- Mam na imię Wilcza Dusza.- Odpowiedziałam. Usiadłam wygodnie i oplotłam ogon wokół łap. Bezowy Błysk zrobił to samo. Czułam, że niedawno coś zjadł. Coś świeżego. Była to mysz. Na pewno mysz. Usłyszałam szelest liści. Zza krzewów wyszedł Astrowe Pole. Podszedł do mnie i usiadł o długość myszy za mną.
- Mieszkasz tu od dawna?- Spytałam wyrywając kocura z zamyślenia.
- Od niedawana.- Odpowiedział prędko. Kiwnęłam głową i rozluźniłam się jeszcze mocniej. Brat podszedł bliżej do Bezowego Błysku.
- Witaj, mam na imię Astrowe Pole.
*** Następnego dnia ***
Wstałam. Astrowe Pole jeszcze spał. Dobrze, że spał. Przynajmniej nie będzie mi prawił morałów jak ważny jest dla mnie w tej chwili odpoczynek. Pewnie znowu by to zrobił. Eh...Chciałabym już, żeby moje kocięta przyszły już na świat! Byłoby cudownie! Wspaniale! Idealnie! Ah... Ale czy będę dobrą matką? Czy będę jak Stokrotkowy Płatek? Albo jak moja babcia, Miękkie Futerko? Czy ja w ogóle dam radę? Tak się cieszyłam, a teraz co? Nic, nic nie zostało z mej radości! Co ja pocznę jeśli nie zdołam ich wykarmić? Ile ich będzie? Trzepnęłam głową, aby pozbyć się tych myśli. Na pewno dam radę! Aster przecież mi pomoże! On mnie nigdy nie zawiedzie!
- Wilcza Duszo, już wstałaś?- Wymamrotał sennie Astrowe Pole.
- Tak.- Odpowiedziałam krótko po czym dodałam.- Chciałam cos zjeść. Tobie też wziąć?
- Możesz.- Odparł. Wyskoczyłam ze środka dziupli i weszłam do nory w korzeniach. Wybrałam z zapasów dwie myszy; jedną dla Astra, a drugą dla mnie. Równie szybko wyszłam z nory i wdrapałam się z powrotem do dziupli.
- Szybko poszło.- Przyznał.
- Wiem, starałam się.- Odpowiedziałam prędko i zajęłam się gryzieniem myszy. Była tłuściutka. Zupełnie taka jak zwierzyna w Porze Zielonych Liście, która niedługo nas przywita. Skończyłam jedzenie i oblizałam pyszczek. Zaczęłam brać się za mycie, kiedy Aster podszedł do mnie i spytał czy mogłabym pójść z nim po medykamenty. Pokiwałam głową po czym wyszliśmy.
*** Po zdobyciu ziół ***
Aster niósł w pysku liście Gwiazdnicy, a ja kilka owoców Jałowca. Kiedy byliśmy już trzy długości lisa od dziupli zobaczyłam Bezowy Błysk. Przystanęliśmy i przywitaliśmy się.
- Witajcie!- Miauknął radośnie kocur.
- Cześć Bezowy Błysku!- Odparłam odkładając medykamenty.
Bezowy Błysku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz