- Szyszkoo, no chodź! Jest świetnie!
Z drugiego końca zamarzniętej tafli obserwowała, jak czarna wchodzi na lód i ostrożnie ale z gracją zmierza w jej stronę. Po chwili była już przy czekoladowej. Iskra posłała jej szeroki uśmiech. Już dawno tak dobrze się nie bawiła (no, w sumie to nie tak bardzo dawno bo dwa wschody słońca wcześniej też było super, ale o tym koteczka zdążyła już zapomnieć, pochłonięta nowymi wrażeniami). Nagle zgubiła rytm. Lód faktycznie okazał się bardzo śliski i uczennica wykonała bardzo interesujący taniec, po czym w pięknym stylu wylądowała na pyszczku. Zabolało, ale otrzepała się tylko. Radość, która ją wypełniała, szybko zagłuszyła ból.
- Nic sobie nie zrobiłaś? - spytała z troską Szyszka, ale Iskra była już na łapach i śmigała właśnie do drugiego brzegu, więc koteczka otrzymała w odpowiedzi tylko jej zdziwione spojrzenie.
Trzeba przyznać, że upadek troszkę ostudził zapał czekoladowej, która ostrożniej stawiała kroki. Nie odebrał jej jednak radości z zabawy.
- Skoro mamy okazję porozmawiać ze sobą… - wojowniczka przerwała panującą ciszę. - Szkolenie idzie ci tak dobrze, że wkrótce pewnie zostaniesz wojowniczką? Zasłużyłaś. Widzę, że dobrze dogadujesz się z resztą uczniów i pewnie już jakiś kocur wpadł ci w oko. Cieszę się, że jesteś z nami.
Iskra uśmiechnęła się w odpowiedzi, lekko speszona. Lubiła być chwalona, ale często nie wiedziała, jak się wtedy zachować.
- Staram się! Nie chciałabym zawieść swojego mentora. Zresztą, gdyby nie on, nie szło by mi tak dobrze - dodała skromnie. - Jest naprawdę świetny!
- Ja też go lubię - stwierdziła Szyszka, a Iskra zupełnie nie zauważyła, że kotka delikatnie się zarumieniła.
- A inni uczniowie nie są źli - ciągnęła czekoladowa. - Nostalgia mówi, że są dziwni i ich nie lubi, ale tylko trochę. Nie widziałaś do czego jest zdolna, jak naprawdę ktoś jej podpadnie. - Koteczka zachichotała na wspomnienie kota, którego kiedyś poznali. Tak, jej siostra nieźle go wtedy urządziła. Ale zasłużył, trzeba było nie nazywać ich pchłami i psią karmą!
Z zamyślenia wytrącił ją głos kotki.
- A kogo lubisz najbardziej?
- Nostalgię - bez zastanowienia wypaliła Iskra. - I Muszelkę.
- A może jakiegoś kocura? - Szyszka do niej mrugnęła.
- Czemu akurat kocura? - zdziwiła się uczennica. - Najfajniejszy jest Sokół.
Czarna się zaśmiała.
- No wiesz, ale może kogoś lubisz tak… bardziej?
Iskra spojrzała na nią nie rozumiejąc, co wojowniczka może mieć na myśli.
- Bardziej?
- No wiesz, lubisz-lubisz. - Wzrok koteczki dalej pozostawał pytający. - Tak, żebyś chciała go liznąć po policzku, albo spędzić z nim cały dzień. - Widząc niezrozumienie na mordce czekoladowej, Szyszka westchnęła. - Nie ma w klanie nikogo, kto by ci się podobał?
- Podobał? - powtórzyła czekoladowa, jakby pierwszy raz słysząc to słowo. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. - Pewnie wzruszyłaby ramionami, gdyby akurat nie była zajęta utrzymywaniem równowagi na lodzie. Przyjrzała się czarnej badawczo.
- A ty masz kogoś takiego?
<Szyszko? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz