Niby zwykły dzień w Klanie Nocy, ale czy członkowie jego klanu... Czy zastępca, medyk, albo lider wiedzą co się dzisiaj stanie? Czy wiedzą, że dzisiaj stanie się coś okropnego... coś czego ten klan jeszcze nie doświadczył? Stary, czarny kocur wygramolił się z legowiska między kamieniami na środku obozu. Kiedy jego cztery łapy dotknęły trawy przeciągnął się. Wiedział, że ten moment jest coraz bliżej. Kiedy będzie musiał się pożegnać ze wszystkim co do tej pory znał. Kiedy będzie musiał opuścić swoją rodzinę, a raczej... jej resztki. Wieczorny Blask, Nakrapiany Kwiat, Płomienna Lapa, po części także Wodny Ogon, nawet jeszcze nienarodzone kociaki Nakrapianego Kwiatu i... jedna z najważniejszych kotów dla Czarnej Gwiazdy... nawet niż jego zastępca, czy sam najmłodszy syn - Srebrna Łapa. Każdy z nich straci część swojej rodziny.
Do czarnego lidera zbliżał się powoli czarny wojownik, umaszczeniem taki jak ojciec, jednak mniejszy. Powiedział kilka słów i ruszył do legowska wojowników. Wyszła z niego szara, pręgowana kotka. Następnie udał się do legowiska uczniów i wyszła z niego jego uczennica, po czym trzy koty wyszły z obozu. Kiedy zbliżał się do swojego legowiska usiadł gwałtownie. Jego pyszczek skierował się ku górze, a oczy były przymknięte i częściowo zaszklone. Klan Gwiazdy właśnie do niego przemawiał. Kiedy znowu ,,powrócił" do obozu wudawał się być przestraszony. Ruszył dość szybkim krokiem do kociarni. Tam czekała na niego jego partnerka - Nakrapiany Kwiat. Podbiegł do niej i przytulił się prawie przygniatając kociaka - Piórko.
- Co się dzieje? - zapytała z niepokojem Nakrapiany Kwiat. Czarna Gwiazda spojrzał na nią z bólem.
- Niedługo będziemy musieli się porzegnać. - odpowiedział szeptem, a głos mu się załamał. Królowa, nie wiedziała o co chodzi, ale zanim zdążyła o cokolwiek zapytać lider odszedł. Kiedy wyszedł ujrzał Srebrną Łapę, która właśnie wychodziła z legowiska medyka kulejąc.
- Srebrna Łapo! - zawołał przywódca i ruszył wolnym krokiem do wnuczki, ta kiedy go usłyszała zaczęła powoli kuśtykać w jego kierunku. Kiedy stała już naprzeciwko swego dziadka zapytała:
- Czemu mnie wołasz Czarna Gwiazdo?
Kotka była wyraźnie zaciekawiona. Czarny kot odczekał chwilę zanim cokolwiek powiedział.
- Obiecaj, że za wszelką cenę będziesz próbowała odzyskać swoje rodzeństwo. Żeby wrócili do rodziny... do ich prawdziwego klanu. Nawet jeżeli mnie zabraknie. - odpowiedział cicho. Srebrna uczennica była zdziwiona taką odpowiedzią.
- Jak to? O czym mówisz? - zapytała nierozumiejąc. Kocur posłał jej ciepłe spojrzenie.
- Mój czas dobiega końca. - odparł krótko.
- Ale... Przecież... Nie... - uczennica próbowała jakoś temu zaprzeczyć. Nie chciała stracić kota, który (jak uważała) chciał jej pomóc odzyskać najbliższych. Kocur kiwnął głową i ruszył do legowiska.
- Czarna Gwiazdo! - zawołała cicho za przywódcą z łzami w oczach. Za wszelką cenę próbowała je ukryć, chciała być twarda, tak jak jej wzór do naśladowania. Srebrna uczennica z powrotem ruszyła do legowiska medyka. Lider siedział przed swoim legowiskiem i czekał, aż jakiś wojownik przejdzie niedaleko. Pierwsza zbliżyła się Wilcza Róża, która właśnie szła do stosu ze zdobyczami. Czarna Gwiazda obserwował ją uważnie po czym podszedł kiedy ta sięgała po jedną z ryb.
- Wilcza Różo, czy chciałabyś pójść ze mną na polowanie? - zapytał. Była to przykrywka, żeby ostatni raz wyjść z obozu. Kotka spojrzała na lidera zaskoczona pytaniem. Zazwyczaj kiedy przywódca chciał wyjść szedł sam, albo z Nakrapianym Kwiatem, jednak ona musiała zajmować się teraz Piórkiem.
- Dobrze. - odpowiedziała i wojowniczka z liderem ruszyli w kierunku wyjścia. Nie wiedziała, że po powrocie i po tym jak wejdzie do swojego legowiska już nigdy nie zobaczy go żywego. Szli wolno, lider nie chciał się za bardzo zmęczyć, ale chciał też zobaczyć rzekę i inne terytoria Klanu Nocy. Nie myślał o polowaniu, wiedział, że już niczego by nie złapał. Teraz patrzył jak w większości bezlistne drzewa kołyszą się i myślał o wszystkich swoich błędach. Wiedział, że to wszystko, że przeciwny klan zniszczył jego klan, a on sam przeżył. Jednak nie zapominał, że miał wybór i to on zdecydował, że zabije swojego wroga. Przez wiele księżycy karmił się chęcią zemsty, a kiedy zrealizował swój cel już nic go nie obchodziło. Jednak kiedy Klan Gwiazdy mu się objawił by założyć klan... Klan Nocy powróciły dawne nawyki. W każdym, kto nie był w jego klanie widział wroga. Kiedy ktoś wszedł na tereny Klanu Nocy i on go zauwarzył zabijał... Jego łapy są splamione krwią wielu kotów, a teraz na tą samą ścieżkę sprowadził Srebrną Łapę. Wmawiał jej, że nienawidzi Klanu Burzy, bo porwali jej rodzeństwo i ojca, bo... No właśnie, nie miał żadnego powodu by to robić. Płomiennej Łapie nigdy nie okazał miłości, podobnie jak swoim pierwszym synom... Teraz żyje już tylko jeden, no... można powiedzieć, że dwóch. Czy to przez ten jeden błąd do tej pory, Czarna Gwiazda był bezduszny i jego duma ważniejsza była od tego, czy pójdzie do Klanu Gwiazdy, albo Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd? Teraz kiedy o tym myślał żałował tego wszystkiego. Bał się Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd... nie chciał trafić tam, gdzie trafił Kamienny Pazur. A teraz, jego syn - Wodny Ogon - będzie nowym liderem. Prawdopodobnie dopiero następnego ranka zorientują się, że założyciel Klanu Nocy nie żyje. Nie chciał mówić tego nikomu wprost, że dzisiejszego wieczoru umrze. Nie chciał, żeby bliscy już teraz się zamartwiali.
Po chwili słyszeć się dało szum wody... To rzeka.
- Wilcza Różo, możesz już iść. - powiedział czarny jak noc kocur. Wojowniczka była lekko zdezorientowana. Nie można było się jej dziwić, w końcu jeszcze kilkkadziesiąt bić serca przywódca prosił ją by z nim poszła. Kiwnęła głową i odkłusowała. Starzec został sam. Patrzył tępo w nurt rzeki. Po dłuższej chwili dotknął ją łapą, lecz szybko ją wycofał. Woda była zimna. Pora Opadających Liści dobiegała końca i coraz szybciej ustępywała Porze Nagich Drzew. Przez Czarnego przebiegł delikatny dreszcz. Powoli zaczął iść wzdłóż rzeki. Myślał o tym wszystkim. Zastanawiał się czy Wodny Ogon zostanie dobrym liderem. Może uda mu się naprawić to wszystko co zniszczył jego lider? A może wręcz przeciwnie? Może przez niego las pogrąży się w wojnach?
Niedługo później poczuł zapach Klanu Klifu. Spojrzał w górę. Słońce było już na środku. Więc przyśpieszył trochę, żeby dotrzeć do obozu przed zachodem, żeby porzegnać się jeszcze z najważniejszymi kotami.
Kiedy dotarł do obozu słońce zachodziło. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowie. Czarna Gwiazda wszedł do żłobka, gdzie Nakrapiany Kwiat jadła mysz. Przytulił się do niej i polizał między uszami. Kotka wtuliła się w jego futro. Następnie kocur ruszył w kierunku Wieczornego Blasku, który rozmawiał z Wodnym Ogonem.
- Wszystko w porządku? - zapytał ojciec.
- Tak, a co miałoby być niewporządku? - zapytał zastępca. Wieczorny nie wiedział co powiedzieć.
- Wszystko dobrze. - powiedział tylko wojownik. Czarny kiwnął głową i ruszył w kierunku Srebrnej Łapy. Siedziała sama. Było to dość dziwne, bo zazwyczaj była pogrążona w rozmowie
- O co chodziło Czarna Gwiazdo? - zapytała od razu.
- Wkrótce się dowiesz. - odpowiedział. - Pamiętaj, żebyś nie przeceniała swoich możliwości i zawsze doceniaj swojego przeciwnika. - uśmiechnął się słabo. Po czym zaczął odchodzić.
- Nie jesteś głodny? - zapytała. Kocur zatrzymał się i przez chwilę milczał.
- Nie... - odpowiedział po czym wszedł do legowiska. Zamknął oczy. Słyszał rozmowy wojowników. Wszyscy powoli zaczęli wchodzić do legowisk. W końcu słychać było już tylko świerszcze. Potem Czarna Gwiazda nie słyszał już niczego... po prostu głucha cisza...
~*~
Otworzył oczy - ciemność. Poczuł, że się unosi. Zobaczył obóz, który się oddalał i oddalał... Zaczęła spowijać go biała mgła, aż w końcu zniknął. Przed nim stanęła biała kotka z gwiazdami wplecionymi w sierść. Była ogromna.
- Czarna Gwiazdo. Umarłeś, nie możesz wykorzystać żadnego ze swoich żyć. Twoje ciało już by tego nie wytrzymało. - powiedziała, a jej głos rozniósł się echem po głuchej nicości. Nagle za nią pojawiły się inne koty wielkości czarnego kocura. Wśród nich rozpoznał Poranną Rosę, Cichą Łapę, Długoszkę i kilka kotów z jego klanu.
- Nie mogę wpuścić cię do Klanu Gwiazdy. - zaczęła, a z tymi słowami w oczach lidera pojawiły się łzy. - Trafisz więc do Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd. - dodała. Jego rodzina stała się smutna. Nigdy nie dołączy do nich ojciec i jednocześnie partner. Nagle z daleka zaczęła pojawiać się ciemność, a wszystkie koty zaczęły się oddalać. Nadal siedziały... ale to Czarna Gwiazda przybliżał się do czarnej próżni, choć nadal siedział. Przed nim stanął czarny kocur z bujną sierścią.
- Witaj w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd. - uśmiechnął się złowieszczo.
1.372 słowa :0 - mój rekord
Do czarnego lidera zbliżał się powoli czarny wojownik, umaszczeniem taki jak ojciec, jednak mniejszy. Powiedział kilka słów i ruszył do legowska wojowników. Wyszła z niego szara, pręgowana kotka. Następnie udał się do legowiska uczniów i wyszła z niego jego uczennica, po czym trzy koty wyszły z obozu. Kiedy zbliżał się do swojego legowiska usiadł gwałtownie. Jego pyszczek skierował się ku górze, a oczy były przymknięte i częściowo zaszklone. Klan Gwiazdy właśnie do niego przemawiał. Kiedy znowu ,,powrócił" do obozu wudawał się być przestraszony. Ruszył dość szybkim krokiem do kociarni. Tam czekała na niego jego partnerka - Nakrapiany Kwiat. Podbiegł do niej i przytulił się prawie przygniatając kociaka - Piórko.
- Co się dzieje? - zapytała z niepokojem Nakrapiany Kwiat. Czarna Gwiazda spojrzał na nią z bólem.
- Niedługo będziemy musieli się porzegnać. - odpowiedział szeptem, a głos mu się załamał. Królowa, nie wiedziała o co chodzi, ale zanim zdążyła o cokolwiek zapytać lider odszedł. Kiedy wyszedł ujrzał Srebrną Łapę, która właśnie wychodziła z legowiska medyka kulejąc.
- Srebrna Łapo! - zawołał przywódca i ruszył wolnym krokiem do wnuczki, ta kiedy go usłyszała zaczęła powoli kuśtykać w jego kierunku. Kiedy stała już naprzeciwko swego dziadka zapytała:
- Czemu mnie wołasz Czarna Gwiazdo?
Kotka była wyraźnie zaciekawiona. Czarny kot odczekał chwilę zanim cokolwiek powiedział.
- Obiecaj, że za wszelką cenę będziesz próbowała odzyskać swoje rodzeństwo. Żeby wrócili do rodziny... do ich prawdziwego klanu. Nawet jeżeli mnie zabraknie. - odpowiedział cicho. Srebrna uczennica była zdziwiona taką odpowiedzią.
- Jak to? O czym mówisz? - zapytała nierozumiejąc. Kocur posłał jej ciepłe spojrzenie.
- Mój czas dobiega końca. - odparł krótko.
- Ale... Przecież... Nie... - uczennica próbowała jakoś temu zaprzeczyć. Nie chciała stracić kota, który (jak uważała) chciał jej pomóc odzyskać najbliższych. Kocur kiwnął głową i ruszył do legowiska.
- Czarna Gwiazdo! - zawołała cicho za przywódcą z łzami w oczach. Za wszelką cenę próbowała je ukryć, chciała być twarda, tak jak jej wzór do naśladowania. Srebrna uczennica z powrotem ruszyła do legowiska medyka. Lider siedział przed swoim legowiskiem i czekał, aż jakiś wojownik przejdzie niedaleko. Pierwsza zbliżyła się Wilcza Róża, która właśnie szła do stosu ze zdobyczami. Czarna Gwiazda obserwował ją uważnie po czym podszedł kiedy ta sięgała po jedną z ryb.
- Wilcza Różo, czy chciałabyś pójść ze mną na polowanie? - zapytał. Była to przykrywka, żeby ostatni raz wyjść z obozu. Kotka spojrzała na lidera zaskoczona pytaniem. Zazwyczaj kiedy przywódca chciał wyjść szedł sam, albo z Nakrapianym Kwiatem, jednak ona musiała zajmować się teraz Piórkiem.
- Dobrze. - odpowiedziała i wojowniczka z liderem ruszyli w kierunku wyjścia. Nie wiedziała, że po powrocie i po tym jak wejdzie do swojego legowiska już nigdy nie zobaczy go żywego. Szli wolno, lider nie chciał się za bardzo zmęczyć, ale chciał też zobaczyć rzekę i inne terytoria Klanu Nocy. Nie myślał o polowaniu, wiedział, że już niczego by nie złapał. Teraz patrzył jak w większości bezlistne drzewa kołyszą się i myślał o wszystkich swoich błędach. Wiedział, że to wszystko, że przeciwny klan zniszczył jego klan, a on sam przeżył. Jednak nie zapominał, że miał wybór i to on zdecydował, że zabije swojego wroga. Przez wiele księżycy karmił się chęcią zemsty, a kiedy zrealizował swój cel już nic go nie obchodziło. Jednak kiedy Klan Gwiazdy mu się objawił by założyć klan... Klan Nocy powróciły dawne nawyki. W każdym, kto nie był w jego klanie widział wroga. Kiedy ktoś wszedł na tereny Klanu Nocy i on go zauwarzył zabijał... Jego łapy są splamione krwią wielu kotów, a teraz na tą samą ścieżkę sprowadził Srebrną Łapę. Wmawiał jej, że nienawidzi Klanu Burzy, bo porwali jej rodzeństwo i ojca, bo... No właśnie, nie miał żadnego powodu by to robić. Płomiennej Łapie nigdy nie okazał miłości, podobnie jak swoim pierwszym synom... Teraz żyje już tylko jeden, no... można powiedzieć, że dwóch. Czy to przez ten jeden błąd do tej pory, Czarna Gwiazda był bezduszny i jego duma ważniejsza była od tego, czy pójdzie do Klanu Gwiazdy, albo Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd? Teraz kiedy o tym myślał żałował tego wszystkiego. Bał się Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd... nie chciał trafić tam, gdzie trafił Kamienny Pazur. A teraz, jego syn - Wodny Ogon - będzie nowym liderem. Prawdopodobnie dopiero następnego ranka zorientują się, że założyciel Klanu Nocy nie żyje. Nie chciał mówić tego nikomu wprost, że dzisiejszego wieczoru umrze. Nie chciał, żeby bliscy już teraz się zamartwiali.
Po chwili słyszeć się dało szum wody... To rzeka.
- Wilcza Różo, możesz już iść. - powiedział czarny jak noc kocur. Wojowniczka była lekko zdezorientowana. Nie można było się jej dziwić, w końcu jeszcze kilkkadziesiąt bić serca przywódca prosił ją by z nim poszła. Kiwnęła głową i odkłusowała. Starzec został sam. Patrzył tępo w nurt rzeki. Po dłuższej chwili dotknął ją łapą, lecz szybko ją wycofał. Woda była zimna. Pora Opadających Liści dobiegała końca i coraz szybciej ustępywała Porze Nagich Drzew. Przez Czarnego przebiegł delikatny dreszcz. Powoli zaczął iść wzdłóż rzeki. Myślał o tym wszystkim. Zastanawiał się czy Wodny Ogon zostanie dobrym liderem. Może uda mu się naprawić to wszystko co zniszczył jego lider? A może wręcz przeciwnie? Może przez niego las pogrąży się w wojnach?
Niedługo później poczuł zapach Klanu Klifu. Spojrzał w górę. Słońce było już na środku. Więc przyśpieszył trochę, żeby dotrzeć do obozu przed zachodem, żeby porzegnać się jeszcze z najważniejszymi kotami.
Kiedy dotarł do obozu słońce zachodziło. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowie. Czarna Gwiazda wszedł do żłobka, gdzie Nakrapiany Kwiat jadła mysz. Przytulił się do niej i polizał między uszami. Kotka wtuliła się w jego futro. Następnie kocur ruszył w kierunku Wieczornego Blasku, który rozmawiał z Wodnym Ogonem.
- Wszystko w porządku? - zapytał ojciec.
- Tak, a co miałoby być niewporządku? - zapytał zastępca. Wieczorny nie wiedział co powiedzieć.
- Wszystko dobrze. - powiedział tylko wojownik. Czarny kiwnął głową i ruszył w kierunku Srebrnej Łapy. Siedziała sama. Było to dość dziwne, bo zazwyczaj była pogrążona w rozmowie
- O co chodziło Czarna Gwiazdo? - zapytała od razu.
- Wkrótce się dowiesz. - odpowiedział. - Pamiętaj, żebyś nie przeceniała swoich możliwości i zawsze doceniaj swojego przeciwnika. - uśmiechnął się słabo. Po czym zaczął odchodzić.
- Nie jesteś głodny? - zapytała. Kocur zatrzymał się i przez chwilę milczał.
- Nie... - odpowiedział po czym wszedł do legowiska. Zamknął oczy. Słyszał rozmowy wojowników. Wszyscy powoli zaczęli wchodzić do legowisk. W końcu słychać było już tylko świerszcze. Potem Czarna Gwiazda nie słyszał już niczego... po prostu głucha cisza...
~*~
Otworzył oczy - ciemność. Poczuł, że się unosi. Zobaczył obóz, który się oddalał i oddalał... Zaczęła spowijać go biała mgła, aż w końcu zniknął. Przed nim stanęła biała kotka z gwiazdami wplecionymi w sierść. Była ogromna.
- Czarna Gwiazdo. Umarłeś, nie możesz wykorzystać żadnego ze swoich żyć. Twoje ciało już by tego nie wytrzymało. - powiedziała, a jej głos rozniósł się echem po głuchej nicości. Nagle za nią pojawiły się inne koty wielkości czarnego kocura. Wśród nich rozpoznał Poranną Rosę, Cichą Łapę, Długoszkę i kilka kotów z jego klanu.
- Nie mogę wpuścić cię do Klanu Gwiazdy. - zaczęła, a z tymi słowami w oczach lidera pojawiły się łzy. - Trafisz więc do Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd. - dodała. Jego rodzina stała się smutna. Nigdy nie dołączy do nich ojciec i jednocześnie partner. Nagle z daleka zaczęła pojawiać się ciemność, a wszystkie koty zaczęły się oddalać. Nadal siedziały... ale to Czarna Gwiazda przybliżał się do czarnej próżni, choć nadal siedział. Przed nim stanął czarny kocur z bujną sierścią.
- Witaj w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd. - uśmiechnął się złowieszczo.
1.372 słowa :0 - mój rekord
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz