— Witaj, jesteś uczennicą Klanu Wilka, prawda? Ja nazywam się Pietruszkowa Łapa, a ty? - Powiedziała nieznajoma. Nadal czułam niepewność. Od tego, co się stało na zgromadzeniu, z tym jasnym kotem. Wolę nie ufać kotom z Klanu Klifu, ale dobra skoro podeszłam. Głupio, by było uciec.
— Ja. — powiedziałam cicho. — Mam na imię Rysia Łapa! To prawda trenuje, by być wojowniczką Klanu Wilka! — powiedziałam pewniej. Jej półdługa sierść powiewała na wietrze. Chwila! Nawet nie zauważyłam, że na ziemi jest śnieg! Biały puch. Cudowne, ale chwila. Jak ja znajdę te zioła dla mamy! Z chwili na chwilę jest coraz gorzej! Musnęłam ogonem powierzchnię śniegu. Miałam ochotę zniknąć w kupce śniegu. Muszę wykopać tunele! Zabawne jest zakradanie się do kotów, jak cię nie widzą.
— Zatem. Co tu robisz sama Rysia Łapo? — spytała Pietruszkowa Łapa. Nie chciałam odpowiadać. A co jeżeli to podstęp? Nie Ryś już się przedstawiłaś! Nie ładnie odchodzić.
— Przyszłam poszukać ziół dla mamy! — mruknęłam. Pietruszkowa Łapa na chwilę się skrzywiła. No tak! Ich medycy nie mogą mieć dzieci. A my możemy, bo wyznajemy Mroczną Puszczę. Chociaż ja nie zamierzam jej wyznawać — Pomożesz mi ich szukać? — zaproponowałam.
— Co ty! Nie mogę wejść na wasze terytorium! Tak nie można to złe coś takiego proponować. — powiedziała skrzywiona.
— No weź!! Tylko na chwilę! — jęknęłam. Pietruszkowa Łapa zamilkła. Widać, że musiała pomyśleć. Jej pomarańczowe oczy w świetle słońca, wyglądały jakby, były różowe. Była wysoka, dziwię się, że nie jest wojowniczką.
— No dobrze, ale tylko na chwilę! I będziesz mi musiała obiecać rozmowę! — powiedziała kotka. Kiwnęłam głową.
— Tylko zmyj swój zapach czy coś! Żeby nikt cię nie rozpoznał. — poradziłam. Kotka przytaknęła. Zniknęła na chwilę, a po chwili wróciła. Już nie pachniała Klanem Klifu. I dobrze! Miałabym kłopoty, wprowadzając tu ją!
— Zatem idziemy! — powiedziałam. Pietruszkowa Łapa zastrzygła uszami. Czekała, aż ja coś zrobię. Po raz pierwszy jestem przewodnikiem! Raczej przewodniczką — Goń mnie! — mruknęłam. Błyskawicznie zniknęłam w kupce śniegu. Stworzyłam mały tunel, cały czas machałam łapkami, tworząc dalszą drogę. Kotka z Klanu Klifu podążała za mną. Czułam jej tupot łap. Taka jest szybka? To, co powie na to! Wyskoczyłam, z prowizorycznego tuneli i przewróciłam ją na śnieg.
— Mam cię! — rzuciłam. Pietruszkowa Łapa zaśmiała się i lekko mnie odepchnęła, by nie zrobić mi krzywdy. Nie ma prawa się nade mną litować! Wzdrygnęłam się.
— To jakich ziół tak właściwie szukamy? — spytała uczennica. No nie! Tak się przejęłam tą sprawą, że zapomniałam.
— Może wróćmy nad rzekę? — zaproponowałam. — Ja postaram się przypomnieć. Czekoladowa kiwnęła głową i zaczęła biec w stronę granicy.
— Rysia Łapo skup się! To takie proste — powiedziała Mama. Łatwo Ci mówić, ziół jest, tyle że nie da się zliczyć. Ja mam je zapamiętać? Bo siostra wygadała, jak zginęła Wieczorna Gwiazda? Wcześniej mnie nie wybrała. To po co teraz jej tak zależy? Dobra będę zgadywać.
— Liście dębu? — wyrzuciłam. Cisowe Tchnienie spojrzała się na mnie.
— Umm. Prawie dobrze! Tylko że to nie są liście, tylko kwiaty! — mruknęła. W jej oczach widać było gorycz i załamanie. Bardzo dobrze to ukrywa. Chciałabym naprawdę, ale nie wiem, co zrobię i tak tego nie pamiętam.
— Dobrze zacznijmy od początku! Co to jest? — spytała medyczka.
— Miodunka? Miodunka Plamista? — zająknęłam się.
— Świetnie, dobrze! — pochwaliła.
Co to za wspominki? Ja tu muszę pomyśleć. Czekaj! Tak Miodunka Plamista! Te beznadziejne lekcje, się do czegoś przydały. Bez sensu o nie prosiłam. Trudno zmarnowałam jedynie czas, ale przynajmniej mam zajęcie!
— Szukamy Miodunki Plamistej. — powiedziałam do siebie. Nie zdziwiłabym się, gdyby Pietruszkowa łapa ją znalazła.
— Rysia Łapo co tu robisz? — usłyszałam głos Pokrzywowego Wąsa. Wraz z kocurem w patrolu uczestniczyli Prążkowa Kita i Srebrzysta Łuna. Z zaciekawieniem przyglądali się mnie. Chwila? Patrol. Nie wiedziałam, że tu zajdą. Dobrze, że Pietruszkowa Łapa poszła na granicę. Bo inaczej byłoby kiepsko.
— Uh. Zostałam wysłana przez mamę, znaczy Cisowe Tchnienie! Żeby znaleźć zioła, które jej potrzeba. — Pokrzywowy Wąs kiwnął głową.
— Uważaj na siebie i wracaj szybko! — odparł kocur. Poprowadził dwójkę wojowników dalej. Odprowadziłam ich wzrokiem, czekając, aż znikną z moich oczu.
Otrzepałam futro i zaczęłam je starannie myć. Pietruszkowa Łapa poczeka, prawda? Wole na nią mówić Pietruszka. I chyba tak będę, co za długie imię! Kiedy doprowadziłam moje futro do stanu odpowiedniego. Zaczęłam biec w stronę rzeki. Pietruszka zaczęła rozglądać się za mną. A kiedy mnie zobaczyła, przyjacielsko skoczyła na mnie. Czułam jej ciepło. Przypomniałam sobie te dni w żłobku, kiedy futerko Lament, Skary i Miodka stykało się z moim. Czułam między nami więź, a poznałyśmy się dopiero dzisiaj. W tej chwili poczułam uczucie tęsknoty i rozżalenia. Będziemy musiały się niedługo pożegnać. Nie mogę uwierzyć, że byłam wobec niej taka nieufna.
* * *
— To poszukamy tych ziół? — wymruczałam.
— Tylko żadnych patroli czy kotów z Klanu Wilka! — powiedziała. Słońce nadal lśniło na niebie. Odwróciłam od niego wzrok i zaczęłam szukać ziół.
— Tu są! — odpowiedziała Pietruszkowa Łapa. Zadowolona schyliłam się i wyrwałam roślinę z korzeniami. Ze szczęścia merdałam ogonem. ‘’Hej przestań!’’ Powiedziałam w głowie. Położyłam roślinę na ziemi.
— Odprowadzę cię do granicy. — zaproponowałam. Kotka pokiwała głową. Nie chciałam, żeby stąd poszła. Nawet ją polubiłam. Wzięłam roślinę w pysk i popchnęłam kotkę. Musnęłam ją ogonem i zaczęłam biec przed siebie. Pietruszkowa Łapa z łatwością mnie wyprzedziła. Na jej pysku widniał uśmiech. Ha! Umiem się zaprzyjaźnić z każdym oraz rozczulić im serca. Rzeka cały czas pozostała rwąca. Miałam nadzieję, że zamarzła. Chyba od poranku minęły wieki. Tak mi się zdaje. Pietruszkowa Łapa już miała przekroczyć granicę, ale jakiś głos w głowie nakazał mi, żebym coś zrobiła.
— Pietruszkowa Łapo czekaj! — zawołałam. Brązowa zatrzymała się ze zdziwieniem. Nie ukrywam! Jest piękna. — Chcesz zostać moją przyjaciółką? — zapytałam.
[1002 słów]
<Pietruszka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz