przed Porą Nowych Liści
Nie wiedział. Prośba Trójki okazała się abstrakcją. Jak pod śniegiem miał znaleźć żywe jedzenie dla pająka, skoro ledwo sam znalazł tego czarnego owada po dłuższej chwili poszukiwań? Prychnął niespokojnie, machając niezdarnie przykrótkim ogonem. Liliowy zignorował to, zafascynowany swoim pajęczynowym planem. Uśmiechnął się krzywo, przypominał szalonego kota, który chciał dokonać niemożliwego, bez względu na panujące zasady.
Zauważył wchodzące do środka dwie kocie wojowniczki. Podeszły do kulawego, a ten wzdrygnął się. Czarna tortie od razu zalała biednego liliowego masą pytań. Mówiła, mówiła, dysząc i biorąc rzadko oddech. Druga, kremowa kotka, odciągnęła pulchny, gadający bez przerwy kawalek futra od Trójki i skrzyczała ją. Dźwięk jej wkurzonego głosu rozniósł się w błyskawicznym tempie po żłobku. Świt uśmiechnął się krzywo, lecz w głębi duszy współczuł liliowemu. Spotkanie z siostrami, tym bardziej niespodziewane, nie należało do przyjemnych. A płowy posiadał tylko brata, z którym dzielił smutki i radości, złości i żale, łzy oraz... posiłki.
Wrócił do poszukiwań jedzenia dla pająka. Kopał w śniegu. Wróciła mu kocia energia, dosłownie. Kopał energicznie w śniegu, machając dziko ogonem. Wibrysy drżały z radości i wyczuwalnego zimna. Adrenalina, buzująca we krwi, dopingowała kocurka do działania. Nie chciał przestać. Drążył i drążył w puchu, morskimi oczami szukając celu.
Coś znalazł. Martwe muchy. Przynajmniej tak wywnioskował po wyglądzie nieżywego owada. Para skrzydeł, kilka krzywych odnóży i okropny fetor. Trup pachniał łajnem i nieumytym kotem, a nawet gorzej. A jakby wykorzystać to do wygonienia Brzoskwiniowej Łapy i Migoczącej Łapy?
Wziął drobnymi ząbkami jedną muchę za skrzydło. Wzdrygnął się. Jamę ustną przesiąknął smak martwego mięsa. Poczuł odruch wymiotny, lecz uczucie to minęło po chwili, gdy Świt wyszedł z dna białej toni. Rozejrzał się. Uczennice nadal stały, osaczając brata, jakby był ofiarą ich czczej gadaniny. Tortie i kremowa raz po raz przekrzykiwały się. Trzcinowy Brzeg, w wyniku nieokiełznanego strachu, ukryła się, gdzieś błądząc wśród bieli.
Świt bez wachania podszedł cicho do Migotki. Stąpał, uginając nogi tak, jak robili to wojownicy. No... Może mniej więcej, bo bazował tylko na tym, co widział. Delikatnie wplątał martwego owada w ogon kremowej kotki. Gęsta sierść idealnie oplotła czarne, śmierdzące zwłoki.
Odsunął się. Czekał na dalszy ciąg wydarzeń. Skrył się w śniegu. Uśmiechnął się.
Migocząca Łapa zauważyła kołtun z wplątaną muchą. Niebieskie oczy wyszły jej z orbit i zapanowała cisza. Napięta, krótka, lecz obecna.
- NIE. NIE. TYLKO NIE TO. UKŁADAŁAM SIERŚĆ NA OGONIE CAŁY PORANEK! - wydarła się. Syknęła głośno. Machnęła kilka razy ogonem, bijąc nim śnieg, jakby biała pokrywa miała cokolwiek zmienić.
- Pokaż ją! Pokaż, pokaż! Chce zobaczyć! - Uradowana Brzoskwiniowa Łapa zaczęła biec jak opętana za końcową częścią ciała siostry. Grubsza kotka zapadała się w śnieg i traciła większą część energii na wydostawaniu się z dołka. - Obiecałaś mi, że pokażesz muchę! Łamiesz obietnicę! Powiem mamie, a ona nie będzie zadowolona! Trójkozróbcośboonajestwrednajakzawsze! - miauczała oburzona Brzoskwinka.
Migocząca Łapa pacnęła łapą siostrę, zabuczała wrogo.
- Idę do mamy, skoro jesteś taka mądra! - Kremowa jak miauknęła, tak zrobiła. Szybkim truchtem pobiegła do dawnej karmicielki. Za nią udała się Brzoskwiniowa Łapa, chcąca tylko zobaczyć śmierdzącego owada.
- Mogłem wpleść więcej - szepnął cicho Świt.
<Trójko?>
Nie wiedział. Prośba Trójki okazała się abstrakcją. Jak pod śniegiem miał znaleźć żywe jedzenie dla pająka, skoro ledwo sam znalazł tego czarnego owada po dłuższej chwili poszukiwań? Prychnął niespokojnie, machając niezdarnie przykrótkim ogonem. Liliowy zignorował to, zafascynowany swoim pajęczynowym planem. Uśmiechnął się krzywo, przypominał szalonego kota, który chciał dokonać niemożliwego, bez względu na panujące zasady.
Zauważył wchodzące do środka dwie kocie wojowniczki. Podeszły do kulawego, a ten wzdrygnął się. Czarna tortie od razu zalała biednego liliowego masą pytań. Mówiła, mówiła, dysząc i biorąc rzadko oddech. Druga, kremowa kotka, odciągnęła pulchny, gadający bez przerwy kawalek futra od Trójki i skrzyczała ją. Dźwięk jej wkurzonego głosu rozniósł się w błyskawicznym tempie po żłobku. Świt uśmiechnął się krzywo, lecz w głębi duszy współczuł liliowemu. Spotkanie z siostrami, tym bardziej niespodziewane, nie należało do przyjemnych. A płowy posiadał tylko brata, z którym dzielił smutki i radości, złości i żale, łzy oraz... posiłki.
Wrócił do poszukiwań jedzenia dla pająka. Kopał w śniegu. Wróciła mu kocia energia, dosłownie. Kopał energicznie w śniegu, machając dziko ogonem. Wibrysy drżały z radości i wyczuwalnego zimna. Adrenalina, buzująca we krwi, dopingowała kocurka do działania. Nie chciał przestać. Drążył i drążył w puchu, morskimi oczami szukając celu.
Coś znalazł. Martwe muchy. Przynajmniej tak wywnioskował po wyglądzie nieżywego owada. Para skrzydeł, kilka krzywych odnóży i okropny fetor. Trup pachniał łajnem i nieumytym kotem, a nawet gorzej. A jakby wykorzystać to do wygonienia Brzoskwiniowej Łapy i Migoczącej Łapy?
Wziął drobnymi ząbkami jedną muchę za skrzydło. Wzdrygnął się. Jamę ustną przesiąknął smak martwego mięsa. Poczuł odruch wymiotny, lecz uczucie to minęło po chwili, gdy Świt wyszedł z dna białej toni. Rozejrzał się. Uczennice nadal stały, osaczając brata, jakby był ofiarą ich czczej gadaniny. Tortie i kremowa raz po raz przekrzykiwały się. Trzcinowy Brzeg, w wyniku nieokiełznanego strachu, ukryła się, gdzieś błądząc wśród bieli.
Świt bez wachania podszedł cicho do Migotki. Stąpał, uginając nogi tak, jak robili to wojownicy. No... Może mniej więcej, bo bazował tylko na tym, co widział. Delikatnie wplątał martwego owada w ogon kremowej kotki. Gęsta sierść idealnie oplotła czarne, śmierdzące zwłoki.
Odsunął się. Czekał na dalszy ciąg wydarzeń. Skrył się w śniegu. Uśmiechnął się.
Migocząca Łapa zauważyła kołtun z wplątaną muchą. Niebieskie oczy wyszły jej z orbit i zapanowała cisza. Napięta, krótka, lecz obecna.
- NIE. NIE. TYLKO NIE TO. UKŁADAŁAM SIERŚĆ NA OGONIE CAŁY PORANEK! - wydarła się. Syknęła głośno. Machnęła kilka razy ogonem, bijąc nim śnieg, jakby biała pokrywa miała cokolwiek zmienić.
- Pokaż ją! Pokaż, pokaż! Chce zobaczyć! - Uradowana Brzoskwiniowa Łapa zaczęła biec jak opętana za końcową częścią ciała siostry. Grubsza kotka zapadała się w śnieg i traciła większą część energii na wydostawaniu się z dołka. - Obiecałaś mi, że pokażesz muchę! Łamiesz obietnicę! Powiem mamie, a ona nie będzie zadowolona! Trójkozróbcośboonajestwrednajakzawsze! - miauczała oburzona Brzoskwinka.
Migocząca Łapa pacnęła łapą siostrę, zabuczała wrogo.
- Idę do mamy, skoro jesteś taka mądra! - Kremowa jak miauknęła, tak zrobiła. Szybkim truchtem pobiegła do dawnej karmicielki. Za nią udała się Brzoskwiniowa Łapa, chcąca tylko zobaczyć śmierdzącego owada.
- Mogłem wpleść więcej - szepnął cicho Świt.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz