*Krótko po dołączeniu do kultu*
Poprawiła łapy, z zacienionego kąta obserwując krzątającą się czarną kotkę. Kojarzyła ją ze spektaklu, który odbył się krótko po złapaniu jej przy granicy. Coś o zdradzie i karze dla niej. Potem widziała ją może raz albo dwa u starszyzny, ale obca na szczęście nie zwracała na nią uwagi. Teraz też zdawała się jej nie widzieć. Sprawnie wymieniała mech. Obserwowała jej ruchy kątem oka, sama będąc jak posąg. Najwyraźniej czyjeś legowisko przykleiło się do podłoża, bo coraz bardziej sfrustrowana odrywała jego niewielkie kawałki. Po paru uderzeniach serca czarna zbliżyła się do niej. Im bliżej była, tym bardziej ją to niepokoiło. Była od niej fizycznie mniejsza i drobniejsza; w tej małej przestrzeni w walce miałaby przewagę, ale nie sądziła, by ewentualne bronienie się było odpowiednie. Przymknęła oczy, oczekując.
— Hej, przepraszam, że przeszkadzam, ale mogłabyś podać mi pomocną łapę? Ten mech jest jakiś dziwny. Nie wiem, jak ktoś to zrobił, ale za nic nie chce się odczepić. Żywicą przyklejone czy jak? — dalszą część mówiła wyraźnie do samej siebie, odwracając głowę, by gapić się na wspomniane miejsce. Drgnęła, gdy się do niej zwróciła i także skierowała oczy w tę samą stronę. Powoli wstała, nie patrząc na nią, co kotka przyjęła, zdaje się, jako zgodę, bo odwróciła się i liliowa powlokła się za nią.
— Spróbuj włożyć pod pazury i podważyć, nie wiem, jak inaczej — poinstruowała, próbując zrobić to samo z przeciwnej strony.
Nie unosząc spojrzenia ze starej rośliny, zrobiła to, co kazała i pociągnęła słabo w górę. Nie widziała, jak mogło to cokolwiek pomóc, ale co zrobić. Posłanie nie drgnęło, wręcz zamiast tego jej łapa przykleiła się do niego. Czuła na poduszkach coś lepkiego, bardziej niż krew.
— Jakiś dupek to przykleił — doszła do tych samych wniosków, patrząc na sklejone ciemne futro.
Zarejestrowała to, ale sama nie cofnęła się i smętnie próbowała wypełnić prośbę. Kończyna sprzątaczki wróciła i po dłuższym czasie mech puścił, albo raczej puściła ziemia pod nim. Gdy tylko się to stało, oddaliła się krótką długość i trzepnęła lekko łapą, chcąc pozbyć się niewygodnych zielonych sznurków wplątanych w futro. Nic to nie dało, oderwał się może jeden i zdegustowana zmarszczyła nos. Czarna podała jej kawałek czystego mchu.
— Jest go dużo, możesz w niego wytrzeć pazury.
Nieufnie wyciągnęła się, by go zgarnąć, parokrotnie drgając łapą w tłumionym odruchu cofnięcia jej. Spodziewała się uderzenia w nią. Gdy w końcu zabrała roślinę, niewiele dała, bo tylko dokleiła kolejne źdźbła. Co uderzenie serca dyskretnie zerkała na kotkę, sprawdzając, co robi. Ta musiała zauważyć i zapewniła, że nie gryzie. Nie dała po sobie poznać, co pomyślała na to, z pewnością jednak nie poprawiło to jej odwagi i wręcz zdawała się odchylić od niej. Tylko jej spoglądanie stało się dyskretniejsze, gdy zaciekle zaczęła trzeć sierścią o mech, chcąc pozbyć się dyskomfortu na łapach, tak bardzo przypominającego posokę.
Trochę lepiej jej się oddychało, gdy tamta zajęła się układaniem materiału na legowiska.
— Skąd jesteś?
Odruchowo poruszyła lewym uchem, zaraz potem mrużąc oczy i zaciskając szczęki z bólu tego ruchu. Pytanie wciąż wisiało w powietrzu, miażdżyło ją od góry swoją presją. Powoli, zbyt powoli w porównaniu do dawnych możliwość, analizowała jego bezpieczeństwo. Te rozmyślania zanikały, im dłużej unikała odpowiedzi, a pojawiał się chaotyczny strach, a ogon odruchowo uderzył w powietrze.
—... Klanu Nocy…
— Co nocniak robi w Klanie Wilka?
Z neutralną miną wzruszyła ramionami, zaczynając lizać łapę, wciąż próbując pozbyć się żywicy, teraz ze strączkami mchu. Zauważalnie jej uniesiona kończyna zaczęła drżeć na wspomnienie klanu i gdyby uniosła głowę, by ktokolwiek zdołał spojrzeć jej w oczy, zauważyłby, jak szybko mruga, ukrywając płacz.
<Nocna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz