- Poranku pomocy, pomocy! – usłyszał nagle głos Mgiełki. Rozejrzał się, jednak nie zauważył znajomej sylwetki. Dopiero wtedy w oczy rzuciły mu się uszy kotki, prawie zakopanej w śniegu – Zapadłam się i nic nie widzę! – lamentowała kotka. Poranek powoli do niej podszedł, robiąc większe kroki. Może on nie zapadał się w śniegu jak jego siostra, mimo to poruszanie się w tym białym puchu dla niego było równie uciążliwe.
- Poranku?
- Idę – odparł kocur i spojrzał na Mgiełkę z góry. Ta dalej podskakiwała, jakby coś od dołu ją paliło w łapy. Z boku musiało to wyglądać zabawnie. Po chwili przyglądania się Chwast wyciągnął łapę w jej stronę, by ta mogła się nieco podnieść.
- Łap się, może cię wyciągnę, albo przynajmniej spróbujesz nieco wyżej stanąć – mruknął kocur, jednak wtedy Mgiełka za mocno złapała jego łapę. Pociągnęła go przypadkiem do siebie, starając się po nim wydostać z zagłębienia. Nim Chwast się obejrzał, leżał w śniegu.
- Mgiełko – powiedział, wypływając śnieg z pyska i starając się ignorować lekki ból. Po chwili zaczął próbować podnieść się na łapy, jednak bezskutecznie.
- Uważaj!
- Uważam. Tylko nie mogę już wstać – odparł rudy, czując na sobie ciężar. Ciało coraz bardziej go bolało – Mgiełko wróć do legowiska – poprosił, podnosząc głowę nieco do góry. Wszędzie dookoła widział śnieg. Kotka chwiejnie zaczęła się przemieszczać, aż w końcu znalazła się w bezpiecznym legowisku. Dopiero wtedy Poranek poczuł, jak ciało przestaje go boleć. Chwilę leżał jeszcze na ziemi, dopiero potem chwiejnie się podniósł.
- I co teraz? – zapytała Mgiełka, wychylając się z legowiska. Było widać, że jest rozczarowana faktem, że nie może tak beztrosko biegać w śniegu, bo jest za niska.
- Może przyniosę ci trochę śniegu? Albo razem coś wymyślimy – zaproponował rudy, powoli wracając do legowiska.
***
Wzrok miał wlepiony w ziemię. Głowa trochę go już bolała, jednak nie mógł przestać myśleć. Każdego dnia męczył się z tysiącem myśli, ponieważ nie umiał nad nimi zapanować. Bał się o Mroza, ale również o Mgiełkę i Pszczółkę, nawet jak były z nim. Bał się, że coś się stanie. Nawet jeśli Murmur przekonywała, on nie umiał uwierzyć. Nie był pewny tego wszystkiego. Czuł się strasznie zagubiony i wiele więcej. Miał już dość tego swojego rozmyślania. Niektórzy mogli zauważyć, że coś jest nie tak. Nawet jeśli w jego wyrazie nic się nie zmieniło, zachowanie dalej było podobne, bardzo się denerwował. Nie wiedział, co robić. Nic nie mógł zrobić, przecież był tylko głupim uczniem, który postanowił uciec ze swoją mentorką, słysząc o jakimś zgniłym owocu. Dlaczego nie przekonywał Mroza dalej? Mógł. Nie zrobił tego. Od razu wstał, zaczynając chodzić w kółko. Wzrok jednak dalej miał utkwiony w ziemi, jakby kompletnie odpłynął i reszta jego towarzyszy pewnie zaczęła tak myśleć.
- Poranku – Mgiełka podeszła do brata, lecz on nie zareagował – Hej, Poraneczku – dalej nic – Poraneczku? Chwaściku? – wtedy kotka położyła łapę na jego ramieniu. Ten zatrzymał się i spojrzał na nią – Coś się stało? – zapytała kotka. Na początku rudy nie wiedział, co tak właściwie się działo. Dopiero po chwili wrócił do rzeczywistości i doszły do niego słowa siostry.
- Nie, nic się nie stało – odparł Chwast, nie odrywając wzroku od Mgiełki. Nikomu nie mówił o swoich obawach, zwłaszcza siostrom. Dlatego kłamał. Miały już za dużo na głowie. Było widać, że Mgiełka przejęła się tą ucieczką, nie potrzebowała dodatkowo jego myśli. Nikt nie potrzebował, a to on powinien potrafić je "wyłączyć". Przynajmniej tak myślał.
- Znów zapomniałeś? – zapytała nagle kotka, a jej brat przekręcił lekko głowę.
- Czego?
- Imienia, Poraneczku – przypomniała mu. Ten nie odezwał się. Pamiętał, co siostra mówiła ostatnim razem, gdy wyznał jej, że zapomniał imienia. "...to trochę jak nie pamiętać kim się jest.", "...to źle, że mówisz na siebie Chwast i częściowo ma rację...". Nie wiedział wtedy, co o tym wszystkim myśleć. To przecież tylko imię. Dlaczego miał być Porankiem, skoro nie lubił wschodów słońca? Nie lubił słońca. Jednak to martwiło Świergot i chyba też Mgiełkę. Poranek starał się więc ograniczyć w ich obecności używania tego "gorszego" imienia. Jednak dalej zapominał. A teraz było to spowodowane gonitwą myśli.
- Ja nie zapomniałem – skłamał Chwast – Zamyśliłem się tylko. To nic takiego – oznajmił cicho, unikając wzroku siostry. Ta szybko to wyłapała i przekręciła głowę. W ciszy przyglądała się bratu, który coraz bardziej pragnął zająć się czymś innym.
- Co się stało? – zapytała, a rudy wbił wzrok w ziemię.
- Nic, mówiłem już – odparł. Sam uważał to wszystko za "nic". W końcu były to tylko myśli. To on nie umiał nad nimi zapanować jak reszta.
- Poraneczku coś się stało, widzę to – powiedziała Mgiełka, a jej brat pokręcił przecząco głową.
- Nic, Mgiełko nic się nie dzieje – mruknął Chwast i już chciał zmienić temat, jednak kotka dalej ciągnęła to samo. Ależ ona była uparta.
- Poraneczku. Możesz mi powiedzieć, nie ufasz mi?
- Ufam – oznajmił kocur – Ale nic się nie dzieje. Nie musisz się martwić – powiedział.
- Skoro ufasz, to dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Od kilku dni dziwnie się zachowujesz! Widać to, naprawdę. Co się stało? – dopytywała uczennica. Kocur tylko przewrócił oczami.
- Ty też dziwnie się zachowujesz, widać, że cię coś męczy – odparł, a kotka tylko westchnęła, spuszczając głowę – Tęsknisz, prawda? – zapytał, podchodząc nieco bliżej siostry. Nawet jeśli miał dość jej pytań i najchętniej już by sobie poszedł, nie mógł jej zostawić, widząc, że coś ją gryzie. Była dla niego bardzo ważna, jak reszta rodzeństwa. Nie chciał, by męczyła się z czymś sama.
- Zostawiłam przyjaciół i Mroza! A przecież coś może się im stać...
- Wszechmatka się nimi zajmie – mruknął Poranek, sam już w to nie wierząc. Nie umiał już w to uwierzyć. W jego głowie pojawiało się za dużo scenariuszy, by móc uwierzyć, że wszystko będzie "dobrze" – Nic im się nie stanie – przekonywał za to, chcąc przynajmniej przekonać Mgiełkę.
- Naprawdę? – na te słowa Chwast zamilkł. Co miał powiedzieć? Na pewno nie jego przypuszczenia i scenariusze.
- Tak – powiedział tylko, odwracając wzrok. Nastała chwila ciszy. Wszystko wskazywało na to, że się udało. Gdy już Poranek był pewien, że uczennica nie będzie dalej ciągnąć tematu, ta zapytała:
- To, co się stało?
- Nic. Mgiełko nic się nie stało, ile razy mam ci powtarzać? Jest dobrze – mruknął. Jednak się mylił. Coraz bardziej miał tego dość i chciał jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
- Nie jest – oznajmiła Mgiełka. Jej brat westchnął cicho, mając już tego dość. Dlaczego jego siostra była taka uparta? Jasne, wiedział, że ona chce dla niego dobrze i tak dalej, ale jednak on też chciał. Nie chciał jej martwić – Możesz mi powiedzieć Poranku.
- Nic mi nie jest – odparł kocur i wstał. Nie chciał dalej tego ciągnąć.
- Dlaczego kłamiesz?
- Nie kłamię. Stwierdzam fakty.
- Coś cię męczy.
- Wcale nie, po prostu jestem zmęczony – mruknął.
- Kłamiesz, przestań wreszcie kłamać!
- Nie kłamię.
- Od ucieczki jesteś dziwny, a teraz jeszcze unikasz rozmów! Przestań udawać. Widać, że coś jest nie tak. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Jest dobrze, uwierz w to Mgiełko – powiedział na koniec i wreszcie zaczął się oddalać. Nie chciał już rozmawiać z Mgiełką. Czy tak wyglądały kłótnie? Jeśli tak, to właśnie przeżył swoją pierwszą kłótnię z siostrą. Tak szczerze ta myśl mu się nie podobała. Nie chciał, by tak wyszło. Jednak Mgiełka była uparta i nie chciała dać za wygraną. "Choć może to moja wina? Ona chciała pomóc..." – znów zaczął rozmyślać – "Ona nic złego nie zrobiła.". Spojrzał jeszcze w stronę Mgiełki, która odwróciła od niego wzrok.
<Mgiełko?>
[1224 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz