Samotny? Nigdy nie czułem się samotny.
- Nie jestem samotny, codziennie spotykam się z Wilczą Różą, czasami spotykam koty z innych klanów. Czasami też innych samotników... chociaż, lepiej gdyby las był podzielony na terytoria samotników i klanów... - oznajmiłem. Wtedy dotarło do mnie, że faktycznie jestem samotny. - Poza tym, mam jakiś uraz do klanów. Ostatnio do jednego dołączyłem i musiałem uciekać... - powiedziałem. Czułem, że to bardziej wymówka dla mnie, żeby zrobiło mi się lepiej, że to wcale nie moja wina, że nie mam teraz nikogo, nawet przyjaciół.
***
Wilcza Róża przyszła do mnie lekko przestraszona. Od razu zapytałem co się stało i przytuliłem ją.
- Jestem w... w ciąży. - powiedziała niepwnie. Odskoczyłem od niej.
- Z kim?! - zawołałem. - Zdradziłaś mnie! Pewnie masz tam kogoś w tym swoim durnowatym klanie. - syknąłem i nastroszyłem sierść. Kotka przestraszyła się.
- N-nie... Płom... - zaczęła się tłumaczyć.
- Przestań! Nie mogę tego słuchać! To dlatego, że musimy się ukrywać? Dlatego, że jestem zwykłym wyrzutkiem, który musiał uciekać z klanu, bo przestraszył się liderki, co? - przerwałem. W oczach kotki widziałem łzy. Ma za swoje, mogła się pilnować. - Dlatego, że jestem gorszy, że jestem samotnikiem?... - głos mi zmiękł. Miałem wrażenie, że wszystko właśnie się zawaliło. Nie miałem już nikogo...
- Ale Płomienny, to nie tak jak myślisz... - zaczęła płaczliwie, a głos jej się załamywał.
- Nie, odejdź... Nie chcę cię już więcej widzieć, nie znam cię... - znów przerwałem wojowniczce. Usiadłem i patrzyłem w ziemię delikatnie skulony. - Odejdź! - wrzasnąłem. Zaczęła powoli się odwracać. Syknąłem by się pośpieszyła, a ta ruszyła pędem. Nie mam już nikogo... nie mam już po co żyć... Jeżeli Gwiezdni by istnieli napewno skończyłoby się to inaczej... Więc zawsze miałem rację, Oślinione Futro się mylił, Gwiezdny Klan i Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd nie istnieją. Po śmierci wszystko się kończy, nie ma niczego dalej...
Wszedłem do legowiska i skuliłem się. Z moich oczu powoli zaczęły lecieć łzy, coraz szybciej i szybciej...
- Płomienna Pieśnio? - usłyszałem głos niepewnej kotki, to Azalea.
- Słyszałaś to? - zapytałem. Kotka zajrzała do mojego legowiska.
- Końcówkę. - odpowiedziała. Ale czyżby Wil... nie, nigdy więcej nie wypowiem tego imienia... od dzisiaj to Ona. Czyżby Ona przyprowadziła kogoś, kto może być moim przyjacielem? Nowym przyjacielem, takim jak Oślinione Futro? Ale mi go brakuje... gdyby żył nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji...
<Az?>
- Nie jestem samotny, codziennie spotykam się z Wilczą Różą, czasami spotykam koty z innych klanów. Czasami też innych samotników... chociaż, lepiej gdyby las był podzielony na terytoria samotników i klanów... - oznajmiłem. Wtedy dotarło do mnie, że faktycznie jestem samotny. - Poza tym, mam jakiś uraz do klanów. Ostatnio do jednego dołączyłem i musiałem uciekać... - powiedziałem. Czułem, że to bardziej wymówka dla mnie, żeby zrobiło mi się lepiej, że to wcale nie moja wina, że nie mam teraz nikogo, nawet przyjaciół.
***
Wilcza Róża przyszła do mnie lekko przestraszona. Od razu zapytałem co się stało i przytuliłem ją.
- Jestem w... w ciąży. - powiedziała niepwnie. Odskoczyłem od niej.
- Z kim?! - zawołałem. - Zdradziłaś mnie! Pewnie masz tam kogoś w tym swoim durnowatym klanie. - syknąłem i nastroszyłem sierść. Kotka przestraszyła się.
- N-nie... Płom... - zaczęła się tłumaczyć.
- Przestań! Nie mogę tego słuchać! To dlatego, że musimy się ukrywać? Dlatego, że jestem zwykłym wyrzutkiem, który musiał uciekać z klanu, bo przestraszył się liderki, co? - przerwałem. W oczach kotki widziałem łzy. Ma za swoje, mogła się pilnować. - Dlatego, że jestem gorszy, że jestem samotnikiem?... - głos mi zmiękł. Miałem wrażenie, że wszystko właśnie się zawaliło. Nie miałem już nikogo...
- Ale Płomienny, to nie tak jak myślisz... - zaczęła płaczliwie, a głos jej się załamywał.
- Nie, odejdź... Nie chcę cię już więcej widzieć, nie znam cię... - znów przerwałem wojowniczce. Usiadłem i patrzyłem w ziemię delikatnie skulony. - Odejdź! - wrzasnąłem. Zaczęła powoli się odwracać. Syknąłem by się pośpieszyła, a ta ruszyła pędem. Nie mam już nikogo... nie mam już po co żyć... Jeżeli Gwiezdni by istnieli napewno skończyłoby się to inaczej... Więc zawsze miałem rację, Oślinione Futro się mylił, Gwiezdny Klan i Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd nie istnieją. Po śmierci wszystko się kończy, nie ma niczego dalej...
Wszedłem do legowiska i skuliłem się. Z moich oczu powoli zaczęły lecieć łzy, coraz szybciej i szybciej...
- Płomienna Pieśnio? - usłyszałem głos niepewnej kotki, to Azalea.
- Słyszałaś to? - zapytałem. Kotka zajrzała do mojego legowiska.
- Końcówkę. - odpowiedziała. Ale czyżby Wil... nie, nigdy więcej nie wypowiem tego imienia... od dzisiaj to Ona. Czyżby Ona przyprowadziła kogoś, kto może być moim przyjacielem? Nowym przyjacielem, takim jak Oślinione Futro? Ale mi go brakuje... gdyby żył nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji...
<Az?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz