Plotki w takich społecznościach, jak Owocowy Las były wręcz codziennością. Sówka słyszała je od małego, niektóre dotyczyły nawet jej i jej matki. Niektóre koty po prostu miały wystarczająco długi język, by przekazać komuś jakichś głupot, które potem mogły nie raz zaszkodzić innym. A to właśnie w Owocowym Lesie tych kotów z długimi językami był wręcz nadmiar, przez co każda informacja po obozie rozprzestrzeniała się z prędkością światła. Wystarczyło tylko nadstawiać uszu i słuchać gwaru obozu. Słuchać tych rozmów, albo samemu brać w nich udział. Jednak najbardziej cierpiały tu osoby, których sama plotka dotyczyła.
Sówka siedziała ze wzrokiem wlepiony w ścianę. Nawet do jej uszu doszła informacja o domysłach niektórych, dotyczących ich szamanki, Świergot. Kotka zajmowała pozycję medyka w ich klanie, była bardzo spokojną kotką, pomocną i pełną dobroci, dlatego każda z usłyszanych plotek tylko bardziej dziwiła Sówkę. Nie mogła uwierzyć w żadną z nich. Była pewna, że każda to wyssane z palca kłamstwo, stworzone na pokaz, albo bardziej, stworzone, by zrozumieć coś, co dla kota niewyszkolonego w leczniczych dziedzinach, jest po prostu niezrozumiałe. Przecież Świergot była wspaniałą kotką, modrą i choć starość dopadała także ją, czekoladowa była pewna, że jest z nią wszystko dobrze. Choć może też się myliła? Jakakolwiek była prawda, przywódczyni stwierdzała jedno — plotki te powstały z powodu tej jednej decyzji, którą podjęła. Tej, która dalej nie pozwalała jej sensownie myśleć. Syknęła coś cicho, łapą zaczynając grzebać w ziemi. Myśli nie dawały jej spokoju, jakby były łowcami, a ona marną zwierzyną, którą trzeba było tylko złapać. Uciekała przed nimi, choć wiedziała, że i tak ją złapią. I tak dopadną, łapiąc szponami za gardło. Na tę myśl przeszedł ją tylko dreszcz. W końcu wstała i powoli wyszła z legowiska. Musiała się przejść. Musiała uciec od tego zgiełku i w jej głowie i na polanie, na której to znajdowała się masa kotów. Sówka powoli do nich zeszła, starając się uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z pobratymcami. Mimo tego, że sama nie chciała z nimi dyskutować, do jej uszu samowolnie dochodziły szepty. Te jakby dobijające gwóźdź do trumny szepty. Z jednej strony o Świergot oraz biednym, dalej nieprzytomnym Wiciokrzewie, z drugiej strony o jeszcze niepodjętej przez nią decyzji, dotyczącej wygnania jednego z dwójki pokłóconych kochanków, a z jeszcze kolejnej strony inne. Mniej rozpowszechnione przez społeczność.
Wyszła z obozu. Skierowała się w stronę swojego drzewa z tabliczkami. Musiała tam chwilę posiedzieć. Może porozmawiać ze zmarłymi? Powierzyć im kwestie, które dla niej były za ciężkie i za trudne do ogarnięcia.
– Sówko – usłyszała głos Kaczki. Tym razem kotka zwróciła się do przywódczyni po imieniu, co nieco ją zaniepokoiło. Kaczka bardzo rzadko tak robiła, a gdy już tak się działo, mogło to zdecydowanie znaczyć coś złego. – Gdzie idziesz?
– Do drzewa z tabliczkami – odpowiedziała czekoladowa, nieco zwalniając tępa, by jej partnerka mogła się z nią zrównać. Kaczka kiwnęła głową i bez słowa poszła wraz z Sówką. Zimny wiatr wiał w ich pyski, gdy skręcały za drzewami. Sówka aż zadrżała, czując wszechobecny mróz. Pora Nagich Drzew nie była łaskawa tego roku. I niestety nie tylko przez pogodę.
W końcu znalazły się na miejscu. Czekoladowa ruszyła by zająć miejsce przed drzewem. Spojrzała na tabliczki pod nim. Dla jej rodziców, ale też wszystkich bliskich, takich jak Mniszek, jego córka czy... Łzy pojawiły się w kącikach oczu Sówki, gdy jej wzrok powędrował na ostatnią z tabliczek. Jeszcze nie było na niej odciśniętej łapy. Była to tabliczka dla Listka. Czekoladowa poczuła jak coś łapie ją za gardło w tamtej chwili. Nie była w stanie odcisnąć łapy na kawałku skały, przeznaczonym dla jej własnego syna. Nie była w stanie go pożegnać, nie chciała się z tym pogodzić, nawet jak prawda każdego dnia boleśnie dawała o sobie znać. Dopiero po chwili Sówka odwróciła wzrok od tabliczek, kierując go na swoją partnerkę, dalej jednak unikając patrzenia jej prosto w oczy. Kaczka dalej stała w tym samym miejscu, ewidentnie nie mając zamiaru siadać. Jej wzrok skierowany był na przywódczynię, a Sówka mimo tego, że tego nie widziała, czuła doskonale jak z każdym uderzeniem serca wzrok ten tylko bardziej wbija się w jej ciało. Miała wrażenie, że był inny, taki obcy.
– Możemy porozmawiać? – zapytała Kaczka.
– O tym co myślę? – dopytała czekoladowa, z małym, prawie niewyczuwalnym, drżeniem w głosie. Bura kiwnęła znacząco głową, dalej stojąc w pewnej odległości od Sówki.
– Jednak najpierw spójrz na mnie – rozkazała bura. Sówka zamilkła, a ta sama siła poraz kolejny chwyciła za jej gardło, tylko bardziej umacniając chwyt. – Spójrz mi w oczy Sówko. Co w tym takiego złego?
– Nie chcę. Nie mogę, dobrze? – odparła nieco ostrzej niż zamierzała przywódczyni. Kaczka westchnęła cicho, ewidentnie tracąc już na to wszystko cierpliwość.
– Sówko. Odkąd wróciliście po ostatniej sytuacji prawie się nie odzywasz. Siedzisz w swoim legowisku, nie dając czasem znaku życia. Przecież gdyby nie ja to chyba nigdy byś nie udała się do Świergot, by opatrzyła twoje rany! – zauważyła ostro bura. – Nie patrzysz nikomu w oczy, zwłaszcza mi, a przez pierwsze dni nawet nie chciałaś obrócić głowy w moją stronę! Nawet nie wiesz jak ja się czuję w tej sytuacji!
– To tak jak ty, ty też nie wiesz jak ja się czuję.
– To mi powiedz. Wytłumacz. Od początku chcę z tobą porozmawiać, ty dalej mnie unikasz, teraz zasłaniając się obowiązkami. Myślisz, że tego nie widać? – zapytała ironicznie Kaczka, podchodząc o krok do przodu. – Nie dajesz sobie pomóc, nikogo do siebie nie dopuszczasz i to nie od teraz. Nie. Teraz to po prostu się nasiliło i ja nie mogę już na to patrzeć – powiedziała, stając obok Sówki. – Wytłumacz mi co się dzieje. Spójrz mi w oczy i mi wytłumacz.
– Nie trzeba, radzę sobie, nie chcę o tym mówić – powtarzała czekoladowa.
– Nie radzisz sobie, przyjmij to do świadomości!
– A ty to co? Też sobie nie radzisz. Widziałam jak płakałaś w legowisku. Też nie mówisz, jak coś się dzieje, tyle razy było to widać, chociażby w obecności Kajzerki! Myślisz, że tego też nie zauważyłam? Tyle razy chciałam cię o to zapytać, ale nigdy nie było czasu. A ty sama też nigdy nie chciałaś o tym rozmawiać – odezwała się ostro Sówka, trafiając w czuły punkt Kaczki. Dopiero po chwili kotka zdała sobie sprawę, co tak właściwie powiedziała. Wiedziała, że nie powinna była tego wyciągać, zwłaszcza teraz. Cokolwiek teraz miało się wydarzyć w pełni było jej winą. – Ja... To nie tak... – zaczęła szybko się tłumaczyć, jednak Kaczka jej przerwała.
– Nie masz prawa teraz tego tu wyciągać. To nie jest twój interes, nigdy nie dotyczyło to ciebie! A sytuacja, o której mówię ja, niestety dotyczy też mnie i chcę mieć ją już za sobą. Wiesz, że mi też jest trudno? Mi też zmarł syn! To też był mój syn, a teraz nie żyje! – syknęła. – Nie uciekaj tym wzrokiem. Spójrz na mnie. Spójrz na mnie i mi wytłumacz – łapą lekko podniosła głowę Sówki. Ta szybko wstała i potrząsnęła głową, odsuwając się przy tym o krok do tyłu. – Dalej Sówko. Dlaczego nie możesz na mnie spojrzeć? – pytała dalej Kaczka. Oddech Sówki przyspieszył. Coraz więcej myśli kłębiło się w jej głowie i coraz więcej słów cisnęło się na język, ale nie chciała wypowiadać żadnego z nich. Jak mogła starała się nie wypaść z równowagi, lecz od zawsze miała problemy z kontrolowaniem swoich emocji. W końcu nie wytrzymała. I cały lęk, cały smutek i złość, kłębiące się w niej od księżycy po prostu się z niej wylał, jak fala wprost na chcącą zwykłej rozmowy Kaczkę.
– Zamknij się! Zamknij się! Czego ty nie potrafisz zrozumieć, co? Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie chciałam i nie chcę, dam sobie radę, powtarzam to w kółko i co? Jakoś jeszcze tu stoję! – warknęła. – Ale dobrze, chcesz wiedzieć to proszę! To jest naprawdę takie proste do zrozumienia, a ty nawet się nie domyśliłaś? – zaśmiała się ironicznie, odwracając się w stronę swojej partnerki. – To moja wina. To moja decyzja doprowadziła do tego – syknęła i wskazała na swój grzbiet. – To moja jedna decyzja doprowadziła do śmierci kilku kotów, a poraniła ich jeszcze więcej! Wiciokrzew dalej się nie obudził! Czernidłak nie ma oka, tak samo jak Leszczyna! Nasza córka też jest tak strasznie poraniona! A nasz syn... – przerwała, chcąc wytrzeć łzy, znajdujące się w kącikach jej oczu. – Naprawdę nic nie rozumiesz? Nie mogę spojrzeć ci w oczy bo to moja wina, że on nie żyje. Moja wina. Gdyby nie ten mój ostatni atak, Listek by nie umarł! – warknęła i spojrzała prosto na Kaczkę. – Proszę, tego chciałaś? Świetnie! Tak strasznie żałuję, że puściłam go razem z nami. Tak samo żałuję, że puściłam Jeżynę. Mogłam im zabronić i nawet jakby mieli się ze mną kłócić i tak im nie pozwolić!
– Sówko to nie jest twoja wina.
– Zamknij się, co? – warknęła patrząc Kaczce prosto w oczy. – Chciałaś znać prawdę. Proszę! Oto prawda! Teraz ty daj sobie pomóc, co ty na to? Dalej. Chcę usłyszeć to, co ciebie gryzie przez tyle czasu.
– Nie masz prawa o tym dyskutować – warknęła bura.
– A ty miałaś? – zapytała, nie mogąc już poraz kolejny ugryźć się w język.
– Tak, ponieważ to dotyczyło też mnie! A to, co teraz robisz ty jest po prostu podłe – warknęła bura. – Nie masz nawet pojęcia jak tam było. Nie masz zielonego pojęcia, przez co musiałam przejść! Nie masz prawa się nawet na ten temat wypowiadać! – krzyknęła. – Jesteś podła Sówko. I naprawdę żałuję...
– Czego? – przerwała jej Sówka, wpatrując się w oczy Kaczki. W jej wyraz pyska, który tak szybko się zmieniał, czasem jakby chciał przedstawić tyle emocji na raz.
– I naprawdę żałuję, że próbowałam – syknęła Kaczka z widocznym bólem w oczach. Po chwili odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę obozu, zostawiając Sówkę samą. Ta stała dalej w tym samym miejscu, a słowa Kaczki odbijały się echem w jej głowie. Dopiero wtedy dochodziła do niej rzeczywistość. Dochodziło do niej co tak właściwie zrobiła, co powiedziała. Czego robić nie powinna.
– Nie... To nie tak... – powiedziała jeszcze cicho, jednak było już za późno. Łzy napłynęły jej do oczu, utrudniając tym samym widoczność. Tym razem jednak ich nie wycierała, pozwoliła im swobodnie płynąć.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz