Biały, lśniący puch otulał szare łapki kotki, nieprzyjemnie drażniąc jej ciemne poduszeczki. Choć mgły dawno już zrzedły, Lamentująca Łapa nie wiedziała, co było gorsze. Mleczna chmura na ziemi, czy też rażące po oczach bezkresne połacie terenu. Wylegując się w legowisku, nie wysnuła żadnych mądrych wniosków, to też po chwili od przebudzenia postanowiła wstać. Pierwsze promienie słońca powolutku wychylały się zza linii horyzontu, jednak większość kotów dalej pogrążona była w głębokim śnie. Opuszczając okryte mrokiem legowisko uczniów, kotka skierowała się od razu do wyjścia z obozu, dzielnie brnąc przez śnieg. Wychodząc, dostrzegła pytające spojrzenie strażnika, dlatego też mruknęła coś o wczesnym treningu i ruszyła przed siebie. Tak właściwie nie mijało się to z prawdą, gdyż dokładnie taki był cel jej wczesnej pobudki. Udowodni ojcu, że jest lepsza, niż myślał. Mijając kolejne, identyczne dla niej drzewa, dymna wreszcie dotarła do, jak jej się wydawało, dość dogodnego miejsca na polowanie. Schyliwszy się, omiotła otoczenie wzrokiem i uchyliła lekko pysk. W krótce jej nos połaskotała delikatna woń myszy. Niebieskooka rozejrzała się, powoli pełznąc ku źródle zapachu. Wtem zza krzaków wyłonił się szary, chudy łebek, spoglądający na nią swoimi brązowymi, pełnymi strachu ślepiami. Lamentująca Łapa nie miała zbyt wiele czasu, aby przyjrzeć się zwierzątku, gdyż błyskawicznie wyskoczyła, jakimś cudem nabijając ofiarę na wysunięte pazury. Powoli wstała z ziemi i podeszła do najbliższego drzewa, otrzepując swoje ciemne futro. Zakopała ciepłą jeszcze zdobycz pod cienką warstwą śniegu, z zamiarem przyjścia po nią później, a następnie odsunęła się nieco w poszukiwaniu dogodnego pnia, na który mogłaby się wspiąć. Podeszła w kierunku najbliższej kłody, wyrastającej z ziemi i uczepiła się jej, starając się wczołgać na górę. Uniosła tylną łapę do góry, aby zaczepić ją o cienką gałęź, jednak kończyna ześlizgnęła się z oblodzonej powierzchni, a jeden z pazurów niefortunnie zahaczył wgłębienie w korze. Wystarczyło silne, szybkie pchnięcie i kotka wylądowała na ziemi, prychając z irytacją. Cała obolała, Lamentująca Łapa wstała, lustrując otoczenie wzrokiem. Jasny śnieg splamiony był kilkoma kropelkami krwi, niosącymi ze sobą nieprzyjemny, gryzący zapach. Dopiero po chwili do niebieskookiej dotarło, iż szkarłatna ciesz pochodziła od niej samej. Przy drzewie bowiem leżał jej pazur, co tłumaczyło ból, jaki pojawił się przy "zejściu z drzewa". Kotka schyliła łeb, uważnie oglądając tylną łapę. W miejscu, w którym przedtem znajdował się pazur, pojawiła się mała rana. Była jednak na tyle mała, aby nie wymagać opieki medycznej.
— Odrośnie — mruknęła do siebie, wywracając oczami.
Dymna wróciła do miejsca, w którym zakopała zwierzynę i chwyciwszy ją w szczęki, zawróciła, z zamiarem powrotu do obozu.
── ✧《✩》✧ ──
Snuła się po koczowisku, co jakiś czas tylko zatrzymując się, aby wyrwać sobie kolejny kłębek futra. Kotka zdawała sobie sprawę, że po bokach nie zostało jej już prawie sierści, jednak kto by się tym przejmował. Po chwili namysłu, Lament wkroczyła do legowiska medyka, porozmawiać z matką. Do jej nozdrzy dopłynął zapach ziół i kurzu, na który szary pysk kotki wykrzywił się.
Fuj.— Mamo? — zawołała, mrużąc oczy.
Z ciemności wyłoniła się Cisowe Tchnienie, unosząc pytająco brew.
— Coś ci dolega? — Medyczka machnęła ogonem, podchodząc do córki.
— Nie. Chciałam z tobą porozmawiać na temat Skarabeuszowej Łapy — oznajmiła poważnie uczennica, siadając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz