Sen razem z rodzeństwem w końcu ukończyli sześć księżyców. Nadszedł czas na test, o którym nasłuchał się od Pustułkowej Łapy i trochę od Brukselkowej Zadry. Rodzeństwo trochę podszkoliło go w walce, wiedział, jak mógł się bronić przed drapieżnikami. Pogoda też była wyzwaniem, właśnie przyszła pora nagich drzew. Wszystkie liście, jakie były na drzewach opadły, pozwalając, by górowały drzewa iglaste, które straszyły swoimi ciemnymi zielonymi igłami. Była jedna wielka plucha, a nawet mogli spodziewać się opadów śniegu. Sen siedział na skraju żłobka, patrząc, jak właśnie słońce chowa się za drzewami.
“Nastanie zaraz noc… Niedługo nas zabiorą do lasu” pomyślał, odwracając wzrok w stronę sióstr, które też zdawały sobie z powagi sytuacji.
Nie wiedział, kto z wojowników zostanie wytyczony do zostawienia ich w lesie. Miał nadzieję, że ktoś, kogo znają albo kogo zna ich Brukselkowa Zadra. Chociaż, mimo wszystko byłby zadowolony, gdyby mu się wylosował Pustkułkowy Szpon. Lubił bardzo kocura, wydawał się przyjacielski. Chyba posadziłby go w jakimś bezpiecznym miejscu? Prawda?
— Pss, śpicie? — Do środka włożyła łepek Brukselkowa Zadra.
Kotka sama wydawała się spięta całą tą sytuacją. Chociaż patrząc na nieśpiącą całą trójkę, trochę się uspokoiła. Podeszła do Snu, który był najbliżej i polizała go krótko, jednak czule, po główce.
— Pamiętajcie, lepiej zostać niezauważonym i siedzieć cicho. Jeśli dojdzie, co do czego, to pazury w ruch. Uczyliście się podstawowych ruchów już w żłobku w waszych zabawach. Teraz to wykorzystacie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Poruszenie na polanie przykuło wszystkich uwagę. Pewnie już zostały wytypowane koty do przygotowania ich do testu. Brukselkowa Zadra zmierzyła ich wzrokiem i nerwowo poruszyła ogonem. Pewnie nie wszyscy w składzie wojowników jej odpowiadali.
— Pójdźcie spać, oni was obudzą później. Dopiero słońce zaszło za drzewa, a niebo nadal jest w odcieniach różu i fioletu. Korzystajcie teraz, czeka was wymagająca noc. — Łapą zagoniła go w stronę posłania.
Sen posłusznie jako pierwszy położył się na leżu i zaczekał, aż jego siostry zrobią to samo. Chyba one też odczuwały presję przez ten test. Kiedy wojowniczka wyszła ze żłobka, ten skulił się, przyciskając bokiem do sióstr. Tutaj było o wiele cieplej, niż na zewnątrz, tam nie będzie miał ich ciepła. Sen bardzo dobrze wiedział, że jego intuicja, jak i odwaga, będą wystawione na próbę. Bez jego sióstr będzie mu bardzo ciężko, jednak nie miał wyboru. Zamknął oczy, słuchając, jak inne kociaki już pochrapują razem z królowymi, sam zapadł w sen, jednak ten był płytki. Ciągła świadomość tego, że zaraz zostanie sam w ciemnym lesie, przyprawiała go o dreszcze.
***
Sen już zdążył się przyzwyczaić do ciepła posłania oraz przyjemnych mlecznych zapachów, kiedy to nagle wzięto go za kark. Czarny od razu się rozbudził i spojrzał na innych wojowników, którzy właśnie chwytali jego rodzeństwo. Nie rozpoznał, nikogo, gdyż było tak ciemno, a jego oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do nocy. Miał już zawołać, że ich atakują, że porywają ich z Klanu Wilka, gdy przypomniał sobie o teście oraz rozpoznał zapach kota, który właśnie go nosi. Był to Kosaćcowa Grzywa. Znał przecież kocura, bo ten przychodził do nich i bawił się z jego siostrami. Sen rozluźnił się, mógł być pewien, że ten zostawi go w bezpiecznym miejscu, gdzie nie spotka go nic złego w nocy. Wojownik musiał znać jakieś dobre miejsce. Wyszli z obozu, niebieski srebrny pręgowany klasycznie van zaniósł go w stronę bardziej zacienionych i gęsto zarośniętym miejscu. Bardziej przypominał to bór niż lasek. Sam Sen nie był w stanie dostrzec chociaż jednej gwiazdki na niebie, gdyż iglaki skutecznie zasłaniały runo leśne. Tutaj w nocy, było tak ciemno, że sam nie widział swoich łapek.
“Zostawił mnie tutaj, gdyż moje futro zlewa się z otoczeniem!” – uświadomił sobie kocurek.
— Nie ruszaj się stąd, jest to idealna kryjówka dla ciebie. Znajdź jakąś norę pod drzewem lub schowaj pod jakimiś liśćmi paproci — wojownik podał mu krótkie rady. — Jak coś będzie tutaj chodziło, nie podchodź do tego. Kuny są niebezpieczne, ale jak dobrze się ukryjesz, to może cię zostawią.
Sen pokiwał głową, na co Kosaćcowa Grzywa zamrugał. No tak, nie widział go za dobrze, jedynie jego ciemne żółte oczy. Musiał się odezwać
— Dobrze — odpowiedział uczeń.
— To zmykaj i bądź czujny. Odbiorę cię rano. — pożegnał się z nim, po czym odszedł w stronę obozu.
Sen w tym momencie został sam. Nie przeszkadzało to mu zbytnio, gdyby nie świadomość, że może w każdej chwili, zostać przekąską jakiegoś wielkiego drapieżnika. Chociaż, czy tak dużo drapieżników, wpychałoby się do takiego boru? Sowy na pewno odpadają, duże lisy i borsuki też. Nie znalazłyby tutaj takiej nory, która by je pomieściła. Dlatego raczej zostały te kuny, o których mówił kocur. Sen nie wiedział jakiego wzrostu są, gdyż nie słyszał, by często o nich wspominano w żłobku. Jednak jeśli tamten uważał je za zagrożenie, to tak musiało być. Czarny ruszył w głąb ciemności, węsząc przy tym. Nowe zapachy go przytłaczały, a ziąb od razu rozbudził go, wytężając przy tym jego wszystkie zmysły. Musiał znaleźć norę i to zaraz. Nie mógł czekać, gdyż już łapki zaczęły go szczypać z zimna. Wąsami badał podłoże oraz w którą stronę szedł, zapachów było tyle, że sam nie mógł się odnaleźć, a jego oczy jedynie widziały przed sobą ciemność.
“Ugh! W takim tempie nie znajdę nigdzie miejsca, by przespać noc albo chociaż się zdrzemnąć.”
Powoli krocząc tak przez ciemność, jego wąsy natknęły się na dużą kupę paproci, a małe prześwity między drzewami pokazywały nocne niebo, na którym wisiały piękne gwiazdki. Odetchnął z ulgą. Mógł teraz w spokoju przeczekać noc. Wślizgnął się pod paprocie i owinął się liśćmi. Nikt nie mógł go tutaj zobaczyć oraz paprocie zatrzymywały jego ciepło. Sen bardzo się cieszył, że śnieg jeszcze nie zdążył spać, wtedy mógłby mieć większy problem, ze znalezieniem tymczasowego schronienia.
***
Noc przeminęła bardzo spokojnie i wolno. Kociak starał się nie zapaść w sen, gdyż obawiał się jakichś drapieżników. Było mu zimno w łapki i nosek, ale tak poza tym bardzo dobrze się trzymał. Słońce zaczęło już prześwitywać przez mocno zagęszczony las, gdzie skrył się kocur. Jego czarne futro nadal dobrze ukrywało go w cieniu paproci.
— Śnie! Gdzie jesteś? — Rozległo się wołanie, a po chwili zobaczył białą kryzę, która z trudem przepycha się przez zarośla. — Ugh! Musiał aż tak daleko wchodzić? Będę musiał oczyścić sierść po powrocie do obozu.
Wąsy poruszyły mu się z rozbawienia, na widok poirytowanego wojownika. Wyszedł ze swojej kryjówki i stanął naprzeciwko niego.
— Tutaj jestem, Kosaćcowa Grzywo — zamruczał rozbawiony. — Jak tam twoja lwia grzywa?
Wojownik zmrużył oczy i podszedł do niego, stawiając wysoko kroki, tak by nie zahaczyć o pokrzywy i korzenie.
To nie jest takie śmieszne, ale cieszę się, że przetrwałeś noc Śnie, a raczej Senna Łapo. — Nie wyglądał na rozgniewanego. – Wracajmy do obozu.
— Widziałeś czy coś stało się z moimi siostrami?
— Nie, mały, nic nie wiem. Przekonamy się dopiero w obozie.
Sen poczuł, jak ściska się mu żołądek. Jak sam przetrwał, to nie znaczy, że jego siostry tego dokonały. Nie, one są od niego silniejsza, nie powinny mieć problemu. Czuł w głębi serca, że Horyzontowi i Gwiazdnicy nic się nie stało. Muszą wrócić do obozu całe i zdrowe. Kosaćcowa Grzywa złapał go za kark i wrócili do obozu okrężną drogą. Pewnie dorosły kocur nie miał zamiaru przepychać się drugi raz przez ten gąszcz. Weszli na polanę, na której czekały już koty. Brukselkowa Zadra, widząc, jak powracają jej ukochane kociaki z lasu, odetchnęła z ulgą. Sam kocurek ucieszył się, kiedy zobaczył już, czekających na niego Gwiazdnicę oraz Horyzont. Ruda była widocznie ranna, co zaniepokoiło go w środku, jednak żyła! To było już osiągnięcie! Na mównicy czekał na niego Nikła Gwiazda, kiedy już byli we troje ustawieni przed jego obliczem, tamten wstał i rozpoczął mianowanie ich na uczniów. Przywódca zaczął od jego sióstr, przekręcając im imiona, co zdziwiło czarnego kocurka. Zaniechanie ich starych imion było szpileczką w ich stronę i brakiem szacunku dla inicjatywy Makowca, która specjalnie nadała siostrom takie, a nie inne imiona.
— Śnie, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Senna Łapa. Twoim mentorem będzie Wrotyczowa Szrama. Mam nadzieję, że przekaże ci całą swoją wiedzę. — Nikła Gwiazda spojrzał się na jego mentorkę, która wyszła z tłumu — Wrotyczowa Szramo, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojego mentora, Cisowego Tchnienia doskonałe szkolenie i pokazałaś swoje oddanie Klanu Wilka, przynosząc do obozu wrotycz, kiedy tego najbardziej potrzebował. Będziesz mentorem Sennej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę oraz przestrzeżesz przed łamaniem zasad.
Ton głosu kocura oraz słowa świadczyły, że wojowniczka, wcześniej musiała zajść mu za skórę. Czyżby złamała kodeks wojownika albo podważyła słowo przywódcy? Nie był pewien, jednak mina jego mentorki ewidentnie pokazywała jej niesmak, który malował się na jej pysku. Zetknęli się nosami.
— Będę przestrzegał kodeksu wojownika oraz zasad panujących w Klanie Wilka — odpowiedział, rozumiejąc przesłanie Nikłej Gwiazdy.
Kotka wzdrygnęła się na te słowa, jednak nic nie odpowiedziała. Kiedy było już po wszystkim, widział, jak jego rudą siostrą zajmuje się Cisowe Tchnienie, która badała tamtej rany. Chciał podejść, powiedzieć, jak bardzo się cieszy z ich mianowania. Jednak mentorka zastawiła mu drogę.
— Pójdziemy zwiedzić najpierw nasze tereny. Zobaczysz, z kim dzielimy granice, oraz jak wyglądają czarne gniazda, które zdobyliśmy po bitwie z Klanem Klifu.
— Um… dobrze.
Bez zbędnego przedłużania, kocica wyprowadziła ich z obozu. Rzucił przepraszające spojrzenie siostrom oraz Niezapominajce, która właśnie kroczyła w jego stronę, by mu pogratulować.
“Później z nimi wszystkimi porozmawiam…” – obiecał sobie, po czym ruszył pewniej razem z Wrotyczową Szramą w stronę granicy z Klanem Klifu.
[1 546 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz