– Dlatego że mamy tam najwięcej drzew na terenach. – mruknęła pewnie Podniebna Łapa. Tereny własnego klanu patrol po patrolu stopniowo nauczyła się. Po kilku księżycach treningu była już pewna swoich odpowiedzi.
– Brawo, właśnie tak. – Przytaknęła starsza. Duma rozpierała młodszą, znowu coś umiała. Znowu była najlepsza. – To co? Gotowa na praktykę? Pazurki w ruch łapkami jeden płynny ruch.
Podniebna zdziwiła się. Była niższa, i to zauważalnie. Lekko stresowała się faktem wskakiwania na drzewa, one były wysokie. Szkoda było jej pięknych pazurków na brudne drzewa. Wiedziała, że da radę, musiała dać radę jako kot numer jeden w klanie.
– Gotowa, oczywiście. – odpowiedziała pewnie. Mentorka kiwnęła głową. Korona wskoczyła na dolny pień drzewa i zatrzymała się, jak miała dalej to zrobić? Nie wiedziała, jak po zatrzymaniu dalej wskakiwać. Wbiła mocno pazurki w drzewo i zawisła niedaleko nad ziemią.
– Puszczaj się. – Usłyszała głos mentorki. Momentalnie zrobiła to, o co prosiła starsza, spadając na cztery łapy. Poczuła ból związany z uderzeniu mentorki po głowie. Nie było to mocne, jednak dało do myślenia uczennicy. – Nie zatrzymuj się jasne? Patrz, jak to się robi.
Po chwili kotka już wskoczyła na drzewo. Niebieska obserwowała z dużymi oczami jak to mentorka robiła. Nie mogła się zatrzymać, nie mogła.
– Nie zatrzymam się. – mruknęła głośno odchodząc kawałek od drzewa. Musiała się rozpędzić i doskoczyć do mentorki. Stres. Złapał ją ogromny stres, że nie uda jej się zrobić tego, a Liściasta wierzyła w nią. Czuła powinność. Musiała udowodnić, że da radę, nawet pomimo swojego pochodzenia, czy wielkości. Traktowanie wskoczenie na drzewo jako swoją próbę, czy da radę. Rozpędziła się i zaczęła biec po pniu drzewa. Dam radę, dam radę. Pomimo starań zatrzymała się w połowie, złapała się mocno pazurami w pniu drzewa. Nie dała rady, zawiodła. Jak ona zejdzie? Nie wiedziała, jak teraz zejdzie.
***
Wracały z granicy wspólnie, młodsza strasznie niezadowolona. Nie udało jej się wejść na drzewo, po drugiej próbie zraziła się do wspinaczki i nie wchodziła wyżej. Za każdym razem zatrzymywała się w połowie.– Nie musi ci wyjść za pierwszym razem, w najbliższym czasie powtórzymy ten trening na spokojnie. Ochłoń sobie, dobrze? – mruknęła miło Liściasty Wir. Podniebna przerzuciła oczami zniecierpliwiona, nie udało jej się. Nie podobało jej się, że kotka powiedziała to bliżej obozu. Nie chciała by ktokolwiek wiedział, że jej coś nie wyszło.
Liczba słów: 398
[8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz