Dzisiejszy dzień nie był najlepszy dla Czarnego Potoku. Gdy tylko wrócił z porannego patrolu został wysłany na łowy przez Spadającego Liścia. Wiedział, że ojciec robi to specjalnie, aby go zmęczyć i pokazać jaki jest słaby. Kocur jednak nie miał zamiaru się poddać, wykonywał wszelkie jego zadania bez piśnięcia nawet słówka. Wyszedł z obozu wraz z Słonecznym Blaskiem który już od rana nakręcał się na te polowanie. Dawno nie rozmawiał z uczniem, który stał się dla niego prawdziwym przyjacielem. Obaj wymieniali krótkie zdania pomiędzy węszeniem za zdobyczą. Doszli niemalże na samą granicę z Klanem Wilka tylko dlatego, bo żyły tam ulubione ptaszki starszego wojownika. Jak sam mówił ,,tylko te mi smakują". Czarny Potok jednak dobrze wiedział, że były mentor zrobił to tylko po to aby spędzić z nim więcej czasu. Z jednej strony wydawało mu się to naprawdę miłe, z drugiej zaś bardzo chciał odpocząć. Przysiadł więc pod drzewem patrząc na skradającego się pointa. Czarny zamknął oczy czując jak odpływa gdzieś w odmęty krainy snu. Ciężka głowa opadła mu na drzewo a łapy ugięły się pod nim. Nagle coś z impetem uderzyło o pień przez co Czarny Potok odskoczył przerażony strosząc swoje futro. Okazało się, że był to Słoneczny Blask. Goniąc wróbla przypadkiem zagonił go pod drzewo. Ptaszek pofrunął do góry, kocur uderzył w drzewo.
- Nic ci się nie stało?- zapytał zatroskany czarny trącając łapą byłego mentora.
- N-nie...chyba...od kie-edy drzewa są podwój-jne?- zapytał wstając na chwiejne łapy- chyba możemy wracać...
Czarny Potok zaśmiał się zabierając swoje zdobycze, i przy okazji piszczki Słonecznego. Wrócił do obozu prowadząc otępionego przy swoim boku. Gdy tylko weszli do środka do uszu młodego wojownika dotarł wściekły krzyk. Zwrócił oczy w prawą stronę i ujrzał Spadającego Liścia krzyczącego coś do Wschodzącej Łapy. Na reakcję ze strony jego syna długo czekać nie było, w kilku susach doskoczył do nich stając przed swą przyjaciółką.
- Co tu się dziej?!- zapytał rzucając oskarżycielskie spojrzenie na ojca. Zastępca zasyczał próbując wyminąć kocura, ten jednak nie dał mu dość do kotki.
- Przesuń się bezużyteczna kupo futra!- warknął Spadający Liść uderzając barkiem syna- jeszcze z nią nie skończyłem...
- Przynajmniej powiedz mi za co tak na nią wrzeszczysz. O co chodzi?
- O ciebie...- szepnęła cicho uczennica kuląc się za plecami przyjaciela. Spadający Liść rzucił jej pełne wściekłości spojrzenie po czym z wymuszonym uśmiechem zwrócił się do syna:
- To prawda...mam pewne podejrzenia co do twojego podłego zachowania Czarny Potoku. Czy to ona każe ci wierzyć, że jestem taki okrutny? Czy przez nią zwątpiłeś w mój autorytet?
- Ależ skąd. Po prostu pomogła mi otworzyć oczy, nic więcej- prychnął kocur dalej chroniąc Wschodzącą Łapę- nareszcie widzę jak obłudnym, okrutnym i strasznym jesteś kotem.
Spadający Liść zawarczał z wściekłością po czym uniósł łapę do góry. Wysunął pazury z zamiarem wymierzenia kary. W tej samej chwili ktoś odepchnął go lekko na bok przez co zastępca musiał użyć czterech łap aby wrócić do pionu. Zaskoczony Czarny Potok spojrzał w prawo a widząc swoją matkę rozpromienił się lekko. Nareszcie mu się postawiła!
- Co ty wyprawiasz?!- zasyczał Spadający Liść prostując się- ty głupia kocico!
- Nie pozwolę ci znowu skrzywdzić naszego dziecka! Spójrz na niego, popatrz na jego pysk! Myślisz, że kto wyrządził mu tą krzywdę?
- Nie obchodzi mnie to, widocznie zasłużył- zastępca wysunął pazury a jego futro nastroszyło się, wyglądał jak potwór skąpany w promieniach słońca odbijających się od jego karku- może nie tylko on.
Spadek skoczył na przód w stronę swojej partnerki i przyszpilił ją do ziemi. Kotka szamotała się ze łzami w oczach chcąc się wydostać. Pazury czarnego kocura przemknęły jej po barku a ona sama zasyczała. Czarny Potok nie mógł się temu przyglądać. Skoczył do przodu mimo błagalnych próśb Wschodzącej Łapy. Złapał ojca za kark i rzucił do tyłu. Kompletnie zdezorientowany zastępca padł na plecy po czym wstał otrzepując się z kurzu.
- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić!- wrzasnął syn Pręgowanego Grzbietu i ruszył wprost na ojca. Zaskoczenie mu pomogło, powalił na ziemię bestię i przeturlał się z nim na środek obozu. Obaj walczyli niczym lwy, nie szczędzili pazurów i kłów co rusz gryząc się i raniąc. Klan obserwował ich z trwogą wypisaną na pyskach, Wschodząca Łapa płakała przyciskając pysk do boku Pręgowanego Grzbietu a Słoneczny Blask niespokojnie przebierał łapami. W końcu Czarny Potok wykorzystał moment słabości ojca, odwrócił go na plecy i przycisnął mocniej do ziemi. Spadający Liść zasyczał mu w pysk próbując go przestraszyć, jednak jego syn nie zląkł się a w jego oczach odbijał się szał bitewny rozniecany przez wściekłość. Odpowiedział zastępcy tym samym, lecz jego warknięcie wzbudziło w starszym kocie prawdziwą trwogę. Położył uszy czując jak kuli ogon. Został pokonany. Upokorzony przed całym swym klanem.
- Nigdy więcej nie będziesz mną pomiatać- przemówił w końcu Czarny Potok oddychając ciężko- ani mną, ani matką ani nikim innym.
Spadający Liść odwrócił wzrok po czym wyrwał się spod łap syna. Wstał ociężale i rzucił w jego stronę rozwścieczone spojrzenie.
- Wynoś się stąd.
Klan zamilkł wpatrując się z przerażeniem w oblicze zastępcy który już po chwili wrzasnął ponownie:
- Wynoś się ty niewdzięczna kupo futra! Nie ma miejsca dla ciebie w tym klanie!
Czarny Potok stał przez chwilę w bezruchu po czym ruszył w kierunku wyjścia. Przeszedł przez pozostałą połowę obozu i wyszedł. Po prostu wyszedł zostawiając wszystkich za sobą. Zrobił to co uważał za słuszne, nawet jeśli zapłaci za to ogromną cenę. Dopiero kiedy był w połowie swoich terenów do obozu wrócił Niedźwiedzia Gwiazda który wybrał się z Fenkułowym Sercem na krótki spacer w poszukiwaniu ziół. Po prostu chciał spędzić trochę czasu z siostrą. Lider od razu poczuł ciężką atmosferę panującą w klanie. Widział zasmucone spojrzenia kotów i rozwścieczonego zastępcę siedzącego przy miejscu zebrań. Starszy kocur od razu wiedział, że coś jest na rzeczy. Zamiast pytać Spadającego Liścia od razu skierował się do Pręgowanego Grzbietu. Odnalazł ją u medyczki, jej bark paskudnie krwawił. Obok niej leżała zwinięta w kulkę Wschodząca Łapa a obok niej Wierzbowe Serce oraz jej brat. W rogu leżał Słoneczny Blask chowający pysk w swoich łapach.
- Co się tutaj stało?- zapytał Niedźwiedzia Gwiazda kierując swój wzrok na Pręgowany Grzbiet. Kotka podkuliła ogon kładąc uszy i ze smutkiem wyjawiła:
- Spadający Liść wyrzucił Czarny Potok z klanu.
- Co takiego?! Co temu staremu wariatowi tym razem do głowy strzeliło aby własnego syna wyrzucać z klanu?!- wypalił Niedźwiedzia Gwiazda czując jak jego ogon stroszy się- przecież on nie ma prawa, nie jest liderem.
- Nie ma?- pisnęła z nadzieją Wschodząca Łapa podnosząc głowę- proszę, Niedźwiedzia Gwiazdo, czy on może wrócić?
- Oczywiście, że tak! Nigdy nie odszedł, ja bym go pod żadnym pozorem nie wyrzucił- powiedział lider trącając nosem małą uczennicę. Usiadł przy reszcie kotów do której dołączył Słoneczny Blask po czym bury kot przemówił:
- A więc...co się tutaj stało?
W tym czasie Czarny Potok był już przy miejscu spotkań klanów. W głowie kotłowały mu się myśli, było mu naprawdę ciężko. Jak Spadający Liść mógł go wyrzucić z klanu?! Jakim prawem miał taką siłę?! Wolał o tym teraz nie rozmyślać, został wyrzucony. Teraz musi poradzić sobie sam. Nagle usłyszał czyjś głos dochodzący ze strony Wielkiego Dębu.
-...Nocne Niebo przeszedł do starszyzny i teraz to ja jestem zastępcą!- pisnął czyjś głos. Czarny Potok nie potrafił skojarzyć nikogo o takiej barwie, wiadome było jednak to, że była to kotka. Wyszedł z krzaków płosząc dwójkę mniejszych kotów. Pachniały Klanem Burzy. Widział w ich oczach dziwne przerażenie. Po chwili jednak brązowa kotka wyprężyła pierś i uniosła głowę do góry.
- Kim jesteś?!- zapytała drżącym głosem który ni jak pasował do jej dumnej postawy. Łaciaty kocur wlepił swoje oczy w kota z klanu Klifu który powoli wyszedł im na spotkanie.
- Mam na imię Czarny Potok, nie masz się czym przejmować...nie należą już raczej do klanu Klifu- odpowiedział machając swoim długim ogonem. Odwrócił smutny wzrok nie patrząc na dwójkę zbitych z tropu wojowników. Burzowicze patrzyli na siebie nie widząc co powiedzieć, ewidentnie nie spodziewali się tutaj spotkać kogokolwiek. W końcu odezwał się łaciaty kocur.
- Jestem Brzoskwiniowa Gałązka...a to Ciernista Łodyga.
Czarny Potok skinął głową z szacunkiem uśmiechając się blado. Usiadł w znacznej odległości od nich nie chcąc płoszyć klanowiczów. Polizał swoją łapę i przejechał nią po pysku.
- Więc...co tutaj robisz?- zapytała kotka rzucając mu przyjazne spojrzenie.
- Sam nie wiem...musiałem gdzieś iść, poszedłem tutaj. A wy?
<<Brzoskwiniowa Gałązko? Ciernista Łodygo?>>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Burzy!
(dwa wolne miejsca!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)
Klepię.
OdpowiedzUsuńWgl, ta sytuacja z Nidźwiedziem i kk to takie "kiedybwychodzisz do sklepu i zostawisz dzieci same w domu..."