- Potrójny Kroku! To ja, Żabi Skok! Mam.... problem. Znaczy jestem osłabiona i zmęczona od pewnego czasu. Nie mogę spać i.... To głupie gadać do ściany. - zmarszczyła nos.
Ktoś przerwał jego ciszę i spokój. Słuchał z uwagą słów kotki. Jednak czemu gadała to wszystko na zewnątrz? Przez to pewnie każdy już wiedział o jej dolegliwościach. Wstał i stęknął, wycierając na szybko sierść z kurzu.
- Wchodź - miauknął w końcu widząc, że ta czeka na jakieś zaproszenie.
Wojowniczka przekroczyła próg jaskini medyka, usianej ziołami i mniejszą ilością zwierzęcych czaszek. Ostatnio jego uczeń tu sprzątał i wynosił rzeczy, które nie powinny zostać wyniesione. Jednak miał gdzieś upominanie kocurka. Znów tylko się poryczy, przez co trółapego będzie boleć głowa.
- Więc mówisz, że masz problemy ze snem, osłabieniem i zmęczeniem? To pewnie wyczerpanie. Sen jest bardzo ważny. Gdy masz sposobność to śpij. - westchnął udając się do składziku z ziołami. Od razu odnalazł ziarna maku. Ostatnio nimi naćpał lidera, którego wciągali na mech, kiedy padł jak długi. No... może za dużo wtedy mu podał, ale wiedział, że ten nie zostanie na obserwacji, a musiał odpocząć. Z Żabim Skokiem raczej nie będzie problemu, dlatego chwycił dwa ziarenka i wrócił do kotki.
- Masz zjedz to - położył pod jej łapami lekarstwo. - Po nim zaśniesz i wypoczniesz, wiec możesz wybrać sobie mech. Tylko nie tamten w rogu. On jest mój. - Przeciągnął się.
Wojowniczka pokiwała głową, zjadła ziarenka po czym ułożyła się na posłaniu. Od razu zmorzył ją sen.
Potrójny Krok obserwował jeszcze chwilę jak jej pierś unosi się i opada w rytm nabieranego powietrza. Było w tym coś uspokajającego. Ziewnął kolejny raz, po czym widząc, że nie ma nic do roboty, a uczeń nadal nie wrócił od matki, zwinął się w kłębek i oddał rozmyślaniom.
***
Żabi Skok obudziła się dużo uderzeń serca później. Słońce prawie zaszło za drzewami, pogrążając świat w ostatnich jego blaskach. W jaskini, w której była, cienie tańczyły po sklepieniu, kiedy jakiś kot przechodził obok. Potrójny Krok nie spał. Ślęczał nad ziołami, przewracając je to w lewo, to w prawo łapą. Deszczowa Łapa przyszedł na chwilę, ale widząc pacjentkę, na dodatek śpiącą, postanowił się wymknąć, obiecując przynieść coś do jedzenia. No i długo to mu schodziło.
- Obudziłaś się - miauknął do wojowniczki, widząc wbity w niego wzrok.
- Tak. Dziękuję. Czuję się lepiej. - miauknęła rozciągając się.
- Słyszałem, że też miałaś problemy z umysłem. W sensie... ten cały smutek, który ciąży ci jak kłaczek w gardle. To poczucie beznadziejności, brak chęci do życia... Nadal to odczuwasz?
<Żabi Skoku?>
Wyleczona: Żabi Skok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz