Dzieje się w przeszłości, Pora Nagich Drzew, przed ceremonią Promiennej Łapy
Tereny Klanu Klifu były już pokryte cienką warstwą śniegu. Nie było wiadomo, czy stopnieje za jakiś czas, czy też pogoda się pogorszy i śnieg przykryje wszystko dookoła grubszą warstwą. Zaglądając do jaskini Klanu Klifu, można było dostrzec sylwetki wielu kotów. Niektóre wychodziły na patrole, inne siedziały i dzieliły się językami. Spoglądając w stronę szczeliny uczniów, można było zauważyć kotkę o czekoladowym futerku. Pietruszkowa Łapa siedziała na zimnej skale, starannie myjąc sierść. Delikatnie przejeżdżała językiem po każdym centymetrze swojego ciała. Jedynie futro na policzkach sterczało do góry i nie dawało się ułożyć. Kotka była już do tego przyzwyczajona, więc nawet nie próbowała dalej go układać. Mycie futra przerwała dopiero wtedy, gdy usłyszała kroki i wyczuła znajomy zapach. Z legowiska uczniów wyłonił się dobrze znany jej kocur. Promienna Łapa sprawiał wrażenie znudzonego dzisiejszym dniem.
— Cześć, Promienna Łapo! Co tam? — zapytała uczennica, odwracając się w jego stronę. Jej pomarańczowe oczy błyszczały, a uśmiech na pyszczku zdradzał radość z widoku przyjaciela.
Kremowy kocur na początku nawet jej nie zauważył. Wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Dopiero dźwięk jej głosu sprowadził go na ziemię. Zaskoczony, odwrócił się w stronę przyjaciółki.
— Pietruszkowa Łapa? — powiedział, wyraźnie zakłopotany. Na początku naprawdę jej nie zauważył, ale gdy tylko spojrzał jej w oczy, od razu się uśmiechnął.
Usiadł obok niej, skupiając całą swoją uwagę na jej czekoladowym futerku.
— Dobrze, a jak tam u ciebie? — mruknął krótko kremowy, zerkając na swoje łapy. — I co słychać u twojego ojca oraz brata? — dodał szybko, odruchowo mrugając.
Pietruszkowa Łapa nie przepadała za pytaniami o swoją rodzinę. Kontakt z nimi praktycznie nie istniał. Z ojcem czasami wymieniła kilka słów, ale z bratem? Mroźna Łapa był dla niej równie istotny co kamienie po rozrzucane na terytorium Klanu Wilka.
— U mnie też dobrze. Ostatnio miałam trening w tunelach! Jestem już gotowa na ceremonię — miauknęła radośnie, a jej pyszczek natychmiast rozpromienił się. Wspomnienia o treningach były dla niej bardzo ważne. Mogła godzinami opowiadać o tym, jak uwielbia wspinaczkę i jak stresujące jest chodzenie w tunelach. Jednak gdy rozmowa zeszła na temat rodziny, uśmiech znikł.
— No, chyba normalnie. Mroźna Łapa mnie średnio obchodzi, a tata wykonuje obowiązki wojownika — odparła możliwie najkrócej. Miała nadzieję, że przyjaciel nie będzie drążył tego tematu.
Promienna Łapa zauważył, że kotka jest zakłopotana. Odwrócił wzrok, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć dalej. Ostatecznie postanowił nie ciągnąć tego wątku.
— Ja za to muszę się nauczyć lepiej wchodzić na drzewa, ale pazury mi tego raczej nie ułatwiają — rzucił z lekkim uśmiechem, zgrabnie zmieniając temat na taki, który bardziej odpowiadał jego przyjaciółce.
— W każdym razie, chcesz pogadać albo coś wspólnie zrobić? — zaproponował z nadzieją w głosie, po czym położył łapę na pyszczku. — Tak mi się nudzi, że chyba zaraz zwymiotuję od tej nudy — miauknął, otwierając pysk i wystawiając język. Chciał w ten sposób zobrazować, co się z nim stanie, jeśli nie zrobi czegoś ciekawego.
Pietruszkowa Łapa zaśmiała się na widok zachowania przyjaciela. Ona sama nigdy nie odczuwała takiej nudy, bo zawsze znajdowała sobie zajęcie.
— Rozumiem! Ja kocham się wspinać! — przerwała śmiech, by odpowiedzieć na słowa kocura. Nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez wspinaczki na drzewa. Była to dla niej niezwykle ważna umiejętność. Na pytanie Promiennej Łapy przez chwilę się zawahała, zastanawiając się, dokąd mogliby się udać.
— Wiesz, możemy iść do lasu, za polować i porozmawiać, albo do Złotych Kłosów! Może potwory już odeszły? — zaproponowała, od razu wyobrażając sobie, jak mogą wyglądać te stworzenia. Ciekawiło ją, co dwunożni robili na ich terenach tak długo.
Promienna Łapa nie zastanawiał się ani chwili nad propozycją kotki. Wyglądał na podekscytowanego, jakby sam chciał właśnie tam się udać.
— Tak! Możemy pójść do Złotych Kłosów! Jak będą, to uciekniemy — powiedział z entuzjazmem. Kremowy kocur aż nastroszył futro na karku, myśląc o możliwym spotkaniu z dwunożnymi i ich potworami.
Na potwierdzenie przyjaciela Pietruszkowa Łapa od razu podniosła się na cztery łapy. Całkowicie zignorowała burczenie w brzuchu, przecież i tak zamierzali zapolować. Klan był dla niej zawsze na pierwszym miejscu.
— No to ruszajmy! — miauknęła podekscytowana i ruszyła w stronę wyjścia z obozu.
Co jakiś czas sprawdzała, czy kocur nie zostaje za bardzo z tyłu. Oboje przeszli obok wodospadu, a Pietruszkowa Łapa, jak zwykle, pozwoliła, by woda lekko ją zmoczyła. Celowo zanurzyła łapę w strumieniu i, z uśmiechem na pyszczku, pognała dalej. Uczniowie wspięli się w stronę Pogorzeliska, ale nie doszli do niego, bo skręcili w kierunku Złotych Kłosów. Przechodząc obok lasu, czekoladowa kotka nagle się zatrzymała.
— Może zapolujemy? — zaproponowała, spoglądając z nadzieją na przyjaciela. Nie chodziło jej jedynie o polowanie, chciała też zajrzeć do lasu. Może poza zwierzyną znajdzie jakieś zioła?
Kocur stanął obok koleżanki i spojrzał w głąb lasu.
— Chętnie! — wymruczał bez chwili zastanowienia. Polowanie wydawało mu się świetnym pomysłem, więc trudno było mu odmówić.
Oboje wbiegli do lasu, przedzierając się przez jego poszycie i węsząc w powietrzu. Śniegu było mniej niż na otwartych terenach, ponieważ większość osadzała się na gałęziach drzew.
— Uwielbiam las! A ty? — zapytała kotka z entuzjazmem w głosie. Skakała dookoła przyjaciela, ekscytując się wszystkim, co widziała.
Kremowy kocur patrzył na nią z ciepłym uśmiechem. Zaśmiał się cicho do siebie, widząc jej radość.
— Całkiem fajny! Co prawda wolę plażę, ale jest tak zimno, że nasze łapy by pozamarzały, gdybyśmy tam teraz poszli — powiedział ciepłym tonem, spoglądając na bawiącą się kotkę. — Wiesz co? Zastanawiam się, skąd bierzesz tyle energii! — dodał po chwili z uśmiechem.
— Plaża też jest świetna! Zwłaszcza woda! Ale las i tak wygrywa — oznajmiła, odbijając się od pnia drzewa, po czym w końcu się zatrzymała. — Ha ha! Jakoś tak już mam — miauknęła, otrzepując się ze śniegu, który zdążył osadzić się na jej futrze.
— No cóż, przynajmniej nie jesteśmy kotami Klanu Nocy, żeby wiecznie siedzieć w wodzie — wymruczał z rozbawieniem. Zaraz jednak dodał: — To co? Kto pierwszy coś znajdzie, ten lepszy! — zaproponował, rzucając wyzywające spojrzenie w stronę koleżanki.
— Racja! Ale mogłabym nim być! — odparła z udawaną dumą, nawiązując do Klanu Nocy. — Chociaż ta ich dziwna nienawiść do brązowych kotów jest, no... dziwna — mruknęła, przypominając sobie opowieści Kijankowej Łapy. Jednak na wzmiankę o rywalizacji oczy Pietruszkowej Łapy od razu rozbłysły ekscytacją. Podłapała wyzwanie, aż uniosła ogon wysoko w górę, gotowa do działania.
— Jasne! Na pewno wygram! — miauknęła pewnym siebie tonem, nastroszyła futro w figlarny sposób i już po chwili zniknęła w krzakach.
— No to się okaże! — wymruczał kremowy kocur, po czym rzucił się w drugą stronę, pełen nadziei na znalezienie zdobyczy.
Pietruszkowa Łapa przedzierała się między krzewami i unikała przeszkód w postaci drzew. Otworzyła pyszczek, aby wyczuć w powietrzu zapach zwierzyny. Aromatów było wiele, ale łatwo można było poznać, że większość pochodziła od gryzoni ukrytych pod ziemią. Kotka wiedziała, że nie powinna ich wyciągać, chyba że sytuacja tego wymagała.
Nagle szelest sprawił, że jej lewe ucho poruszyło się w czujnym geście. Kotka natychmiast przypadła do ziemi i zaczęła powoli skradać się w stronę źródła dźwięku. Był to chudy nornik. Ofiara nawet nie zdążyła zareagować, gdy uczennica ją schwytała. Szybko ukryła zdobycz w śniegu, a potem ruszyła dalej w poszukiwaniu kolejnej zdobyczy.
Wśród zgniłych liści coś poruszało się niespokojnie. To była ryjówka, prawdopodobnie szukająca zapasów, które wcześniej tu zostawiła. Niestety dla niej, już nigdy ich nie odnajdzie. Za to Pietruszkowa Łapa z dumą mogła zanieść swój łup do klanu. Kiedy była już gotowa, zawróciła do miejsca, gdzie rozdzieliła się z przyjacielem.
[1187 słów; trening wojownika]
<Promienna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz