Kolejny dzień i kolejny trening. Jeśli miał być szczery miał dość patrzenia na Koniczynkową Łapę. Młodszy właśnie podchodził do niego ze złapaną przez siebie myszą, kładąc ją przed mentorem. Jego oczy były pełne nadziei, że może tym razem poradził sobie dobrze. Postawił swoje długie uszy ku górze. Krucze Pióro skrzywił się lekko widząc je. Był pewien, że kocur jest z nielegalnego związku międzyklanowego, ba, może nawet jako kultysta zabił już jego ojca, czy którykolwiek inny kultysta.— Jak sobie poradziłem? — młodszy patrzył na niego ogromnymi ślepiami. Krucze Pióro strzepnął ogonem.
— Mogło być lepiej, jak mam być szczery. Działasz pochopnie, a zwierzyna zauważa cię zanim się do niej jeszcze zbliżysz. Powinieneś nad tym popracować, ale to koniec na dziś. — odwrócił się, zanim młody zdążył zebrać myśli. Oriental potrząsnął głową i poleciał za starszym.
— Ale tym razem dałbym sobie radę! Naprawdę, przysięgam! — kocurek próbował ugrać jeszcze jedną szansę, jednak Krucze Pióro stał twardo na swoim.
— Nie i koniec. Wracamy do obozu. — odpowiedział chłodno.
— Ale ja chcę ci udowodnić, że dam radę! Nie możesz mi tak o odmówić, ja chcę- — w tym momencie mentor zatrzymał się i odwrócił w stronę Koniczynowej Łapy.
— Słuchaj no mnie tu. Przykro mi, ale nie chcę marnować czasu na twoje porażki, gdy ty sam nią jesteś, pijawko. — syknął wściekle. — Jesteś jedynie pomyłką na tym okrutnym świecie, otwórz oczy, nic nie jest takie kolorowe, jak ci się wydaje.
— Przepraszam… — wyszeptał młodszy i odwrócił wzrok. — Ja tylko chciałem ci udowodnić, że dam radę…
— No cóż, niepotrzebnie, bo nie jesteś w stanie tego zrobić. Zawodzę się na tobie na każdym kroku, minęło już wiele księżyców, odkąd zostałeś uczniem, a gdyby w tym momencie Nikła Gwiazda chciał cię mianować, nie zgodziłbym się na to. — po jego słowach nastała cisza. Zszokowany, ale i poruszony kocur patrzył na dymnego, który po chwili odwrócił się i zaczął znowu iść. — Więc jak masz się tak nadal zachowywać oraz nie będziesz robił postępów, to droga wolna, ale twoje szkolenie długo nie dobiegnie końca.
***
W ciszy dotarli do Klanu Wilka, a gdy odłożyli zwierzynę na stos, uczeń oddalił się w ciszy. Cóż, Krucze Pióro nie przejmował się tym faktem zbyt bardzo. Miał lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie kociaków. Zastrzygł uchem, gdy nagle usłyszał swoje imię z pyska lidera. Odwrócił się w jego stronę z pytającym wzrokiem, a ten zaprosił go ruchem ogona do siebie. Gdy szedł w jego stronę do jego boku dołączył Sowi Zmierzch. Razem weszli do legowiska lidera. Było ciemne, ale jeśli miał być szczery, to wydawało się dzięki temu też być przytulne. Nikła Gwiazda powoli dotarł na rozłożony dla siebie mech, po czym usadowił się na nim, wygodnie siadając. Krucze Pióro lekko schylił łeb, a za jego gestem podążył Sowi Zmierzch.
— Zawołałem was tu, ponieważ mam ważną sprawę. Dotyczy ona Dyniowej Skórki. Jak już wiecie, wróciła ona z dwójką kociąt, jednak nie wiemy, co działo się z nią, gdy jej nie było. — Krucze Pióro zastrzygł uchem. Coś tam słyszał o tym, że uciekinierka powróciła. Osobiście jej nie ufał, więc z zaciekawieniem słuchał teraz słów lidera. Dlatego chcę, aby wasza dwójka miała ją na oku. Nie chcę, aby coś się stało, lub aby okazała się być zdrajczynią. Po ostatnich wydarzeniach musimy być czujni. Mogę na was liczyć, prawda?
— Tak jest. Nie zawiedziemy cię, Nikła Gwiazdo. — odpowiedział bez wahania Krucze Pióro, a Sowi Zmierzch skinął mu głową.
— Dobrze. W takim razie wierzę, że mogę wam z tym zaufać. Możecie iść. Jeśli cokolwiek się wydarzy raportujcie to do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz