- Dobrze pójdę z tobą - szłam za Leśną w kierunku siedlisk dwunożnych, była cała podenerwowana. Ja też nie byłam oazą spokoju. Moje długie łapy, lekko się trzęsły. Nagle, gdy byliśmy już krok od jakiegoś z siedlisk, moja siostrzenica gwałtownie się zatrzymała i spojrzała na mnie.
- Nic jej nie zrobisz? - spytała z obawą.
- Nie, spokojnie - powiedziałam, choć nie byłam pewna czy robię dobrze. Wychyliłam się zza drewnianych barykad. Chryzantema była białą, puchatą kotką, a wokół jej szyli, obwiązana była jakaś w miarę przyzwoita szmata w kolorach tęczy.
- Kto to? - pisnęła pieszczoszka i odskoczyła, widząc mnie.
- To moja.... ciocia - powiedziała niepewnie Las - Nie bój się jej, ona już wszystko wie.
Chryzantema nieufnie podeszła bliżej. Mimo uspokojeń niebieskiej nadal trzymała do mnie dystans. Charakter kotki nie był jakiś powalający, ale każdy kocha co innego. Więc nie mogę zabraniać Lasowi spotykania się z nią. Ale jak ją z klanu wyleją, to ja nie będę jej szukać.
- Możemy już wracać? - wypaliłam po godzinie. Ciągle wpatrywałam się w wielkie brązowe coś, bojąc się, że zaraz za tego czegoś wyłoni się Borsucza Gwiazda wraz z Płonącym Grzbietem.
- Nie zostaniemy dłużej - ja nie odpowiadając, szłam w kierunku lasu. Las pożegnawszy się z pieszczoszką, pobiegła za mną.
- I co myślisz o niej? - spytała Las. Dawno nie widziałam jej tak spokojniej, jeszcze niedawno by mi wyrzucała ze swojej jadaczki jakieś przezwiska i zapierała się przed pójściem, gdziekolwiek ja chce.
- Nie jest jakaś wyjątkowa - powiedziałam bez namysłu.
<Leśna łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz