— Widzisz?
Ślepia Pierwomrówki pochłaniały malujący się przed nią obraz. Płuca słone powietrze. Wiatr szalał prowokowany przez wzburzone morze. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś je zobaczy. Poczuje jego potęgę na własnej skórze.
— Widzę. — miauknęła w końcu, otrzepując sierść. — Faktycznie musimy być już blisko. Wszystko wydaje się takie bardziej znajome.
Kłak uniosła łeb zadowolona. Przywołała ruchem ogonem bliźniaków. Bracia niczym kocięta przepychali się biegnąc w ich stronę. Dopiero widok jaki zastali sprawił, że odpuścili sobie wzajemne zaczepki.
— Ta kałuża nie ma końca. — stwierdził zaskoczony Obwarzanek.
— To nie kałuża. — prychnęła na niego dymna. — To morze. Nieskończona i słona woda. — sprostowała, widząc jego zdziwione spojrzenie.
— Wkręcasz nas. — mruknął Meszek.
Pierwomrówka naburmuszyła się lekko.
— To idź spróbuj, tylko potem nie płacz. — burknęła sprowokowana.
Bliźniaki wymienili się spojrzeniami i pognali ku zboczu.
— Nie wiem czy to dobry pomysł... — zaczęła Kłak, obserwując oddalające się sylwetki.
Dymna zmarszczyła nos.
— Weź, co niby złego może się stać? Nie są już maluchami. — prychnęła, machając na to łapą. — A my mamy chociaż chwilę spokoju.
Bura wciąż nie przekonana otuliła się ogonem. Czekoladowa wywróciła oczami. Jak zwykle przesadzała. Zachowywała się jak ich matka. A rzekomo nią nie była. Z resztą jakby ją to obchodziło, czyje są te bękarty. Cieszyła się jedynie, że już niedługo nie będzie skazana na ich towarzystwo. Kątem oka na nich zerkała, na razie bawili się w szlamie wyplutym przez morze.
— Może już po nich pójdę... — dotarło do niej.
Skrzywiła się.
— Będziesz ich do końca życia niańczyć?
Kłak spojrzała się smutno na własne łapy.
— Teraz mam tylko ich.
* * *
Pogoda była niespokojna. Kłak też. Przez co ich podróż stała w miejscu. A to z drugiej strony irytowało Pierwomrówkę. Więc obydwie były ciężkie w obyciu tego dnia. Nic dziwnego, że bliźniaki mieli ochotę ulotnić się gdzieś. Byle nie słuchać sprzeczek starszych.
— Ciociu, pójdziemy nad morze. — dostała komunikat.
Machnęła na niego ogonem. Miała gdzieś gdzie sobie łazili. Naburmuszona leżała skulona, czekając aż ten mysi bobek wróci z żarciem. A skoro tamtych nie było to będzie więcej dla niej. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. Obudziła ją dopiero Kłak. Wyglądała jakoś dziwnie. Spięta.
— Gdzie Obwarzanek i Meszek? — padło pytanie.
Pierwomrówka rozejrzała się wokół. Tu ich na pewno nie było.
— Poszli się przejść. Najwidoczniej nie wrócili.
— Nie mówili gdzie?
— A co mnie to? Nie jestem ich matką.
Kłak zdawała się jej nie słuchać. Chodziła nerwowo. Ogon bił jej na boki. Wyglądała groźnie. Prawie zapomniała o jej nerwowej stronie.
— Ugh, ty znowu to samo. Jedno pytanie z twojej strony, a nie martwiłabym się teraz. Idę ich poszukać. — niemal krzyczała.
Pierwomrówka położyła zjeżoną sierść. Dorosłe koty poszły gdzieś, a ona robiła z tego wielką aferę. Pokręciła łbem, próbując wyrzucić to wszystko z głowy.
— Powodzenia. — mruknęła pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz