Nastał ponownie mróz. Świat zniknął za ścianą bieli. Nie pamiętała, która to już była jej pora nagich drzew. Zawsze ciężko ją znosiła. Mimo gęstego futra brak słońca doskwierał jej. Jeszcze trudniej było znaleźć jej w sobie siłę. Informacja o ciąży Melodyjnego Trelu nie pomagała. Siewka była w rozsypce. Chciała cieszyć się radością mentora. Lecz traciła go. Coraz bardziej. Nieuchronnie.
Świdrująca myśl nie dawała jej spokoju. Dlaczego ona. Skąd. Co takiego w sobie miała. Siewce wciąż dokuczały kolejne pytania. Nie potrafiła tego zrozumieć. Co takiego miała niska wojowniczka czego ona nie posiadała. Miała wrażenie, że jej więź z mentorem była głęboka. Przeżyli obok siebie tyle księżyców. A on porzucił ją dla niej. Obcej. Dziwnej. Rozliczającej innych z ich czynów.
Krótki ogon nerwowo chodził na strony. Nie potrafiła tego rozgryźć. Dojść do sedna tej sprawy.
— Siewczy Letarg, prawda?
Uniosła niechętnie łeb by przyuważyć wojowniczkę. Było w niej coś znajomego. Może barwa futra. Nietypowe dwukolorowe ślepia spoglądały na nią. Kiwnęła niepewnie łbem, wciąż bardziej pogrążona we własnych myślach niż na nieznanej wojowniczce.
— Nie wiem czy mnie pamiętasz, mieszkaliśmy dłuższy czas razem w legowisku uczniów. Ale, no jestem tutaj bo mamy razem wybrać się na patrol łowiecki. Taki rozkaz z góry. Haha, wiesz o co chodzi. Prawda?
Pomarańczowe ślepia zerknęły na własne łapy. Niezbyt chciała opuszczać swoje posłanie. Niezbyt miała siłę na cokolwiek. Nastała niezręczna cisza. Mordercza wręcz. Jedynie zrywki rozmów wypełniały ją od czasu do czasu. Niechętnie wstała. Nie miała w sobie siły by sprzeciwić się zaleceniu zastępcy.
— To jak? Jednak mnie nie pamiętasz, co? Nie przejmuj się, nic dziwnego, zdawałaś się wtedy bać własnego cienia... — urwała na chwilę. — Oj, przepraszam. Nie jesteś na mnie zła, nie?
Siewka zwiesiła łeb.
— Nie.
Starsza wojowniczka przyspieszyła kroku. Zatrzymała dopiero, widząc jak daleko jest jej "nowa koleżanka". Zaczekała aż dojdzie do niej.
— Brzuch Cię boli? Taka niemrawa jesteś jakaś.
Czując na siebie czujny wzrok kotki, trochę speszyła.
— Nie lubię zimna — wyznała cicho, jedno z mniejszych swoich zmartwień.
Jeżówkę chyba zadowoliła ta odpowiedź. Pokiwała energicznie łbem.
— Doskonale cie rozumiem. Ja też nie przepadam. Chodźmy w okolice Złotych Kłosów. O tej porze zawsze kręci się tam dużo gryzoni. Szybko to załatwimy. — zaproponowała z uśmiechem. — Przyspiesz trochę kroku to od razu zrobi ci się cieplej.
Niepewnie posłuchała się rady kotki. Faktycznie po jakimś czasie było jej lepiej. Nie wiele zajęło im dotarcie na miejsce. Nieco zdyszane dotarły na ogołocone pole. Siewka przyglądała się znanemu miejscu w tak innej scenerii. Gleba była łysa, oprószona gdzieniegdzie śniegiem. Po zwierzynie nie było śladu.
— Musimy zapuścić się dalej. — stwierdziła Jeżówka.
Siewka jedynie kiwnęła łbem i ruszyła za wojowniczką. Mimo wszystko ten patrol nie był taki zły. Wyrwał ją z kręgu ciemnych myśli. Zmotywował do ruchu. Czarna smuga wyróżniała się na tle reszty zimowej scenerii. Śmierdziała dziwnym odorem spalenizny i Dwunożnymi.
— Zdaje się cieplejsza od ziemi. — stwierdziła jej towarzyszka, dotykając łapą podłoża.
Siewka skrzywiła jedynie pysk przez smród panujący przy Drodze Grzmotu. Potworów nigdzie nie było, lecz zawsze zjawiały się nie spodziewanie. Wojowniczka unikała ich jak mogła. Niechętnie przekraczała ją nawet późnym wieczorem, gdy Potwory są w swych domostwach.
— Chcesz tam iść? — jej głos zdawał się być przerażony.
Aż sama zaskoczona zamilkła, zerkając jedynie na Jeżówkę. Szylkretka uśmiechnęła się, a jej ślepia zdawały się bacznie obserwować ulicę.
— To co może przebiegniemy? Na raz dwa trzy? Dasz radę? Już tak daleko zaszłyśmy, że szkoda się cofać. — zaproponowała kotka.
Siewka położyła po sobie ogon, ale niechętnie przystosowała się do oferty kotki. Zamknęła ślepia i na komendę ruszyła biegiem przez Drogę Grzmotu. Jedynie wesoły śmiech Jeżówki uświadomił ją, że bezpiecznie ją pokonały.
— Daliśmy... radę... — wydyszała wojowniczka, siadając na bezpiecznym lądzie.
Młodsza uśmiechnęła się słabo.
Faktycznie dały radę.
Świdrująca myśl nie dawała jej spokoju. Dlaczego ona. Skąd. Co takiego w sobie miała. Siewce wciąż dokuczały kolejne pytania. Nie potrafiła tego zrozumieć. Co takiego miała niska wojowniczka czego ona nie posiadała. Miała wrażenie, że jej więź z mentorem była głęboka. Przeżyli obok siebie tyle księżyców. A on porzucił ją dla niej. Obcej. Dziwnej. Rozliczającej innych z ich czynów.
Krótki ogon nerwowo chodził na strony. Nie potrafiła tego rozgryźć. Dojść do sedna tej sprawy.
— Siewczy Letarg, prawda?
Uniosła niechętnie łeb by przyuważyć wojowniczkę. Było w niej coś znajomego. Może barwa futra. Nietypowe dwukolorowe ślepia spoglądały na nią. Kiwnęła niepewnie łbem, wciąż bardziej pogrążona we własnych myślach niż na nieznanej wojowniczce.
— Nie wiem czy mnie pamiętasz, mieszkaliśmy dłuższy czas razem w legowisku uczniów. Ale, no jestem tutaj bo mamy razem wybrać się na patrol łowiecki. Taki rozkaz z góry. Haha, wiesz o co chodzi. Prawda?
Pomarańczowe ślepia zerknęły na własne łapy. Niezbyt chciała opuszczać swoje posłanie. Niezbyt miała siłę na cokolwiek. Nastała niezręczna cisza. Mordercza wręcz. Jedynie zrywki rozmów wypełniały ją od czasu do czasu. Niechętnie wstała. Nie miała w sobie siły by sprzeciwić się zaleceniu zastępcy.
— To jak? Jednak mnie nie pamiętasz, co? Nie przejmuj się, nic dziwnego, zdawałaś się wtedy bać własnego cienia... — urwała na chwilę. — Oj, przepraszam. Nie jesteś na mnie zła, nie?
Siewka zwiesiła łeb.
— Nie.
Starsza wojowniczka przyspieszyła kroku. Zatrzymała dopiero, widząc jak daleko jest jej "nowa koleżanka". Zaczekała aż dojdzie do niej.
— Brzuch Cię boli? Taka niemrawa jesteś jakaś.
Czując na siebie czujny wzrok kotki, trochę speszyła.
— Nie lubię zimna — wyznała cicho, jedno z mniejszych swoich zmartwień.
Jeżówkę chyba zadowoliła ta odpowiedź. Pokiwała energicznie łbem.
— Doskonale cie rozumiem. Ja też nie przepadam. Chodźmy w okolice Złotych Kłosów. O tej porze zawsze kręci się tam dużo gryzoni. Szybko to załatwimy. — zaproponowała z uśmiechem. — Przyspiesz trochę kroku to od razu zrobi ci się cieplej.
Niepewnie posłuchała się rady kotki. Faktycznie po jakimś czasie było jej lepiej. Nie wiele zajęło im dotarcie na miejsce. Nieco zdyszane dotarły na ogołocone pole. Siewka przyglądała się znanemu miejscu w tak innej scenerii. Gleba była łysa, oprószona gdzieniegdzie śniegiem. Po zwierzynie nie było śladu.
— Musimy zapuścić się dalej. — stwierdziła Jeżówka.
Siewka jedynie kiwnęła łbem i ruszyła za wojowniczką. Mimo wszystko ten patrol nie był taki zły. Wyrwał ją z kręgu ciemnych myśli. Zmotywował do ruchu. Czarna smuga wyróżniała się na tle reszty zimowej scenerii. Śmierdziała dziwnym odorem spalenizny i Dwunożnymi.
— Zdaje się cieplejsza od ziemi. — stwierdziła jej towarzyszka, dotykając łapą podłoża.
Siewka skrzywiła jedynie pysk przez smród panujący przy Drodze Grzmotu. Potworów nigdzie nie było, lecz zawsze zjawiały się nie spodziewanie. Wojowniczka unikała ich jak mogła. Niechętnie przekraczała ją nawet późnym wieczorem, gdy Potwory są w swych domostwach.
— Chcesz tam iść? — jej głos zdawał się być przerażony.
Aż sama zaskoczona zamilkła, zerkając jedynie na Jeżówkę. Szylkretka uśmiechnęła się, a jej ślepia zdawały się bacznie obserwować ulicę.
— To co może przebiegniemy? Na raz dwa trzy? Dasz radę? Już tak daleko zaszłyśmy, że szkoda się cofać. — zaproponowała kotka.
Siewka położyła po sobie ogon, ale niechętnie przystosowała się do oferty kotki. Zamknęła ślepia i na komendę ruszyła biegiem przez Drogę Grzmotu. Jedynie wesoły śmiech Jeżówki uświadomił ją, że bezpiecznie ją pokonały.
— Daliśmy... radę... — wydyszała wojowniczka, siadając na bezpiecznym lądzie.
Młodsza uśmiechnęła się słabo.
Faktycznie dały radę.
* * *
Jeżówka miała rację. Siewka była zaskoczona ilością gryzoni po drugiej stronie Złotych Kłosów. Myszy zbierały z gleby zgubione przez Dwunożnych kłosy zbóż. Plątały się niemal pod łapami w porównaniu do tego co było po drugiej stronie znajdującej się bliżej ich obozowiska. Nie musiało minąć zbyt wiele czasu, by obie miały z czym wrócić do obozu. Starsza dumnie niosła dwa dorodne samce, unosząc zadowolona brwi. Siewka kiwnęła z uznaniem, biorąc w pysk swoją zdobycz. Powoli mrok wkradał się na niebo. Najwyższy czas powrotu. Prawdopodobnie obie tak uznały, gdyż kroki kotek skierowały się w stronę ścieżki grzmotu. Siewka lekko zjeżyła się na myśl o niej. Jeżówka natomiast dalej się nie przejmowała ją tak, przynajmniej nie tak jak jej towarzyszka.
Siewka weszła na zimny asfalt. Przekroczyła go na miękkich łapach, lecz szybko. Ryk zaczął nieść się po okolicy. Oczy wojowniczki rozszerzyły się z niepokojem. Spojrzała na towarzyszkę, chcąc ponaglić jej kroki.
— Już, już, jeden mi upadł. — tłumaczyła się z uśmiechem szylkretka, łapiąc ponownie mysz za ogon. — Nie martw się, zaraz będę.
Siewka usiadła niespokojnie uderzając ogonem o zimną ziemię. Ryk się zbliżał. A Jeżówce wciąż został kawałek do przejścia. Czuła, jak napięcie w niej zrasta, a gula rośnie w gardle.
Siewka poczuła znajomy zapach obok siebie. Zdyszana Jeżówka niemal wpadła na nią. Odetchnęła z ulgą widząc kotkę całą.
— Haha, ale przygoda, co? — miauknęła, jakby wcale przed chwilą nie zginęła.
Jej ciało drżało. Siewka nie odezwała się. Nie wiedziała nawet co powiedzieć.
— Chodźmy już stąd. — przerwała ciszę starsza wojowniczka. — Muszę koniecznie opowiedzieć o tym Jastrząb.
Szylkretka uniosła zaciekawiona uszy, słysząc znajome imię. Jastrząb, przyjaciółka jej siostry, również szylkretka. Jak zmrużyła oczy zaczynała coraz bardziej dostrzegać podobieństwo pomiędzy nimi. Nie wiedząc jak zareagować na tą informację, zwróciła wzrok ku własnym łapą.
— Tak wracajmy.
Dotarły do znajomej im aż za dobrze polany. Napięcie lekko opuściło spięte ciało Siewki. Cieszyła się nawet, że byli już tak blisko obozowiska. Ilość przeżytych wrażeń zdecydowanie było ponad normą. Dziwny odgłos niósł się echem po okolicy. Siewka rozejrzała się wokół siebie. Coś przebiegło niedaleko lasu. Zbyt małe na lisa, zbyt duże na łasice. Położyła uszy zmartwiona. Przyczajona Kania wspominał o samotnikach mogących naruszać granice. Odwróciła się niepewnie w stronę Jeżówki. Jej wzrok badał coś innego. Coś zbliżającego się w ich stronę.
Siewka weszła na zimny asfalt. Przekroczyła go na miękkich łapach, lecz szybko. Ryk zaczął nieść się po okolicy. Oczy wojowniczki rozszerzyły się z niepokojem. Spojrzała na towarzyszkę, chcąc ponaglić jej kroki.
— Już, już, jeden mi upadł. — tłumaczyła się z uśmiechem szylkretka, łapiąc ponownie mysz za ogon. — Nie martw się, zaraz będę.
Siewka usiadła niespokojnie uderzając ogonem o zimną ziemię. Ryk się zbliżał. A Jeżówce wciąż został kawałek do przejścia. Czuła, jak napięcie w niej zrasta, a gula rośnie w gardle.
Siewka poczuła znajomy zapach obok siebie. Zdyszana Jeżówka niemal wpadła na nią. Odetchnęła z ulgą widząc kotkę całą.
— Haha, ale przygoda, co? — miauknęła, jakby wcale przed chwilą nie zginęła.
Jej ciało drżało. Siewka nie odezwała się. Nie wiedziała nawet co powiedzieć.
— Chodźmy już stąd. — przerwała ciszę starsza wojowniczka. — Muszę koniecznie opowiedzieć o tym Jastrząb.
Szylkretka uniosła zaciekawiona uszy, słysząc znajome imię. Jastrząb, przyjaciółka jej siostry, również szylkretka. Jak zmrużyła oczy zaczynała coraz bardziej dostrzegać podobieństwo pomiędzy nimi. Nie wiedząc jak zareagować na tą informację, zwróciła wzrok ku własnym łapą.
— Tak wracajmy.
Dotarły do znajomej im aż za dobrze polany. Napięcie lekko opuściło spięte ciało Siewki. Cieszyła się nawet, że byli już tak blisko obozowiska. Ilość przeżytych wrażeń zdecydowanie było ponad normą. Dziwny odgłos niósł się echem po okolicy. Siewka rozejrzała się wokół siebie. Coś przebiegło niedaleko lasu. Zbyt małe na lisa, zbyt duże na łasice. Położyła uszy zmartwiona. Przyczajona Kania wspominał o samotnikach mogących naruszać granice. Odwróciła się niepewnie w stronę Jeżówki. Jej wzrok badał coś innego. Coś zbliżającego się w ich stronę.
Huk zaskoczył je obie.
Lecz tylko jedna z nich wróciła do domu.
Lecz tylko jedna z nich wróciła do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz