Wilcza Łapa przebudził się zimnego, pochmurnego poranka. Mgła zajmowała dużą część lasu, a poranną rosa przemoczyła trawę. Chwilę po jego przebudzeniu do legowiska weszła Brukselkowa Zadra
— Psst! Wilcza Łapo, chodź! Trening nas czeka! — nie szeptała, nie starała się nawet mówić ciszej. Jej głos rozniósł się po legowisku budząc poniektórych uczniów. Czekoladowy się przeciągnął i szybko wyszedł z legowiska uczniów. Jego pierwszym pytaniem było oczywiście co będą robić na treningu. Odpowiedzi jak na razie dokładnej nie dostał.
— Zobaczysz jak dojdziemy na miejsce! — Liliowa kotka mu odpowiedziała, słońce już powoli wychodziło zza chmur gdy kierowali się do wyjścia z obozowiska.
︶⊹︶︶୨୧︶︶⊹︶
Gdy dotarli już na miejsce przed nimi ukazał się niewielki, ciemny tunel.
— Nauczymy cię dzisiaj nawigacji w tunelach, brzmi ciężko a takie nie jest. Zobaczysz zaraz sam. — Brukselka rzuciła od razu, młody przyglądał się tunelowi. Podszedł do niego i powąchał - zapach innych uczniów i wojowników był słaby, najwidoczniej trenowali tu już dawno temu. Tunel wydawał się straszny, jakby siedziało w nim coś ogromnego, coś, co zjadłoby dwójkę kotów. Brukselkowa Zadra przerwała jego rozmyślania oraz wpatrywanie się w ciemny tunel.
— Spróbuj, Wilcza Łapo! Wejdź i wytęż swój wzrok, po chwili powinieneś był wszystko w tym tunelu widzieć! — zawołała, a czekoladowy niepewnym krokiem wszedł do tunelu. Posłuchał się słów swojej mentorki i zrobił to co powiedziała. Jego widoczność nagle stała się… lepsza, zrobił kilka kroków do przodu. Jego mentorka do niego dołączyła. Zaczęła mu tłumaczyć co ma robić i skąd wiedzieć gdzie się kierować.
︶⊹︶︶୨୧︶︶⊹︶
Po kilkunastu próbach dochodziło już południe, była ostateczna kolej Wilczej Łapy na spróbowanie wejścia samemu oraz wyjścia z innej strony.
— Ostateczny test Wilcza Łapo! Dasz radę! — Liliowa mentorka go dopingowała, dodawała mu otuchy. Powoli, ale już pewniej wszedł do tunelu, wytężył swój wzrok a jego źrenice znacznie się pomniejszyły. Zaczął wąchać powietrze w tunelu, doskonale już wiedział gdzie iść. Szedł za zapachem świeżego powietrza. Po drugiej stronie czekała już kotka. Młody wyłonił się z tunelu, jego łapy były częściowo ubrudzone od ziemi zebranej w tunelu.
— Doskonale! — Mentorka mu pogratulowała udanego wyjścia. Oby dwoje się cieszyli a Wilcza Łapa miał ochotę skakać z radości.
— Może pójdziemy coś upolować? Jestem strasznie głodny.. a klan też nakarmimy! — zaproponował czekoladowy. Strzepał ogon, a jego uszy wzdrygnęły na samą myśl o polowaniu. Brukselka skinęła głową na znak zgody. Wilcza Łapa odrazu pognał do przodu w wyszukiwaniu zwierzyny. Wyczuł królika, przykucnął a ciężar z jego przedniej części ciała przeniósł na tylnie łapy. Królik jeszcze niczego nie wiedział. Czekoladowy wybił się z krzaków zatapiając zęby w króliku. Brukselka do niego dołączyła również zdobywając zwierzynę. Po skończonym polowaniu oraz treningu wrócili do obozowiska z pyskami pełnymi nowych posiłków. Wieczór dochodził bardzo powolnymi krokami. Dwójka zmęczonych, ale zadowolonych kotów pożegnała się ze sobą na dobranoc. Rozeszli się w stronę swoich legowisk. Wilcza Łapa co jakiś czas ziewał, ułożył się powoli na swoim posłaniu. Przywitał się z innymi uczniami którzy już siedzieli w swoich legowiskach. Zwinął się w kłębek i powoli zasnął.
︶⊹︶︶୨୧︶︶⊹︶
Następny dzień, następny poranek. Tym razem słońce świeciło na prawdę mocno. Było ciepło jak na poranek. Czekoladowy ciężkimi krokami wyszedł z legowiska. Z trudem dotarł do stosu ze zwierzyną. Przetarł zmęczone oczy łapami i sięgnął po niewielkią ryjówkę ze stosu. Zaczął ją zjadać szybkimi i dużymi kęsami, jadł tak jakby mieli mu zaraz ją zabrać u odebrać dostęp do jedzenia na następny księżyc. Po skończonym posiłku się przeciągnął. Rozpoczął poranną pielęgnację, w tym momencie chętnie by się dowiedział co u jego siostry. Przypomniał mu się prezent od Asterci. Ten wspaniały kwiatuszek cały czas mu towarzyszy! Na dobre i na złe z kwiatuszkiem od Aster! Uśmiechnął się lekko, a następnie przypomniał sobie walkę z klanem w którym się urodził. Nie było to najłatwiejsze przeżycie w jego życiu. Szybko wybił sobie te myśli z głowy i kontynuował mycie się. Ułożył swoje futro, wytrzepał ściółkę z futra. Był gotowy do dzisiejszego dnia. Był ciekawiły co dzisiaj będzie robić ż Brukselkową Zadrą. Może po prostu zapytał by innego wojownika czy wyszedłby z nim na polowanie gdy jego mentorka będzie zajęta? Jeszcze będzie musiał o tym pomyśleć. Mimo iż słońce dzisiaj mocno grzało był gotowy spędzić ten dzień aktywnie! Ostatni raz się przeciągnął. Poszedł w swoje ulubione miejsce w rogu obozowiska, było tam dużo cienia i było o'wiele chłodniej niż w centrum obozu. Westchnął znudzony. Wokół obozu panowała poranna krzątanina. Z pobliskich legowisk dobiegały ciche rozmowy i stłumione ziewnięcia wojowników. Gdzieś niedaleko para kociaków ganiała się po suchych liściach, a ich drobne łapy szeleściły przy każdym kroku. Z koron drzew spadały ciężkie krople rosy, uderzając o liście i ziemię jak powolne, rytmiczne stuknięcia. Wysoko nad polaną śpiewały ptaki, a ich trele mieszały się z odległym, miękkim szumem wiatru w iglastych gałęziach. Od czasu do czasu rozlegał się krótki trzask gałązki, gdy ktoś przechodził w pobliżu.
[786 słów + umiejętność nawigacji w tunelach]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz