- Wyszkolenie!? - zapytał entuzjastycznie. - Brzmi świetnie! - Pisnął, lecz jego głos stał się lekko niepewny. Z każdą sekundą nie podobało mu się to coraz bardziej, jednak wstrzymał się z opinią do momentu, gdy nie będzie trzeba powiedzieć „dość”. Strzepnął uszkiem, rozglądając się po żłobku. Był duży, pokryty liśćmi i bardzo dobrze chroniący przed chłodem i śniegiem. Kociak chrząknął lekko, wpatrzony w kotkę, która chciała coś powiedzieć.
Mroczna Wizja spojrzała na Sowę oceniającym wzrokiem. Kocurek położył uszy lekko do tyłu.
No tak, już coś zrobił źle, bynajmniej nie może być gorzej.
Nie wiedział, czego może spodziewać się od tej kotki, w końcu była mu obca, sprawując częściową opiekę nad nim i jego bratem. Zastrzygł, uszami, czując palący ból w barku, który przypominał mu o ugryzieniu szczura. Widocznie tak bardzo przejął się nowym miejscem, że zupełnie o tym zapomniał.
- Macie tu może kogoś, kto.. leczy? - Wymruczał niepewnie. Czy to właśnie powinien powiedzieć? Kotka patrzyła na Sowę i mrugając oczami, wzięła głęboki wdech.
- Chodź za mną - poleciła. - Co ci dolega? - Dodała po chwili, układając ogon wokół swoich łap. Sowie wydawało się, że w jej głosie brzmi nutka zawiedzenia? Chociaż, nie mógł tak pochopnie wysuwać wniosków. Z każdą odpowiedzią, Sowa wydawał się inny; bardziej rozluźniony i mniej spięty. Spojrzał ukosem na bark, na którym było widać dwie, małe, czerwone i brzydko wyglądające kropki. Westchnął i wstał, podchodząc bliżej kotki.
- Jak byłem młodszy, w sumie to nie aż tak, bo było to kilka dni temu, zaatakował mnie szczur i ugryzł w bark, zanim zdążyłem uciec. Nie wiedziałem, do kogo się zwrócić o pomoc, dlatego nikomu nie mówiłem. Skoro jestem w klanie, to chyba mogę skorzystać z takiej pomocy… raczej - dodał, lekko smutniejąc. Brak matki nie odbijał mu się dobrze na psychice. Potrzebował jej, a królowe w żłobku nie dostarczały mu tego, czego potrzebował. Mroczna Wizja patrzyła się na niego pusto.
- Żyjesz w klanie po to, aby dawać, nie korzystać, Sowo - mruknęła. - Zapamiętaj to sobie. - W głosie mistrzyni było coś dziwnego i niezwykłego. Coś, czego kociak nie rozumiał, a w głębi serca bardzo chciał poznać. Była mu obca, a jednak stawała się jego przyjaciółką, pomimo tego, że znał ją krótko. - Chodź za mną, tam znajduje się legowisko medyka. - Mroczna Wizja wstała i ruszyła do wyjścia ze żłobka.
Sowa zmrużył lekko oczy, kładąc uszy po sobie. Co to wszystko miało właśnie dla niego znaczyć? Dlaczego Mroczna Wizja tak się zachowała? Zatrzymał się na chwilę, słysząc wołanie kotki. Westchnął i wahając się, ruszył za nią, podporządkowując się jej kroku. Przechodzili przez pełen obóz kotów, które ze sobą rozmawiały oraz jadły. Śnieg skrzypiał pod łapami Sowy. Kocurek wspominał swoje pierwsze zapoznanie z białym puchem. Pamiętał, jak niewinnie się w nim bawił. Tęsknił za matką i jego ojcem. Przynajmniej Omen był razem z nim. Zanim się obejrzał, dotarli do jamy medyka. Wszedł tam niepewnie za Mroczną Wizją, która usiadła gdzieś z boku.
- Sowa? - Kocurek usłyszał czyiś głos. Odwrócił się ku źródle dźwięku i ujrzał przed sobą kotkę. Podszedł bliżej, badając jej ciało wzorkiem. Nieznajoma była wysoka i smukła. - Zgaduje, że Mroczna Wizja cię tu przysłała. Czegoś potrzebujesz? - Sowa czuł się nieswojo. Nie wiedział, co ma mówić, nie znał się prawie na niczym, a dużo pytań i głosów ze strony zewnętrznej, jak i wewnętrznej, kotłowało się w jego małej głowie, przytłaczając go coraz bardziej.
- Eeee… tak, chyba - wymruczał, po chwili zastanowienia. Niebieska kotka podniosła jedna brew, siadając przed kociakiem. - Znaczy się… - zerknął na Mroczną Wizję, która zainteresowana przyglądała się całemu temu zdarzeniu.
Kocur błagał mistrzynię wzrokiem, by ta jakoś mu pomogła. Po minie czarnej mógł stwierdzić, że i tak ma go gdzieś, przynajmniej w pewnym stopniu. Musiał się wziąć w garść i nie bać wszystkiego, co staje na jego drodze. Westchnął i zabrał powietrze w płuca, wydychając je powoli. Jeszcze raz.
- Szczur ugryzł mnie w bark - oznajmił. Był tak niepewny swoich słów, że co chwilę się jąkał i gdzieś potykał. - Pomożesz mi… kotko? - Palnął bez namysłu.
Surowy wzrok Mrocznej Wizji przekonał go, że im więcej mówi, tym gorzej dla niego. Postanowił więc chociaż na chwilę się przymknąć i już nic nie mówić. Medyczka wstała i ruszyła do składziku z ziołami, wybierając odpowiednie. Kocur obawiał się tego, co powie mu Mroczna Wizja. Przecież tak się ośmieszył… nawet nie wiedział, jak ma spojrzeć jej w oczy. To, co zrobił w tym legowisku, świadczyło o jego upokorzeniu i idiotyzmie, jaki wyniósł z dzieciństwa. Cóż może Omen miał się lepiej.
- Będzie lekko szczypać i boleć - poinformowała kotka, niosąc na liściu mały okład z dziwnie pachnących ziół.
- Co to jest? - zapytał Sowa, zanim niebieska medyczka nałożyła mu to coś na ranę. - I do czego służy? - Dodał szybko.
- To jest mieszanina dzikiego czosnku oraz korzenia łopianu. Idealna na ukąszenia szczura, a teraz nie zadawaj pytań i daj sobie to nałożyć - mruknęła medyczka.
Sowa drgnął z obrzydzenia, ale pozostawił te myśli dla siebie. Poczuł dość chłodną papkę na jego ciele, która od razu zaczęła szczypać. Miał właśnie pisnąć z bólu, gdy przypomniał sobie o Mrocznej Wizji, cały czas obserwującej go. Zacisnął zęby i nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Przynajmniej to mógł zrobić dla kotki, przed którą i tak ośmieszył się, aż nadto.
Wyleczony: Sowa
<Mroczna Wizjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz