Liliowy point obudził się, a raczej został siłą wywleczony ze swojego cieplusiego i mięciutkiego posłanka przez Gęsie Pióro - kotkę, której jakiś czas temu wyznał miłość, a ta niedawno została mianowana na wojowniczkę. Mimo wszystko nie zepsuło to jego humoru, który i tak nigdy nie nie zmieniał - przy Gąsce był potulny niczym baranek, zaś przy reszcie kotów, pokazywał swoją narwaną, prawdziwą maturę. Ziewnął przeciągle, po czym przeciągnął się i na sam koniec otrzepał z resztek mchu, który uczepił się jego futerka. Owszem, nadal miał ochotę znowu zasnąć i nigdzie nie wychodzić, jednak siła wyższa, zwana Gęsim Piórem, skutecznie mu to wybiła z łba.
- Ruszaj się, leniuchu! - miauknęła szylkretka, widząc ospałe, powolne ruchy kocura, który popatrzył nań anemicznym wzrokiem. Tonkij poprzysiągł jej w myślach zemstę w postaci wrzucenia koteczki do jeziora, gdy tylko zrobi się cieplej, bo przecież za nic w świecie nie wybaczyłby sobie, gdyby córka Szepczącego Wiatru nagle zachorowałała i to z jego winy! POlizał wojowniczkę w policzek, a potem posłusznie ruszył za nią w kierunku legowiska terminator, gdzie sam spędził zaledwie cztery księżyce. W tym momencie cieszył się jak głupi, że jego pożal się jeżu mentor, tak szybko skończył z nim trening. NIe musiał przynajmniej męczyć się z tym frajerem, jakim był Nagietkowy Pył i jego durne siostrzyczki. Wzdrygnął się mimowolnie, ale zaraz uspokoił, gdy dostrzegł dwie, zwinięte kupki futra, śpiące obok siebie. mimowolnie uśmiechnął się łagodnie na ten widok. Zaraz jednak przypomniał sobie, w jakim celu zjawił się tu z jego obiektem westchnień.
- No, dzieciaki, pora na trening! - miauknął donośnie, a dwie kotki aż podskoczyły zaspane. Popatrzyły po sobie, po czym zerknęły na mentorów, których przydzielił im Borsucza Gwiazda - No, na co czeka cię? Ogarnijcie się śpiochy i ruszamy - oznajmił dziąsło, po czym dotknął nosem czoła Świtlikowej Łapy na powitanie.
- Na sam początek pokażę ci tereny klanu oraz granice, zgoda? jeśli dobrze pójdzie, to nauczysz się jeszcze rozpoznawać zapachy wrogich klanów - dodał, kierując się spokojnym krokiem, ku wyjściu z obozu, z młodą koteczką u boku. Cóż... Tak, jak postanowił już jako dzieciak - zamierza być spokojnym, wyrozumiałym i cierpliwym mentorem.
< Świetlikowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz