra każdej z nich, miała najbardziej niezgrabne zejście. Kminek stanęła najbliżej i głową pokazała Skowronek żeby się na niej podparła. Szylkretka wkrótce weszła do środka i liliowa patrzyła teraz wyczekująco na Krokus, nie ruszając się z miejsca.
Bura podeszła do siostry, po czym otarła się o nią.
- Na pewno go znajdziemy, prędzej czy później. – powiedziała, po czym wspięła się na brązowooką, a następnie weszła do ich kłody. Potem pomogła jednolitej również wejść i….
- Co do- rzekła zdziwiona Bylica, patrząc szeroko otartymi oczyma na córki. – co wy…ah, nie ważne. Chodźcie tu, wymyję wa-
- WOLNOOOOŚĆ! – wrzasnął Fiołek, po czym wyskoczył z kryjówki kociej rodzinki w te pędy, nie chcąc, aby mama go złapała. Od razu potem dało się usłyszeć chlupot, a potem wypluwanie błota z pyska kocięcia.
- Ehhhh….Fiołek, Fiołek, Fiołek. – wymruczała srebrna kocica, po czym wychynęła z kryjówki, aby chwycić syna za kark i włożyć go z powrotem do dziupli. – Zaraz zaraz…. Czy to nie wasz kamień? – wysepleniła przez zęby błękitna matka trzymająca żółtookiego, wbijając wzrok w miejsce gdzieś przed bratem Deszczyk.
Bylica odstawiła Fiołka, przytrzymała go delikatnie łapą po czym wychynęła z dziupli, aby zgarnąć odłamek skalny.
<Kminek? Mama ma nasz kamyczek <3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz