*przed ostatnimi schizami*
Czy jej życie nie było tylko złym snem?
Zwlekła się z posłania, nie potrafiąc dłużej ignorować bólu burczącego brzucha. Rozejrzała się sprawdzając, czy nikogo nie widać i powlokła się do stosu ze zwierzyną. Nie wyglądał za dobrze. Uświadomiła sobie, że od początku Pory Nagich Drzew, stos piszczek zdecydowanie zmalał. Jakaś część jej ucieszyła się z takiego stanu rzeczy. Więcej myszek mieszkało szczęśliwie z rodziną w swoich norkach.
Ona… chyba mogła zrezygnować dzisiaj ze śniadania. Pójdzie… poszukać jakiś jagód.
Z oddechem ulgi odwróciła się z powrotem w stronę legowiska. Nie miała dzisiaj żadnych obowiązków. Jak zwykle zresztą. Chyba… chyba nikt nie pamiętał o jej istnieniu. To dobrze - przekonywała samą siebie.
Coś zaszeleściło tuż obok niej.
Drgnęła, przestając oddychać. Gdy udało jej się obrócić sztywny kark, nie dostrzegła niczego. Jej łapa drgnęła mimowolnie w nerwowym tiku.
- To nic - szepnęła sama do siebie. - Nic tu nie ma, Pójdźko. Spokojnie.
Wzięła głęboki wdech i poczłapała dalej. Schylony łeb niemiłosiernie jej ciążył, a pulsująca melodia bólu zacierała obraz przed jej ślepiami. Przecieranie oczu nic nie dawało, o czym zdążyła się już boleśnie przekonać.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - miauknęła. - To nic takiego. Wystarczy, że się położysz i odpoczniesz. Tak.
Zadrżała na wspomnienie ostatniej pobudki. Krew, ślady. Jej ślady.
Nie, nie, nie, nie. Pójdzie spać i wszystko wróci do normy. Ma gdzieś jeszcze schowane ziarenko maku, zje je i spokojnie zaśnie, tak. I przyśni jej się coś dobrego do jedzenia…
Uderzenie o coś twardego przywróciło ją do rzeczywistości.
- Ej!
Uniosła zamglony wzrok spod łap i dostrzegła czyjś pyszczek. Z zaskoczenia na moment przestała oddychać.
<Ktoś z Klanu Klifu? W kogo młoda wlazła? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz