Akcja toczy się przed zgromadzeniem.
Wrażliwi, uwaga, drastyczne sceny.
Krucza Gwiazda podszedł do czekającego już syna.
- Chodź - miauknął, po czym wyminął go i jakby nigdy nic podszedł do wyjścia z obozu. Ostry Kieł zerknął jeszcze raz na krzątające się koty, po czym potruchtał do ojca. Nikt nawet nie zauważył ich wyjścia, każdy bowiem, kto tylko był w obozie, zajęty był własnymi sprawami.
Idąc Ostry Kieł myślami był daleko w przodzie, obmyślał ich wędrówkę, trochę również odczuwając ciekawość, na myśl, że wyjdzie poza teren swego klanu. Jednocześnie jednak gdzieś w głębi odczuwając strach przed nieznanym. Nigdy w swoim krótkim życiu nie opuszczał granic Klanu Klifu, a o terenach innych klanów, oraz innych ziemiach znajdujących się za nimi słyszał tylko z opowieści swej matki i starszych. Było to więc tajemnicze i straszne zarazem, jak i po części fascynujące. I na pewno gdyby nie cel tej wyprawy byłby w tej chwili nawet zadowolony, a jego oczy świeciłyby ciekawością i ekscytacją.
Po drodze chwilę rozmawiali, jednak mimo, że Ostry Kieł, wiedział, iż jest to prawdopodobnie ostatnia możliwość rozmowy z ojcem, nie umieli znaleźć wspólnego, dobrego tematu. Większość więc czasu milczeli niezręcznie i dopiero, gdy przekroczyli granicę z Klanem Nocy cisza zdawała się nie być spowodowana brakiem tematu, a przymusem bycia niezważonym. Z początku serce Ostrego Kła biło szybko, a on sam rozglądał się co chwilę niespokojnie i wręcz podskakiwał na nawet najdrobniejszy szelest, spodziewając się, że zza każdego krzewu, czy drzewa może wyjść zaraz wrogi patrol. I nagle ta jego czujność zaowocowała, bowiem po części wyczuł, a po części usłyszał koty, natychmiast padł więc na ziemię i schował się za krzewem. Krucza Gwiazda, nie wiadomo, czy również zauważając nieznajomych, czy bardziej ze względu na reakcję syna, równie szybko przykucnął obok niego. Ostry Kieł wstrzymał oddech, gdy kroki stały się głośniejsze. Jednak nie nasilały się, wywnioskował więc, że nie idą w ich kierunku, a przechodzą obok. Nie odetchnął jednak z ulgą, nie chcąc, by ich usłyszeli. Powąchał więc powietrze, jednak ze względu na brak wiatru, nie było w nim jednak zbyt silnego zapachu kotów. Lecz nawet bez tego był w stanie rozpoznać, że są to trzy koty, oraz wyczuć coś co go mocno zdziwiło - nie pachniały Klanem Nocy. Ostrożnie wyjrzał zza liści krzewu w porę, by ujrzeć znikające za drzewem dwa czarne kocury i szarą, pręgowaną kotkę. Wciąż patrząc w miejsce, gdzie zniknęli, odczekał kilka uderzeń serca, po czym zwrócił się do Kruczej Gwiazdy.
- Widziałeś? - szepnął.
Czarny kocur kiwnął twierdząco łbem, mrużąc oczy w zamyśleniu.
- Klan Burzy - miauknął cicho.
- Co? Co Klan Burzy robiłby tutaj, na terenie Klanu Nocy? Zresztą, szli prosto do serca ich terytoriów. Nie wyglądało też, by polowali. Jak myślisz, po co szli?
- To wyglądało na delegację. Tamten czarny kocur w środku to był Lamparcia Gwiazda.
Ostry Kieł zacisnął zęby przypominając sobie lidera Klanu Burzy. Widział go tylko raz, na zgromadzeniu, jednak wszędzie rozpoznałby te głębokie, granatowe oczy. Choć teraz widział go od tyłu i tak zdziwił się, że nie rozpoznał go od razu.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby szedł tylko na luźne pogaduszki z Płomienną Gwiazdą... - mruknął.
- Spekulacje zostaw na później, teraz chodźmy, im szybciej przejdziemy przez te tereny, tym lepiej - miauknął Krucza Gwiazda, po czym wstał, jeszcze raz się rozglądnął i ruszył naprzód.
Ostry Kieł skrzywił się, jednak bez słowa podreptał za ojcem.
Przez resztę drogi nie napotkali nikogo, wyczuli jedynie świeży zapach patrolu, który oznaczał, że, całe szczęście, się z nim minęli. Myśli wojownika, prócz czujności, zaprzątał też widok kotów z Klanu Burzy. Doszedł do wniosku, że po cokolwiek szli, z pewnością nie oznaczało niczego dobrego.
- Tato...? - zwrócił się nagle do Kruczej Gwiazdy. - A jeśli oni planują atak na Klan Klifu? Klan Nocy może i nie stanowi zbytniego problemu, ale jeśli sprzymierzyliby się z Klanem Burzy byłoby po nas.
- A ty wciąż o tym... - odmruknął, wzdychając. - Nie wysuwaj pochopnych wniosków.
Ostry Kieł spojrzał na niego ze złością i wyrzutem.
- To najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. O co innego mogłoby im chodzić? Klan Nocy przecież chce odzyskać swoje tereny. A jeśli to co mówią Fenkułowe Serce i Różany Kwiat o mroźnej Porze Nagich Drzew okaże się być prawdą, a ptaki faktycznie odlecą, będziemy bardzo potrzebować tych terenów. Jeśli jednak Klan Nocy faktycznie by je nam odebrał, może to doprowadzić do długiej wojny, trwającej wiele księżyców, aż któryś klan nie ustąpi - powiedział z uwagą. - Przeklęty Klan Nocy, mają przecież swoją rzekę i swoje ryby! Na co im więcej?
- Nawet jeśli twoja hipoteza może okazać się słuszna, staraj się myśleć pozytywnie. Klan Klifu przetrwał wiele, przetrwa więc i to. Poradzicie sobie.
Ostry Kieł poczuł wzbierający się w nim gniew na ignorancję ojca.
- Ale za jaką cenę! Naprawdę już w ogóle nie obchodzi cię los własnego klanu? Opuszczasz nas w momencie, gdy akurat najbardziej cię potrzebujemy!
- Nie przydałbym wam się na zbyt wiele, już ci mówiłem - miauknął, po czym odwrócił głowę i zrobił dwa wielkie susy do przodu. - Patrz, to Droga Grzmotu.
Kocur podszedł do niego, stanął obok i zlustrował wzrokiem dziwną, szarą powierzchnię, niczym wstęga ciągnącą się w poprzek lasu. Nagle w powietrzu rozległ się dziwny szum, szybko nasilający się z każdą chwilą, który powoli przemieniał się w bardzo głośny, nieprzyjemny dla uszu warkot. Zza drzew wyskoczył nagle jakiś dziwny, czerwony stwór. Ostry Kieł odskoczył przestraszony i schował się za pniem drzewa.
- To Potwór - wyjaśnił Krucza Gwiazda. - Nie martw się, nigdy nie opuszczają Drogi Grzmotu.
Stwór z ogromną prędkością przejechał po szarej wstędze, aż zniknął za drzewami z drugiej strony, a po chwili ucichł również i jego ryk.
Ostry Kieł zerknął na ojca, który podchodził właśnie do granicy Drogi Grzmotu. Nie drgnął nawet, gdy tuż przed nim przebiegł inny Potwór, lecz gdy ten odbiegł, rzucił się przed siebie i zatrzymał dopiero po drugiej stronie szarej wstęgi.
- Teraz ty! - krzyknął do syna. Ten spojrzał niepewnie na ciemną powierzchnię, po czym wziął głęboki wdech i najszybciej jak tylko potrafił przebiegł przez nią. Gdy znów stanął na trawie, tuż za nim zadrżała ziemia i przebiegł po niej wielki stwór. Ostry Kieł odwrócił się z niepokojem. - Co za monstra! I jeszcze jak straszliwie cuchną...
Krucza Gwiazda ruszył już jednak do przodu, odwrócił więc jedynie głowę.
- Chodźmy.
Szli dalej, teraz już spokojniej, gdyż nie musieli uważać na możliwe spotkanie z jakimś członkiem Klanu Nocy. Jednak tereny, przez które właśnie przechodzili również nie pozwalały im odprężyć się zupełnie i iść spokojnie przed siebie. Ziemia była mokra, jedynie w niewielu miejscach zupełnie twarda i sucha. Wokół, w większości ukryte z trzcinami i pod cienką warstwą dziwnej, zielonej narośli były stawy, jedne malutkie, niewiele większe od kałuż, inne duże, długie tak jak sosny i brzozy, które rosły nad nimi okrywając je cieniem. Co jakiś czas słychać też było głos kaczek, które pływały na ich środku. Ostremu Kłowi widząc je od razu ślinka zaczynała cieknąć z pyska, a pusty żołądek dawał się we znaki. Ptaki jednak patrzyły na niego kpiąco ze środka stawu i co chwila kwaczały, jakby prześmiewczo. Kocur mógł jednak jedynie patrzeć na nie ze smakiem, upolowanie ich bowiem równało się wręcz z niemożliwością, a już na pewno z pomoczeniem łap i zapewne chwilą pływania, a Ostry Kieł nigdy nawet pływać nie próbował.
W końcu przeszli przez podmokłe tereny i zza drzew wyłoniły się dziwne konstrukcje, które młody wojownik pierwszy raz widział na oczy. Te bliżej nich były to w większości szare lub białe sześciany, na które ktoś krzywo położył ciemniejsze blachy. Kilka z nich otaczały wbite w ziemię płaskie pnie drzew o szpiczastych końcach. Dalej na horyzoncie widać było większe budynki, wysokie, w kolorach szarości i czerwieni.
- Siedlisko Dwunożnych i ich legowiska. Dotarliśmy. - miauknął z lekkim uśmiechem Krucza Gwiazda spoglądając na syna. - Dalej już pójdę sam.
Ostry Kieł skrzywił się i zasmucił. Nie chciał zostawiać ojca.
- Raczej już nigdy się nie zobaczymy? - zapytał cicho.
- Raczej nie.
Wbił przygnębiony wzrok w swoje płomienne łapy.
- Dalej mam ci za złe, że nas opuszczasz, ale... - spojrzał mu w oczy. - Będę tęsknić, tato.
W złotych oczach Kruczej Gwiazdy zabłyszczała łza, jednak na jego pysku pojawił się blady uśmiech. Zrobił krok do przodu i wtulił się w futro syna.
- Ja też.
Stali tak przez chwilę w milczeniu, a Ostry Kieł mrużył oczy wpatrzony w trawę przed nim. Wciąż była Pora Zielonych Liści, jednak brak upałów i powoli żółknące liście świadczyły o tym, że ta dobiega końca, by ustąpić zbliżającej się Porze Nagich Drzew i mrozom jakie miała przynieść. Trawa wciąż była jednak żywo-zielona i kołysała się lekko pod podmuchami tak niewielkiego, że wręcz niewyczuwalnego dla kota wiatru.
Wtem Ostry Kieł kątem oka spostrzegł jakiś ruch, a gdy uniósł wzrok, ujrzał tam wielką, kilka razy większą od kota sylwetkę jakiegoś stworzenia o grubych czterech łapach i długim pysku. Zesztywniał przestraszony.
- Ostry Kle, musisz wiedzieć, że... - zaczął Krucza Gwiazda, w tej samej chwili jednak dziwny stwór spojrzał na nich i ruszył straszliwym biegiem w ich kierunku. Wojownik odskoczył, nastroszył sierść i syknął, a drugi kocur zdziwiony jego reakcją odwrócił się, po czym, gdy ujrzał stwora krzyknął.
- Uciekaj! To pies!
Ostremu Kłowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, ruszył i biegł najszybciej jak tylko potrafił w kierunku najbliższego drzewa. Gdy dotarł do niego, wskoczył na nie, po czym, gdy był na tyle wysoko, by bestia nie była w stanie go dosięgnąć, odwrócił się i spojrzał w dół. Krucza Gwiazda wciąż biegł i choć od bezpiecznego pnia drzewa dzieliło go zaledwie kilka susów, pies był tuż za nim i biegł równie szybko co on. Czarny kocur już prawie dotarł, jeszcze jeden skok i byłby obok Ostrego Kła, jednak w tej chwili pies złapał go i ścisnął w swych wielkich, czarnych szczękach.
- TATO! - wrzasnął z przerażeniem młody kocur.
W powietrzu rozległ się przeraźliwy, mrożący wręcz krew w żyłach krzyk Kruczej Gwiazdy, który wciąż machając rozpaczliwie łapami próbował wyswobodzić się z uścisku monstrum. To jednak, zamiast go puścić, zaczęło potrząsać łbem i zarazem nim na wszystkie strony.
Ostry Kieł nie mógł się nawet poruszyć, sparaliżowany strachem i szokiem. Nie był w stanie nawet złapać oddechu, jedynie patrzeć na rozrywane ciało jego ojca i na kapiącą na boki krew.
Krucza Gwiazda po chwili przestał już nawet krzyczeć i się szamotać. Pies, zauważając, że ten się nie wyrywa, położył go na ziemi. Kocur wystawił łapę do przodu, chcąc odczołgać się od monstrum, ono jednak położyło na nim przytrzynując go, wielką, jak on sam łapę z wysuniętymi, olbrzymimi pazurami. Pochylił nad nim swój wielki łeb i powąchał go dokładnie. W tej chwili jednak rozległ się jakiś dziwny krzyk na który pies od razu podniósł łeb i nastawił uszu, a gdy ten się powtórzył odbiegł w kierunku Siedliska Dwunożnych.
Ostry Kieł zeskoczył z drzewa i stanął sztywno, wpatrując się szeroko rozwartymi z przerażenia oczami w całe czerwone od krwi, nieruchome ciało Kruczej Gwiazdy. Łapy mu drżały, nie był w stanie ustać, padł więc na tylne łapy, a przednie uginały się pod nim. Wciąż nie był w stanie złapać oddechu, powtarzał sobie jednak przez łzy, które zalewały mu oczy i lały się rzewnie, a których nie był w stanie powstrzymać, lecz również i nie chciał:
To się tak nie skończy! Klan Gwiazd przecież go uratuje, ma jeszcze wiele żyć! Straci jedno, ale zaraz wstanie na równe łapy, otrzepie się i jakby nigdy nic zrobi to, co miał zrobić.
Jednak nawet ta myśl nie była w stanie okiełznać jego bijącego jak oszalałe serca i spływających z oczu łez. Nie pomagało też to, że Krucza Gwiazda długo leżał nieruchomy, o wiele dłużej niż wtedy, gdy stracił życie podczas ataku borsuków, czy zmiażdżenia przez drzewo. W końcu jednak Ostry Kieł usłyszał jak bierze nagły, chrapliwy oddech i porusza się. Skoczył ku niemu, Krucza Gwiazda jednak jedynie krzyknął i młócąc na ślepo łapami wił się i krzyczał z bólu.
- O-ojcze! - miauknął niemal szeptem, przez łzy Ostry Kieł, kocur jednak nawet na niego nie spojrzał.
Po chwili jednak uspokoił się, ucichł i znieruchomiał, a jego oddech z każdą chwilą stawał się coraz wolniejszy i płytszy, aż w końcu zanikł w ogóle.
Ostry Kieł rozumiejąc, że ten zginął znowu i widząc, że jego ogromne, paskudne rany nie zmniejszyły się oni trochę, przywarł do niego i zaczął szlochać wtulony w jego czarne futro. Po chwili Krucza Gwiazda znów nabrał powietrza i choć wyraźnie próbował to tłumić, krzyczał z bólu, cierpiąc przeraźliwie, aby chwilę później znów zginąć.
Klanie Gwiazd! - krzyczał w myślach Ostry Kieł. - Pomóż! Zlituj się nad nim!
Jednak Gwiezdny Klan nie odpowiedział, ani nie zrobił nic, pozwolił jednak, by Krucza Gwiazda znów ożył, aby w straszliwych męczarniach zginąć znowu. I znowu. Jego cierpienia powtórzyły się jeszcze kilka razy, a Ostry Kieł, choć tak bardzo chciał, nawet nie wiedział jak może mu pomóc. To jednak było niemożliwe i choć świadomość tego mocno tkwiła w jego umyśle, ten równie silnie nie chciał przyjąć jej do wiadomości. Czy to naprawdę musi się tak skończyć? Przecież nie tak miało być! Krucza Gwiazda opuścił ich właśnie dlatego, by uchronić się przed śmiercią. Czy właśnie w ten sposób sam skazał się na ten los i wykopał sobie grób?
W końcu ciało czarnego kocura znów znieruchomiało, jednak choć mijało wiele uderzeń serca, to pozostawało nieruchome i z każdą chwilą coraz zimniejsze.
Świat zdawało się, że umilkł, jakby chcąc minutą ciszy pożegnać czarnego kocura. Ptaki przestały śpiewać, umilkł szczekający w oddali pies, zamilkły nawet potwory, chwile temu wciąż przejeżdżające przez Drogę Grzmotu obok. Ostry Kieł za to nie ruszał się, wciąż co chwila wstrząsany cichym płaczem, nie dbając o to, że jego białe futerko barwi się na czerwono, przesiąkając krwią jego ojca.
C.D.N.
Po drodze chwilę rozmawiali, jednak mimo, że Ostry Kieł, wiedział, iż jest to prawdopodobnie ostatnia możliwość rozmowy z ojcem, nie umieli znaleźć wspólnego, dobrego tematu. Większość więc czasu milczeli niezręcznie i dopiero, gdy przekroczyli granicę z Klanem Nocy cisza zdawała się nie być spowodowana brakiem tematu, a przymusem bycia niezważonym. Z początku serce Ostrego Kła biło szybko, a on sam rozglądał się co chwilę niespokojnie i wręcz podskakiwał na nawet najdrobniejszy szelest, spodziewając się, że zza każdego krzewu, czy drzewa może wyjść zaraz wrogi patrol. I nagle ta jego czujność zaowocowała, bowiem po części wyczuł, a po części usłyszał koty, natychmiast padł więc na ziemię i schował się za krzewem. Krucza Gwiazda, nie wiadomo, czy również zauważając nieznajomych, czy bardziej ze względu na reakcję syna, równie szybko przykucnął obok niego. Ostry Kieł wstrzymał oddech, gdy kroki stały się głośniejsze. Jednak nie nasilały się, wywnioskował więc, że nie idą w ich kierunku, a przechodzą obok. Nie odetchnął jednak z ulgą, nie chcąc, by ich usłyszeli. Powąchał więc powietrze, jednak ze względu na brak wiatru, nie było w nim jednak zbyt silnego zapachu kotów. Lecz nawet bez tego był w stanie rozpoznać, że są to trzy koty, oraz wyczuć coś co go mocno zdziwiło - nie pachniały Klanem Nocy. Ostrożnie wyjrzał zza liści krzewu w porę, by ujrzeć znikające za drzewem dwa czarne kocury i szarą, pręgowaną kotkę. Wciąż patrząc w miejsce, gdzie zniknęli, odczekał kilka uderzeń serca, po czym zwrócił się do Kruczej Gwiazdy.
- Widziałeś? - szepnął.
Czarny kocur kiwnął twierdząco łbem, mrużąc oczy w zamyśleniu.
- Klan Burzy - miauknął cicho.
- Co? Co Klan Burzy robiłby tutaj, na terenie Klanu Nocy? Zresztą, szli prosto do serca ich terytoriów. Nie wyglądało też, by polowali. Jak myślisz, po co szli?
- To wyglądało na delegację. Tamten czarny kocur w środku to był Lamparcia Gwiazda.
Ostry Kieł zacisnął zęby przypominając sobie lidera Klanu Burzy. Widział go tylko raz, na zgromadzeniu, jednak wszędzie rozpoznałby te głębokie, granatowe oczy. Choć teraz widział go od tyłu i tak zdziwił się, że nie rozpoznał go od razu.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby szedł tylko na luźne pogaduszki z Płomienną Gwiazdą... - mruknął.
- Spekulacje zostaw na później, teraz chodźmy, im szybciej przejdziemy przez te tereny, tym lepiej - miauknął Krucza Gwiazda, po czym wstał, jeszcze raz się rozglądnął i ruszył naprzód.
Ostry Kieł skrzywił się, jednak bez słowa podreptał za ojcem.
Przez resztę drogi nie napotkali nikogo, wyczuli jedynie świeży zapach patrolu, który oznaczał, że, całe szczęście, się z nim minęli. Myśli wojownika, prócz czujności, zaprzątał też widok kotów z Klanu Burzy. Doszedł do wniosku, że po cokolwiek szli, z pewnością nie oznaczało niczego dobrego.
- Tato...? - zwrócił się nagle do Kruczej Gwiazdy. - A jeśli oni planują atak na Klan Klifu? Klan Nocy może i nie stanowi zbytniego problemu, ale jeśli sprzymierzyliby się z Klanem Burzy byłoby po nas.
- A ty wciąż o tym... - odmruknął, wzdychając. - Nie wysuwaj pochopnych wniosków.
Ostry Kieł spojrzał na niego ze złością i wyrzutem.
- To najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. O co innego mogłoby im chodzić? Klan Nocy przecież chce odzyskać swoje tereny. A jeśli to co mówią Fenkułowe Serce i Różany Kwiat o mroźnej Porze Nagich Drzew okaże się być prawdą, a ptaki faktycznie odlecą, będziemy bardzo potrzebować tych terenów. Jeśli jednak Klan Nocy faktycznie by je nam odebrał, może to doprowadzić do długiej wojny, trwającej wiele księżyców, aż któryś klan nie ustąpi - powiedział z uwagą. - Przeklęty Klan Nocy, mają przecież swoją rzekę i swoje ryby! Na co im więcej?
- Nawet jeśli twoja hipoteza może okazać się słuszna, staraj się myśleć pozytywnie. Klan Klifu przetrwał wiele, przetrwa więc i to. Poradzicie sobie.
Ostry Kieł poczuł wzbierający się w nim gniew na ignorancję ojca.
- Ale za jaką cenę! Naprawdę już w ogóle nie obchodzi cię los własnego klanu? Opuszczasz nas w momencie, gdy akurat najbardziej cię potrzebujemy!
- Nie przydałbym wam się na zbyt wiele, już ci mówiłem - miauknął, po czym odwrócił głowę i zrobił dwa wielkie susy do przodu. - Patrz, to Droga Grzmotu.
Kocur podszedł do niego, stanął obok i zlustrował wzrokiem dziwną, szarą powierzchnię, niczym wstęga ciągnącą się w poprzek lasu. Nagle w powietrzu rozległ się dziwny szum, szybko nasilający się z każdą chwilą, który powoli przemieniał się w bardzo głośny, nieprzyjemny dla uszu warkot. Zza drzew wyskoczył nagle jakiś dziwny, czerwony stwór. Ostry Kieł odskoczył przestraszony i schował się za pniem drzewa.
- To Potwór - wyjaśnił Krucza Gwiazda. - Nie martw się, nigdy nie opuszczają Drogi Grzmotu.
Stwór z ogromną prędkością przejechał po szarej wstędze, aż zniknął za drzewami z drugiej strony, a po chwili ucichł również i jego ryk.
Ostry Kieł zerknął na ojca, który podchodził właśnie do granicy Drogi Grzmotu. Nie drgnął nawet, gdy tuż przed nim przebiegł inny Potwór, lecz gdy ten odbiegł, rzucił się przed siebie i zatrzymał dopiero po drugiej stronie szarej wstęgi.
- Teraz ty! - krzyknął do syna. Ten spojrzał niepewnie na ciemną powierzchnię, po czym wziął głęboki wdech i najszybciej jak tylko potrafił przebiegł przez nią. Gdy znów stanął na trawie, tuż za nim zadrżała ziemia i przebiegł po niej wielki stwór. Ostry Kieł odwrócił się z niepokojem. - Co za monstra! I jeszcze jak straszliwie cuchną...
Krucza Gwiazda ruszył już jednak do przodu, odwrócił więc jedynie głowę.
- Chodźmy.
Szli dalej, teraz już spokojniej, gdyż nie musieli uważać na możliwe spotkanie z jakimś członkiem Klanu Nocy. Jednak tereny, przez które właśnie przechodzili również nie pozwalały im odprężyć się zupełnie i iść spokojnie przed siebie. Ziemia była mokra, jedynie w niewielu miejscach zupełnie twarda i sucha. Wokół, w większości ukryte z trzcinami i pod cienką warstwą dziwnej, zielonej narośli były stawy, jedne malutkie, niewiele większe od kałuż, inne duże, długie tak jak sosny i brzozy, które rosły nad nimi okrywając je cieniem. Co jakiś czas słychać też było głos kaczek, które pływały na ich środku. Ostremu Kłowi widząc je od razu ślinka zaczynała cieknąć z pyska, a pusty żołądek dawał się we znaki. Ptaki jednak patrzyły na niego kpiąco ze środka stawu i co chwila kwaczały, jakby prześmiewczo. Kocur mógł jednak jedynie patrzeć na nie ze smakiem, upolowanie ich bowiem równało się wręcz z niemożliwością, a już na pewno z pomoczeniem łap i zapewne chwilą pływania, a Ostry Kieł nigdy nawet pływać nie próbował.
W końcu przeszli przez podmokłe tereny i zza drzew wyłoniły się dziwne konstrukcje, które młody wojownik pierwszy raz widział na oczy. Te bliżej nich były to w większości szare lub białe sześciany, na które ktoś krzywo położył ciemniejsze blachy. Kilka z nich otaczały wbite w ziemię płaskie pnie drzew o szpiczastych końcach. Dalej na horyzoncie widać było większe budynki, wysokie, w kolorach szarości i czerwieni.
- Siedlisko Dwunożnych i ich legowiska. Dotarliśmy. - miauknął z lekkim uśmiechem Krucza Gwiazda spoglądając na syna. - Dalej już pójdę sam.
Ostry Kieł skrzywił się i zasmucił. Nie chciał zostawiać ojca.
- Raczej już nigdy się nie zobaczymy? - zapytał cicho.
- Raczej nie.
Wbił przygnębiony wzrok w swoje płomienne łapy.
- Dalej mam ci za złe, że nas opuszczasz, ale... - spojrzał mu w oczy. - Będę tęsknić, tato.
W złotych oczach Kruczej Gwiazdy zabłyszczała łza, jednak na jego pysku pojawił się blady uśmiech. Zrobił krok do przodu i wtulił się w futro syna.
- Ja też.
Stali tak przez chwilę w milczeniu, a Ostry Kieł mrużył oczy wpatrzony w trawę przed nim. Wciąż była Pora Zielonych Liści, jednak brak upałów i powoli żółknące liście świadczyły o tym, że ta dobiega końca, by ustąpić zbliżającej się Porze Nagich Drzew i mrozom jakie miała przynieść. Trawa wciąż była jednak żywo-zielona i kołysała się lekko pod podmuchami tak niewielkiego, że wręcz niewyczuwalnego dla kota wiatru.
Wtem Ostry Kieł kątem oka spostrzegł jakiś ruch, a gdy uniósł wzrok, ujrzał tam wielką, kilka razy większą od kota sylwetkę jakiegoś stworzenia o grubych czterech łapach i długim pysku. Zesztywniał przestraszony.
- Ostry Kle, musisz wiedzieć, że... - zaczął Krucza Gwiazda, w tej samej chwili jednak dziwny stwór spojrzał na nich i ruszył straszliwym biegiem w ich kierunku. Wojownik odskoczył, nastroszył sierść i syknął, a drugi kocur zdziwiony jego reakcją odwrócił się, po czym, gdy ujrzał stwora krzyknął.
- Uciekaj! To pies!
Ostremu Kłowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, ruszył i biegł najszybciej jak tylko potrafił w kierunku najbliższego drzewa. Gdy dotarł do niego, wskoczył na nie, po czym, gdy był na tyle wysoko, by bestia nie była w stanie go dosięgnąć, odwrócił się i spojrzał w dół. Krucza Gwiazda wciąż biegł i choć od bezpiecznego pnia drzewa dzieliło go zaledwie kilka susów, pies był tuż za nim i biegł równie szybko co on. Czarny kocur już prawie dotarł, jeszcze jeden skok i byłby obok Ostrego Kła, jednak w tej chwili pies złapał go i ścisnął w swych wielkich, czarnych szczękach.
- TATO! - wrzasnął z przerażeniem młody kocur.
W powietrzu rozległ się przeraźliwy, mrożący wręcz krew w żyłach krzyk Kruczej Gwiazdy, który wciąż machając rozpaczliwie łapami próbował wyswobodzić się z uścisku monstrum. To jednak, zamiast go puścić, zaczęło potrząsać łbem i zarazem nim na wszystkie strony.
Ostry Kieł nie mógł się nawet poruszyć, sparaliżowany strachem i szokiem. Nie był w stanie nawet złapać oddechu, jedynie patrzeć na rozrywane ciało jego ojca i na kapiącą na boki krew.
Krucza Gwiazda po chwili przestał już nawet krzyczeć i się szamotać. Pies, zauważając, że ten się nie wyrywa, położył go na ziemi. Kocur wystawił łapę do przodu, chcąc odczołgać się od monstrum, ono jednak położyło na nim przytrzynując go, wielką, jak on sam łapę z wysuniętymi, olbrzymimi pazurami. Pochylił nad nim swój wielki łeb i powąchał go dokładnie. W tej chwili jednak rozległ się jakiś dziwny krzyk na który pies od razu podniósł łeb i nastawił uszu, a gdy ten się powtórzył odbiegł w kierunku Siedliska Dwunożnych.
Ostry Kieł zeskoczył z drzewa i stanął sztywno, wpatrując się szeroko rozwartymi z przerażenia oczami w całe czerwone od krwi, nieruchome ciało Kruczej Gwiazdy. Łapy mu drżały, nie był w stanie ustać, padł więc na tylne łapy, a przednie uginały się pod nim. Wciąż nie był w stanie złapać oddechu, powtarzał sobie jednak przez łzy, które zalewały mu oczy i lały się rzewnie, a których nie był w stanie powstrzymać, lecz również i nie chciał:
To się tak nie skończy! Klan Gwiazd przecież go uratuje, ma jeszcze wiele żyć! Straci jedno, ale zaraz wstanie na równe łapy, otrzepie się i jakby nigdy nic zrobi to, co miał zrobić.
Jednak nawet ta myśl nie była w stanie okiełznać jego bijącego jak oszalałe serca i spływających z oczu łez. Nie pomagało też to, że Krucza Gwiazda długo leżał nieruchomy, o wiele dłużej niż wtedy, gdy stracił życie podczas ataku borsuków, czy zmiażdżenia przez drzewo. W końcu jednak Ostry Kieł usłyszał jak bierze nagły, chrapliwy oddech i porusza się. Skoczył ku niemu, Krucza Gwiazda jednak jedynie krzyknął i młócąc na ślepo łapami wił się i krzyczał z bólu.
- O-ojcze! - miauknął niemal szeptem, przez łzy Ostry Kieł, kocur jednak nawet na niego nie spojrzał.
Po chwili jednak uspokoił się, ucichł i znieruchomiał, a jego oddech z każdą chwilą stawał się coraz wolniejszy i płytszy, aż w końcu zanikł w ogóle.
Ostry Kieł rozumiejąc, że ten zginął znowu i widząc, że jego ogromne, paskudne rany nie zmniejszyły się oni trochę, przywarł do niego i zaczął szlochać wtulony w jego czarne futro. Po chwili Krucza Gwiazda znów nabrał powietrza i choć wyraźnie próbował to tłumić, krzyczał z bólu, cierpiąc przeraźliwie, aby chwilę później znów zginąć.
Klanie Gwiazd! - krzyczał w myślach Ostry Kieł. - Pomóż! Zlituj się nad nim!
Jednak Gwiezdny Klan nie odpowiedział, ani nie zrobił nic, pozwolił jednak, by Krucza Gwiazda znów ożył, aby w straszliwych męczarniach zginąć znowu. I znowu. Jego cierpienia powtórzyły się jeszcze kilka razy, a Ostry Kieł, choć tak bardzo chciał, nawet nie wiedział jak może mu pomóc. To jednak było niemożliwe i choć świadomość tego mocno tkwiła w jego umyśle, ten równie silnie nie chciał przyjąć jej do wiadomości. Czy to naprawdę musi się tak skończyć? Przecież nie tak miało być! Krucza Gwiazda opuścił ich właśnie dlatego, by uchronić się przed śmiercią. Czy właśnie w ten sposób sam skazał się na ten los i wykopał sobie grób?
W końcu ciało czarnego kocura znów znieruchomiało, jednak choć mijało wiele uderzeń serca, to pozostawało nieruchome i z każdą chwilą coraz zimniejsze.
Świat zdawało się, że umilkł, jakby chcąc minutą ciszy pożegnać czarnego kocura. Ptaki przestały śpiewać, umilkł szczekający w oddali pies, zamilkły nawet potwory, chwile temu wciąż przejeżdżające przez Drogę Grzmotu obok. Ostry Kieł za to nie ruszał się, wciąż co chwila wstrząsany cichym płaczem, nie dbając o to, że jego białe futerko barwi się na czerwono, przesiąkając krwią jego ojca.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz