- Co ty mi właściwie podajesz? - zapytała z przekąsem.
- Nie ufasz mi? - odparł. - To ci pomoże.
- No... Znam cię zaledwie parę dni! - przyznała. - Wiem, że mi obiecywałeś, iż jak wyzdrowieję to od razu wrócę do obozu... Ale jednak wolę się upewnić co spożywam.
Fiołek westchnął z lekkim uśmieszkiem rozbawienia. Rozdzielił roślinki.
- To jest rumianek - wskazał na biały kwiatek. - to mak - przesunął łapę na czerwoną roślinę. - a to śmiertelne jagody.
Czarne Piórko wybałuszyła oczy i lekko otworzyła pysk.
- Co?! - wrzasnęła niespokojna.
Czekoladowy kocur zachichotał. Wyglądało to tak, jakby był jakimś sadystą, który powoli morduje ranną i bezradną kotkę. Na szczęście tak nie było, a to co powiedział to zwykły żart. Niestety wojowniczka nie odebrała tego tak, jak to miała odebrać. Odsunęła się lekko wgłąb borsuczej nory. W jej oczach gościł strach. Jak mogłam tak się dać truć? - pytała siebie. Była poważnie zmartwiona. Fiołek spoważniał i przysunął się do niej, lecz ta odepchnęła go łapą.
- Hej!... Spokojnie. To był tylko żart - wytłumaczył skrępowany. - Przepraszam...
Kotka parsknęła z lekką wściekłością. Podniosła swój czarny ogon, po czym walnęła nim kocura, że ten aż stęknął z bólu.
- Wybaczam - mruknęła, odwracając wzrok.
Próbowała udawać niedostępną. Wiedziała, iż to na niego podziała. Niby znała Fiołka dopiero parę wschodów słońca, jednak jego oczy zdradzały wszystkie jego myśli. Takie charaktery łatwo było rozszyfrować. Od razu wiedziała, iż to delikatny i wrażliwy na ból innych kocur, choć za wszelką cenę stara się to ukryć pod płachtą obojętności oraz niechęci do wszystkiego. Czarne Piórko miała dar do rozwiązywania osobowości innych. W tym wypadku stosowała taktykę obrażalskiej dziewczynki.
Po podaniu medykamentów czarnej kotce, Fiołek przycupnął obok niej, przysuwając tłustego łososia. Gdy wojowniczka Klanu Nocy próbowała ugryźć mięso ryby, czekoladowy kocur odsunął ofiarę od niej i sam się nią zajadał. Zmarszczyła nos, nerwowo drgając ogonem.
- Ekhem - chrząknęła.
Samotnik popatrzył na nią pytająco, lekko mrużąc oczy. Na jego pysku pojawił się tryumfalny uśmiech. Przysunął swoją głowę do jej głowy.
- Hm? Coś mówiłaś? - mruknął powoli, przyprawiając kotkę o przyjemne dreszcze.
Czarne Piórko mimowolnie zamruczała, przez co od razu odwróciła się. Gdyby mogła, zapewne spaliłaby się teraz na pysku na dorodnego pomidora. Przymknęła powieki, gryząc się za język. Nie powinna tak zbliżać się do samotnika. Znając jej możliwości od razu zauroczyłaby się w nim, choć... Czy to już przypadkiem nie nastąpiło? Potrząsnęła głową, odrzucając od siebie te myśli. Cóż za bzdura! Ona i miłość? Prędzej straci cały ogon niż zakocha się w kimś z wzajemnością!
- Cieszę się, że tu jesteś - wypalił nagle.
Źrenice bursztynowookiej natychmiast się powiększyły, a ona sama niemalże zachłysnęła powietrzem. Oprócz Płomiennej Pręgi nikt tak do niej nie mówił. Oczywiście rudemu zastępcy nie chodziło o to, że się w niej zauroczył. To była miłość brata i siostry, która... No cóż, wypaliła się. Pierworodny Nakrapianego Kwiatu przejął się bardziej swą nową rodziną, czyli Malinową Gwiazdą i kociętami. Właściwie to kotka zastanowiła się nad tym, co robią teraz wojownicy Klanu Nocy. Szukają jej? A może nawet nie zauważyli jej zniknięcia. Po nich można było się tego spodziewać.
- Wiesz... Ja wychowywałem się w pobliżu dwunożnych. Opiekowała się mną stara kotka o pasującym do niej imieniu Róża; z zewnątrz miała piękne, niemalże czerwone futro, a język był ostry jak kolce. Nigdy nie mówiła mi o moich rodzicach, lecz za to nauczyła mnie do czego służą dane rośliny. Po za nią nigdy nie nawiązałem jakichś innych głębszych znajomości - opowiadał z żalem.
W tym momencie Fiołek przysunął się jeszcze bliżej do swej towarzyszki. Ta jednak nadal miała wzrok wbity w ściankę nory. Wsadził nos w jej czarne futro. Jego oczy były zaszklone.
- Gdzie ona się teraz podziewa? - zapytała.
- Niedawno zabi... ON ZAMORDOWAŁ JĄ Z ZIMNĄ KRWIĄ! - krzyknął, roniąc łzy.
Pod wpływem tego wrzasku, Czarne Piórko aż podskoczyła i spojrzała z przestrachem na niego. Podczas ich krótkiej znajomości nigdy jeszcze nie uniósł głosu. Fiołek począł łkać, wydając z siebie pełne smutku jęki. Czyli wszystko już się rozjaśniło. Długowłosy kocur chciał po prostu mieć towarzystwo, bo był samotny, więc wykorzystał to, że Czarne Piórko był ranna. Nie mogła na niego patrzeć, jak jest taki smutny, dlatego liznęła go po głowie. Pomyślała, iż też mu coś opowie, żeby nie czuł się jeszcze bardziej pokrzywdzony. Postanowiła nie pytać o tego, kto zabił Różę. Być może to jeszcze bardziej wstrząsnęłoby nim.
- Czemu to musiałem być akurat ja?!... - łkał.
- Fiołku... - miauknęła przyjaznym tonem. - Ja też doświadczyłam podobnej sytuacji. Mój bardzo bliski przyjaciel oddalił się ode mnie na rzecz swej partnerki i kociąt. Niegdyś byliśmy nierozłączni, a teraz? - uroniła łzę. - Teraz nawet na mnie nie spojrzy.
Wojowniczka westchnęła, kładąc głowę na głowie kocura. Trwali tak przez długi czas. Futro Fiołka było bardzo przyjemne. Dawało dużo ciepła, a było ono cenne w porę opadających liści. Kotka spotkała w końcu kogoś, kto podzielał jej uczucia i również stracił bliską mu osobę. Była ciekawa, czy dołączyłby do jej klanu. W tedy mogliby zostać dobrymi przyjaciółmi, a Płomienna Pręga byłby zazdrosny. Chociaż... Czy w tedy towarzystwo rudego kocura byłoby jej potrzebne? Z pewnością bardziej ufałaby Fiołkowi niżeli zastępcy. Westchnęła, odrywając się od samotnika.
- Tak sobie myślę - pociągnęła nosem. - może zechciałbyś dołączyć do Klanu Nocy?
- W-wybacz, ale ten cały kodeks nie jest dla mnie. Po za tym nie nadaję się na wojownika... Nawet walczyć nie umiem!
- Ale to nie takie trudne jak się wydaje. Nauczyłabym ciebie wszy...
- To kot z klanu zabił Różę. Byłem przy tym, aczkolwiek obserwowałem wszystko. Mieliśmy po prostu zdobyć parę gwiazdnic, ponieważ ona była chora. W tym celu wkroczyliśmy na tereny jakiegoś klanu i... - zaciął się, lecz nie zapłakał. - zauważyła nas grupka kotów. Przez cięty język mojej przyjaciółki uznali nas za wrogów. W szale bitwy udało mi się schować w dziupli, ale Róża nie miała tyle szczęścia - tłumaczył.
Samica dotknęła nosem nosa towarzysza. Zrobiło jej się smutno. Czemu niektórzy mieli szczęśliwe oraz beztroskie życie, a inni wyniszczające ich psychikę? Dlaczego Gwiezdni nie dali radości wszystkim? Czarne Piórko westchnęła.
- Musimy się pogodzić z naszym losem i przeć na przód, nie ważne co by się działo. To co ci się przydarzyło na pewno cię wzmocni - pocieszyła go.
- Dziękuję - odparł, ocierając się o nią.
Fiołek jeszcze bardziej się do niej zbliżył. Czekoladowy kocur położył jedną łapę na jej grzbiecie, chcąc zaraz umieścić tam drugą. Kotka popatrzyła na niego zdziwiona, a jej serce zaczęło po prostu dudnić jak szalone. Kot uśmiechnął się ciepło, aby dodać jej pewności. Czarne Piórko przełknęła ślinę.
- J-jesteś tego pewien?... - zapytała nieśmiało.
Takie zbliżenie wiele dla niej znaczyło, ale było wbrew kodeksowi wojownika.
- Nie musisz mówić, kto jest ich ojcem - mruknął cichutko, przechodząc do rzeczy.
Minął jeden wschód słońca. Czekoladowy kocur oznajmił towarzyszce, że może już się przejść. Ta postawiła parę kroków przed siebie, chwiejąc się. Łapy dosłownie jej zesztywniały. Ruszyła do przodu, informując Fiołka, iż idzie nad rzekę. Lizanie mchu nasączonego wodą znudziło jej się. Podreptała nad wodę, bujając się w prawo i lewo. Z perspektywy trzeciej osoby wyglądało to co najmniej komicznie. Doszedłszy do przeźroczystej, wodnej tafli, kotka spojrzała na swe odbicie. Wiedziała, że niedługo będzie musiała pożegnać się z Fiołkiem. Nie mogła tu zostać, przy okazji narażając siebie i kocura na spotkanie z patrolem. Wiedziała, iż po tym wszystkim czekoladowy samotnik przekroczy grzmiącą ścieżkę i prawdopodobnie już nigdy się nie zobaczą. W tym momencie poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Zastrzygła uszami słysząc, iż jej opiekun zbliża się do niej. Schyliła pysk i poczęła chłeptać błękitnawą ciecz. Słońce dopiero wschodziło, także mieli czas zanim poranny patrol wyruszy z obozu. Fiołek westchnął, spoglądając na swe odbicie. Jego długie futro falowało w wodzie. Kotka uniosła łebek i obróciła się do przyjaciela. Trąciła go przyjaźnie nosem o polik, ocierając się zabliźnionym bokiem o jego futro.
- Nie zapomnij o mnie - poprosił, spuszczając głowę.
Ogon Czarnego Piórka mimowolnie drgnął. Zbliżyła się do Fiołka, przykładając swój pyszczek do jego ucha.
- Nie zapomnę, obiecuję - szepnęła łagodnie.
Pomimo tego, że kocur miał grube futro, po jego grzbiecie przeszedł przyjemny dreszcz. Począł mruczeć, po czym polizał kotkę po nosie, na co ta lekko zachichotała. Wojowniczka przewróciła przyjaciela na plecy, a następnie położyła mu się na brzuchu. Czuła jego delikatne drgania spowodowane mruczeniem. Ona również zaczęła wydawać ten dźwięk sprawiając, że oboje brzmieli jak dwa, małe silniki. Nawiązali ze sobą silną więź, którą niestety trzeba było przerwać. Czarne Piórko westchnęła, schodząc z Fiołka. Musnęli się jeszcze raz nosami, po czym czekoladowy kocur zaczął odchodzić. W jego oczach zagościły łzy pełne smutku i tęsknoty.
- Żegnaj... - miauknął z żalem.
Kocica przymknęła mocno powieki. W tym momencie poczuła, jak jej serce pokrywa lód, a w duszy nastaje pora nagich drzew. Odwróciła się, a następnie pobiegła w stronę obozu. Z jej intensywnie pomarańczowych oczu wypłynęła jedna, gorzka łza, przypieczętowująca pierwsze, a za razem ostatnie spotkanie dwóch równie pokrzywdzonych dusz.
Coś mi się wydaje, że to bardziej nadaje się na dzień smutku czy czegoś takiego, ale nowi wojownicy w Klanie Nocy to chyba dobra wiadomość, c'nie?
Raczej tak, ale jest tu bardziej problem... że to kociaki niestety :'D A z mentorami nie mamy za dobrze, nuuu
OdpowiedzUsuń~Lodełek
Za osiem tygodni na pewno jakiś uczeń stanie się wojownikiem ;) W takim razie masz jak najszybciej mi Przejrzystą Łapę wytrenować! Bo nawet treningu nie zaczęłyśmy...
UsuńTak jest!
Usuń